Aleksandra uwielbia tańczyć, Kacper i Dominika grać w piłkę nożną, a Daria jeździć konno – wszyscy z radością opowiadają o swoich pasjach i o swoim domu: rodzinnym domu dziecka. Takich dzieci jak oni jest w powiecie lubińskim w tej chwili około 400. Wszyscy znaleźli bezpieczną, pełną miłości przystań w różnych formach pieczy zastępczej. Jutro te wspaniałe rodziny mają swoje święto, 30 maja przypada bowiem Dzień Rodzicielstwa Zastępczego. Nie jest jednak idealnie, bo najmłodszych w potrzebie wciąż przybywa, nieustannie potrzebne są więc kolejne osoby, które się nimi zaopiekują.
– W poniedziałek mamy korepetycje z matematyki, bo nauka też wchodzi w grę – śmieje się szczerze 14-letnia Aleksandra. – Wtorki to tańce, środy boks, czwartki też tańce, piątki mamy wolne… czasami. Jest tego trochę, ale już się przyzwyczailiśmy do takiego harmonogramu i jest nam łatwo.
Aleksandra przyznaje, że z początku było trudno przywyknąć do takiej dużej liczby osób w domu, ale teraz jest fajnie. W rodzinnym domu dziecka, w którym mieszka, ma w sumie kilkanaścioro przyszywanych sióstr i braci.
– Jestem otwarta na nowe znajomości, lubię dużo rozmawiać z innymi, lubię dzieci – uśmiecha się.
Aleksandra uwielbia tańczyć, mówi, że już się z tym urodziła, i właśnie tę pasję rozwija na treningach. 11-letni Kacper natomiast najbardziej lubi grać w piłkę, choć po chwili dodaje, że uwielbia również akrobatykę. 12-letnia Daria kocha natomiast jazdę konna i – jak mówi – ciocia Angelika załatwiła jej konie, na które jeździ co dwa tygodnie.
– Chciałabym zostać instruktorką jazdy konnej lub hipoterapeutką – przyznaje dziewczynka.
Pasją Dominiki jest natomiast piłka nożna, a 9-letnia Lena lubi akrobatykę.
Wszyscy mieszkają w jednym domu, w którym, jak mówią nigdy nie ma nudy.
– Mamy akrobatykę, kickboxing, taniec towarzyski. Oprócz tego są pojedyncze osoby, typu Dominika, która gra zawodowo w piłkę nożną i ma niesamowite sukcesy na tym polu, czy też inna nasza wychowanka, którą wozimy do stajni książęcej przy Zamku Kliczków, gdzie jeździ konno i w tym bardzo mocno się rozwija – opowiada o swoich podopiecznych, swoich dzieciach Angelika Tarczyńska-Bielak, która wraz z mężem Bartoszem Bielakiem prowadzi rodzinny dom dziecka.
– Szkoła to jest podstawa, to nasza baza i codzienność, ale szybko próbujemy się uporać ze wszystkimi zadaniami, żeby tego czasu wystarczyło na rozwój dzieci. Poprzez rozwój ich aktywności dużo lepiej funkcjonują i fajnie się rozwijają. Odchodzimy od problemów dnia codziennego, może mniej tych konsultacji psychologicznych, a więcej aktywności i przynosi to dużo lepsze efekty. Chcieliśmy też odmienić taki trochę negatywny wizerunek pieczy zastępczej i faktycznie myślę, że się udało – dodaje Angelika, która w tej chwili ma pod opieką w sumie 15 wychowanków, do tego również dwoje swoich rodzonych dzieci.
A zaczęło się od tego, że wraz z mężem stali się rodziną zastępczą. Okazało się jednak, że potrzeby są tak duże, tak wiele dzieci potrzebuje spokojnej przystani, a miejsc dla nich brakuje, że postanowili stać się rodzinnym domem dziecka. I udało się to w sierpniu ubiegłego roku. Choć nie ukrywają, że mieli moment zawahania.
– Chcieliśmy to rzucić na szkoleniu, na pierwszym spotkaniu – wspomina, dziś już ze śmiechem pani Angelika.
– Chciano sprawdzić, czy się nadajemy i omówiono bardzo dużo ciężkich przypadków, ale się nie poddaliśmy i robimy to, co robimy. Jesteśmy z tego dumni. Mamy swoją wizję tego, co robimy i widzimy, że się realizuje, więc jesteśmy spełnieni – dodaje pan Bartosz. – To był pracowity rok, było dużo wyzwań i nowości. To jednak jest duże wyzwanie, co by nie było. Wszystkiego uczymy się na bieżąco, uczymy się razem z dziećmi – przyznaje.
Wszystkich swoich podopiecznych traktują jednakowo.
– Nie rozgraniczamy czy „nasze” czy nie. Traktujemy jednakowo, ich rozwój jest jednakowy. Na przykład nasza córka Anastazja brała dziś udział w występie wraz z innymi – mówi Bartosz Bielak.
Występ, o którym wspomina, to akrobatyka połączona z tańcem. Dzieci przygotowały ją specjalnie na dzisiejsze spotkanie z okazji Dnia Rodzicielstwa Zastępczego, który przypada jutro, 30 maja. Władze powiatu lubińskiego zaprosiły rodziny zastępcze do Centrum Działań Twórczych, by im podziękować za pracę, trud i serce włożone w wychowanie dzieci.
– Wykonują to zadanie, ale też misję, bo to jest misja, najlepiej jak potrafią, angażują się, chcą po prostu czynić dobro. Serdecznie im za to dziękuję, również w imieniu radnych. Mają wielkie serce – mówi przewodnicząca rady powiatu lubińskiego Jadwiga Musiał. – Statystyki niestety przerażają: przybywa sytuacji, w których muszą następować interwencje kryzysowe, czyli natychmiastowe ratujące życie i zdrowie dzieci. Patrząc na dane, przypadków pozbawienia rodzin biologicznych dzieci na krótki lub dłuższy czas po prostu przybywa – dodaje.
– Jestem wam wdzięczny za każdy dzień waszej pracy, bo to jest praca, waszej troski, opieki, miłości. Zawsze będzie za mało słów wdzięczności. Bez was, zawodowych i niezawodowych rodzin zastępczych, pieczy instytucjonalnej, tej pieczy by nie było – zwrócił się do przedstawicieli rodzin zastępczych z powiatu starosta lubiński Paweł Kleszcz. – Niestety nie jest różowo, nie ma chętnych do tego, żeby opiekować się cudzymi dziećmi, cudzymi na początek, bo potem traktowanymi już jak swoje. To wy jesteście najlepszą reklamą rodzicielstwa zastępczego. Dziękujemy – powiedział.
W tej chwili w powiecie lubińskim w pieczy zastępczej przebywa 400 osób, w tym 300 w rodzinnej, a 100 w instytucjonalnej.
– Jeśli chodzi o rodzinną pieczę zastępczą, to mamy rodziny zastępcze spokrewnione, np. babcia, ciocia, dziadek, rodzeństwo, rodziny zastępcze niespokrewnione i rodzinne domy dziecka. W instytucjonalnej pieczy zastępczej mamy trzy placówki opiekuńczo-wychowawcze typu socjalizacyjnego i trzy typu rodzinnego – wyjaśnia Alina Tarczyńska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lubinie, któremu podlega piecza zastępcza.
Dlaczego ludzie tak rzadko decydują się na stworzenie rodziny zastępczej?
– Każdy inaczej odbiera rodzinę zastępczą. Myślę, że problem jest też w niewiedzy, bo często jest tak, że niektórym rodzina zastępcza kojarzy się tylko z obowiązkami, pokonywaniem wielu problemów, które mogą towarzyszyć dzieciom, począwszy od tych mieszkaniowych, edukacyjnych, rozwojowych, fizycznych, zdrowotnych. Ale jesteśmy my do pomocy, jest PCPR, są specjaliści, jest psycholog, terapeuta. Nie wszystkie dzieci mają problemy – przyznaje dyrektor Tarczyńska. – Naprawdę dużo naszych wychowanków nie potrzebuje wsparcia psychologów, specjalistów, są to dzieci, które potrzebują wiele ruchu, aktywności, śpiewu, zajęć fizycznych i przede wszystkim uwagi. My je znamy, są przecudowne, wystarczy skupić na nich uwagę, porozmawiać. One muszą czuć się swobodnie i muszą przynależeć do rodziny, dlatego zawsze poszukujemy kandydatów, osób chętnych do stworzenia rodziny zastępczej – mówi, dodając, że nie trzeba się od razu decydować, najpierw warto przyjść do PCPR porozmawiać, poznać osoby już prowadzące rodzinne domy dziecka, jak funkcjonują, co robią, żeby dać dzieciom poczucie bezpieczeństwa, przynależności i rodzinę. – Zachęcam bardzo i na każdym etapie PCPR deklaruje pomoc.
Wszystkie szczegóły i dane kontaktowe można znaleźć na stronie pcpr.powiat-lubin.pl.
Fot. BM