Dzieci wróciły do rówieśników, a rodzice – nie ukrywajmy – odetchnęli z ulgą – od dziś w całym kraju ponownie otwarto żłobki i przedszkola. – Wszyscy na tym skorzystamy – uśmiecha się mama 5-letnich bliźniaków, która przez ostatnie trzy tygodnie pracowała zdalnie i jednocześnie zajmowała się dziećmi.
Łącznie do 13 lubińskich przedszkoli publicznych wróciło dziś 1760 dzieci. – To około 80 procent, czyli w normie. Część dzieci zwykle przechodzi jakieś infekcje, inne zostały jeszcze z rodzicami, bo ci pracują zdalnie – tłumaczy Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w lubińskim magistracie.
W czasie, kiedy placówki edukacyjne były zamknięte, aktywni zawodowo rodzice byli zmuszeni do przejścia na zasiłek opiekuńczy lub – jeśli nie mieli takiej możliwości – w tryb pracy zdalnej. – Taka praca w domu, to naprawdę trudne zadanie. Wiadomo, jak to maluchy, muszą się wbiegać, wybawić, a ty w tym czasie musisz wykonać swoją pracę, a skoro jesteś w domu, to jeszcze jakiś obiad przygotować – opowiada nam jedna z mam. – Co więcej, jeszcze pogoda nie sprzyjała w czasie zamknięcia przedszkoli, bo zamiast wiosny, mieliśmy zimę, więc i zabawa an dworze nie bardzo wchodziła w grę. Istna szkoła przetrwania, więc dobrze, że już wszystko wróciło do normy. Dzieci zadowolone i my, rodzice też – podsumowuje.
Mniej zadowolone są z pewnością starsze dzieci i ich opiekunowie. Rząd nie zdecydował się bowiem na otwarcie szkół, nawet jeśli chodzi o młodszych uczniów z klas 1-3. Rodzice nie rozumieją dlaczego przedszkola i żłobki otwarto, tymczasem nawet młodsi uczniowie nadal muszą spędzać kilka godzin przed komputerem i w ten sposób komunikować się z nauczycielami.
– Czym rożni się 6-latek od 8-latka? Dlaczego jeden może mieć styczność z rówieśnikami, a drugi nie? Niedługo wszystkie spotkane na ulicy dzieci będą nosić okulary – piszą rozżaleni rodzice na lokalnych forach internetowych.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapewnia, że możliwy jest termin powrotu dzieci do szkół jeszcze w kwietniu, więc prawdopodobnie za tydzień, 26 kwietnia. Z drugiej strony słyszymy jednak opinię na przykład prof. Miłosza Parczewskiego, specjalisty w dziedzinie chorób zakaźnych i członka Rady Medycznej przy premierze, który powiedział w RMF FM, że w szkołach liczba zakażeń jest większa, niż w przedszkolach, więc w kwietniu nie powinniśmy dopuścić dzieci I-III do szkół. Jest jeden wyjątek – regionalizacja.
Ostateczną decyzję z pewnością poznamy pod koniec tego tygodnia, podczas kolejnej rządowej konferencji.