– Ten projekt ewoluuje. Nauczyłem się m.in. tego, że trzeba grać dużo mniej i ciszej – przyznaje z uśmiechem lubinianin Patrycjusz Gruszecki, zapraszając wszystkich w piątek do Muzy na swój koncert, podczas którego zagra w całkowitych ciemnościach. To będzie ostatnie takie wydarzenie przed wakacjami. A już jesienią ukaże się płyta… również nagrana w ciemnościach.
Koncert w Muzie to jedno z cyklu wydarzeń w ramach niezwykłego, autorskiego projektu lubinianina Patrycjusza Gruszeckiego „Koncert w ciemni”. Grał już m.in. w Bolesławcu, Głogowie, Legnicy, ale i w Lubinie. W naszym mieście można było go posłuchać w sali prób Narodowej Orkiestry Dętej na Wzgórzu Zamkowym, a potem w dużej sali Muzy. W najbliższy piątek, 14 czerwca o godz. 19 zagra ponownie w Muzie. Jednak, jak podkreśla, każdy koncert jest niepowtarzalny, inny od poprzednich.
– To inna muzyka, inne aranżacje. Każdy koncert jest inny, ma inny temat główny, dużo zależy też, jaki feedback dostaję z publiczności, tworzę na bieżąco – mówi Patrycjusz, dodając, że wraca do sali w Muzy, ponieważ jest idealna dla jego projektu, zarówno jeśli chodzi o wielkość, jak i warunki akustyczne, tutaj dźwięk dotrze na każdej osoby siedzącej na widowni.
Tym razem jednak zagra w Muzie naprawdę w całkowitych ciemnościach. Mimo bowiem, że koncerty grane są po ciemku, to w większości przypadków pozostają niewielkie źródła światła. Za każdym razem artysta pyta publiczność, czy mają odwagę wysłuchać muzyki w całkowitych ciemnościach. Zdecydowano się na to tak naprawdę na razie zaledwie w kilku przypadkach, m.in. podczas koncertu w Strzelcach Opolskich i Bolkowie. Zawsze było kilka osób na sali, które odmawiały. Tym razem to pytanie nie padnie. Każdy, kto kupi bilet na koncert w Muzie, musi sobie zdawać sprawę, że światła zostaną całkowicie wygaszone – odpowiednie ostrzeżenie zostało opublikowane również na plakatach zapraszających na to wydarzenie.
– Ludzie przychodzili, dopytywali, prosili o taki koncert – przyznaje Gruszecki.
W całkowitych ciemnościach odbiór muzyki jest zupełnie inny. Słuch się wyostrza, ponieważ wszystkie inne zmysły zostają wyłączone. Jak dodaje artysta, charakter koncertu jest relaksacyjny, odprężający, trochę jak w muzykoterapii.
– Zmieniam strojenie instrumentów do częstotliwości 432Hz oraz 436Hz właściwych dla muzyki relaksacyjnej. Okazało się, że muszę grać dużo mniej i ciszej, bo publiczność z odciętym zmysłem wzroku słyszy kilkukrotnie mocniej muzykę. Muszę uważać na ilość dźwięków i głośność. To proste melodie, ciche granie, pauzy, granie przestrzenne – mówi Patrycjusz.
Koncert w Muzie będzie ostatnim w ramach tego projektu przed wakacjami. Odbędzie się on już w najbliższy piątek o godz. 19. Bilety na niego kosztują 40 zł.
Jesienią natomiast ma się ukazać płyta z materiałem, który Patrycjusz wykonuje podczas „Koncert w ciemni”.
– Będę go wymyślał na bieżąco, tak jak na koncertach. Będzie dużo przestrzeni, trąbek, nakładających się głosów, odgłosów przyrody. Materiał oczywiście również zostanie nagrany w ciemni, żeby oddać najlepiej to co czuję grając w ciemnościach – dodaje.
Czekamy więc na płytę, a na razie muzyki Patrycjusza możemy posłuchać na żywo – już w piątek w Muzie.