Kolumbijskiego obrońcy Zagłębia Lubin Manuela Arboledy zabrakło w kadrze na spotkanie z Kolporterem (4:1). Działacze twierdzili, że o jego absencji zadecydowały względy osobiste. Prawda okazała się inna. Zawodnik wdał się w bójkę z Piotrem Włodarczykiem.
Zaczęło się od starcia na treningu, po którym Arboleda miał pretensje do jednego z piłkarzy Zagłębia za, jego zdaniem, zbyt ostre wejście. Zaczął machać rękami i głośno krzyczeć. W obronie kolegi stanął "Włodar", który próbował uspokoić Kolumbijczyka. Ten go uderzył i uciekł do szatni. Tam nastąpiła druga runda.
Trener Rafał Ulatowski szybko wezwał obu zawodników do siebie i pierwotnie mieli zostać ukarani. Wysłuchał jednak relacji świadków zajścia, którzy jednogłośnie przyznali, że to Kolumbijczyk był prowodyrem, a takie zachowanie nie zdarzyło się po raz pierwszy. Po wyjaśnieniu całej sprawy piłkarze Zagłębia podziękowali Włodarczykowi za interwencję.
Kolumbijczyk tym samym został jednym z niewielu, którym udało się wyprowadzić z równowagi bardzo spokojnego zawodnika. Na dobrą sprawę krnąbrnego piłkarza wszyscy w Lubinie mają już dość. – Zachowuje się jak gwiazda. Ostatnio nie można było z nim wytrzymać – stwierdził anonimowo jeden z piłkarzy Zagłębia.
Arboleda od jakiegoś czasu nie ukrywa, że chce zmienić otoczenie. Po tym incydencie już nie ma czego szukać w klubie. On sam sobie chyba również zdał z tego sprawę, bo wczoraj nie pojawił się na treningu. Oficjalnie jest kontuzjowany i pojechał na badanie USG. – Dopóki klub oficjalnie się nie wypowie, nie zamierzam komentować tej sprawy – powiedział nam wczoraj wieczorem.
Więcej w "Przeglądzie Sportowym"