– Natalia czuje się fatalnie – mówi mama olimpijki rodem z Lubina, Barbara Czerwonka. – Musi minąć trochę czasu, żeby córka przeanalizowała sobie swój start – dodaje. W ciągu najbliższych dni trenerzy lubinianki zdecydują, czy wystartuje ona w wyścigu drużynowym, który odbędzie się 26 lutego.
Mama Natalii przyznaje, że kolejny występ jej córki na tegorocznej olimpiadzie jest niepewny. Po niedzielnym wyścigu na 1,5 km, w którym lubinianka zajęła ostatnie miejsce, jej samopoczucie i wiara we własne umiejętności bardzo spadły. Trenerzy zastanawiają się, czy Natalia może pojechać w wyścigu drużynowym, w piątek 26 lutego.
– Po niedzielnym wyścigu była wielka rozpacz. Natalia płakała i wyrzucała sobie, że jest do niczego i nic nie potrafi – wyznaje mama dziewczyny. – Cieszyłaby się z każdego wyższego miejsca – dodaje. – Na początku była bardzo szczęśliwa, że zakwalifikowała się na olimpiadę, teraz to się zmieniło.
Barbara Czerwonka zapewnia, że Natalia ma cały czas wsparcie rodziców i koleżanek z drużyny. Takiego wsparcia niestety nie otrzymała od mieszkańców naszego miasta. Na portalu lubin.pl pojawiło się wiele przykrych komentarzy pod adresem sportsmenki. Niestety nie mogła liczyć na takie ciepłe słowa od mieszkańców rodzinnego miasta jak Justyna Kowalczyk po swoim pierwszym nieudanym starcie na zimowych igrzyskach, gdy zajęła piąte miejsce, podczas gdy liczono na medal.
Natalia jest bardzo młodą zawodniczką, młodszą niż Justyna, ma 21 lat. Przed nią jeszcze wiele startów, być może również medale olimpijskie. Co ciekawe mieszkaniec sąsiedniej Legnicy Jacek Proć, łucznik, w swoim pierwszym starcie na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach zajął 55. miejsce. Wówczas miał 23 lata. Cztery lata później na Igrzyskach w Pekinie legniczanin pobił rekord olimpijski.
Lubiniankę pasja do łyżwiarstwa szybkiego kosztuje wiele wyrzeczeń. – Nie może jeździć na nartach, chociaż to uwielbia. Nie może pływać, chociaż to również lubi. Ma ściśle ustaloną dietę, rozpisaną w najdrobniejszych szczegółach. Nawet gdy chcę jej podsunąć coś innego mówi mi: „Mamo, a co tu jest napisane? Tylko dziesięć kulek winogron, nie piętnaście, gdybym mogła zjeść piętnaście to byłoby tu tak napisane” – opowiada mama Natalii.
Bez względu na to, czy lubinianka wystartuje w piątkowym wyścigu czy nie, do domu wróci dopiero na początku marca, wraz z resztą polskich sportowców. – Na razie wspieramy ją telefonując i czekamy kiedy wróci do domu – dodaje mama sportsmenki.