Magiczny koncert… w ciemnościach

1860

Publiczność zasiadła na miejscach muzyków, by posłuchać koncertu… w całkowitych ciemnościach. Niezwykły, autorski projekt lubinianina Patrycjusza Gruszeckiego zmienił dziś po raz pierwszy salę prób Narodowej Orkiestry Dętej w salę koncertową.

Choć teren przed dawną Galerią Zamkową, a obecnie salą prób Narodowej Orkiestry Dętej był oświetlony, to w środku panował półmrok. Publiczność, która przyszła dziś po południu na „Koncert w ciemni” Patrycjusza Gruszeckiego, już od wejścia musiała przywyknąć do ściemnionych świateł, które po rozpoczęciu występu miały zgasnąć całkiem.

– Chodzi o to, żeby widzący przez moment poczuli, jak to jest, jak się nie widzi i jak wiele się wtedy słyszy, o ile więcej się słyszy, dostrzega. Mamy odcięty zmysł wzroku, czyli wszystko, co nas rozprasza, idzie precz i możemy się skupić wyłącznie na tym, co jest tu i teraz. A ciemność dodatkowo powoduje, że za bardzo nie ma jak się ruszyć – uśmiecha się Patrycjusz Gruszecki, dodając, że w tym projekcie chodziło mu o to, by „dawać wszystkim metafizyczną chwilę wytchnienia”. – Marzyłem, żeby stworzyć taki projekt, żeby to się udało i dzisiaj z całą pewnością mogę stwierdzić, że się udaje. Z koncertów ludzie wychodzą zahipnotyzowani, na tym zależało mi najbardziej – dodaje.

Patrycjusz Gruszecki

W ramach swojego autorskiego niezwykłego projektu Patrycjusz zagrał wcześniej w Głogowie i Legnicy, jednak podkreśla, że każdy koncert jest inny ponieważ nie jest w stanie dwa razy zagrać tak samo.

– Będę tworzył na bieżąco, dlatego ten koncert jest tak niepowtarzalny. Dwa razy nie zagram tak samo. Mam oczywiście jakieś zarysy pseudotematów, dosłownie kilka dźwięków, natomiast to co się dokładnie wydarzy, będzie zawsze zależało od miejsca i publiczności. Dzisiaj tutaj będzie magiczne – mówi muzyk. – W siedzibie Narodowej Orkiestry Dętej w Lubinie gramy pierwszy raz w historii tej orkiestry na sali prób, czyli odwracamy miejsca. Nie dość, że wbijamy widzących w świat niewidzących, to jeszcze odwracamy w tym pięknym miejscu zupełnie zasady gry, czyli tak naprawdę na miejscu grających siedzi publiczność – dodaje.

– Myśleliśmy nad taką odwróconą publicznością i wtedy wszedł ze swoim projektem Patrycjusz. Mocno więc się zgraliśmy w tym pomyśle – przyznaje Urszula Kozon, dyrektor Narodowej Orkiestry Dętej. – To pierwszy taki koncert, kiedy sala prób zmienia się w salę koncertową, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Sala jest świetnie wytłumiona, przygotowana na koncert. Zobaczymy, jak publiczność zareaguje – dodaje.

Od lewej: Beata Czuczoła, prezes lubińskiego koła Polskiego Związku Niewidomych, Patrycjusz Gruszecki i Urszula Kozon, dyrektor Narodowej Orkiestry Dętej

Jeśli ktoś nie miał okazji wziąć udziału w dzisiejszym koncercie Patrycjusza w Lubinie, może jeszcze wybrać się jutro do Bolkowa lub w przyszły czwartek do kina w Polkowicach.

Co ciekawe dzisiejszego koncertu w Lubinie wysłuchała również 10-osobowa reprezentacja lubińskiego koła Polskiego Związku Niewidomych.

– Jestem pod wielkim wrażeniem pomysłu Patrycjusza Gruszeckiego. Pierwszy raz będę uczestniczyć w takim koncercie i myślę, że naprawdę będzie rewelacyjnie – mówiła tuż przed rozpoczęciem wydarzenia Beata Czuczoła, prezes lubińskiego koła Polskiego Związku Niewidomych.

– Tym koncertem integrujemy niewidomych i widzących. Śmieszne jest to, że najbardziej martwiłem się o tych pierwszych i wykonałem telefon do pani, która jest niewidząca. Spytałem się wprost: „Pani Mario, jak ja mam się zaopiekować tymi niewidomymi na sali?”. A ona powiedziała: „Chłopie, ty się martw o widzących, bo my będziemy jak ryba w wodzie” – przyznaje Patrycjusz Gruszecki.


POWIĄZANE ARTYKUŁY