Rozmowa z Markiem Zawadką, dyrektorem Centrum Kultury „Muza”.
Dokładnie jutro mija rocznica pierwszych wolnych wyborów. Lubin to ważne miejsce na demokratycznej mapie Polski. Kierowana przez Pana placówka odpowiada za organizację głównych uroczystości rocznicowych. Proszę wytłumaczyć młodym pokoleniom, dlaczego ten dzień jest tak ważny dla lubinian.
– Dziś każdy młody człowiek może w dowolnej chwili odwiedzić Paryż, pojechać do Wrocławia na zakupy czy studiować w innym kraju. Trzeba jednak przypomnieć, że nie zawsze tak było. Przywilej korzystania z tego typu dóbr ma bowiem bardzo krótką historię, ale nie wszyscy o tym wiedzą lub pamiętają.
No tak, ale problem polega na tym, że wielu z nas nie stać na takie przyjemności. Kiedyś każde dziecko mogło zobaczyć morze, bo istniał fundusz wczasów pracowniczych. Dziś wypoczynek w Rewalu to dla wielu szczyt wakacyjnych marzeń.
– Dzieciństwo czy lata młodości generalnie nam się dobrze kojarzą. Z perspektywy lat zwykle uśmiechamy się do wspomnień i bagatelizujemy trudności, z którymi borykaliśmy się w minionych latach. Trzeba jednak spojrzeć na tę sprawę bardziej obiektywnie. Dziś możemy odwiedzać miejsca, o których jeszcze dwadzieścia lat temu czytaliśmy tylko w książkach. Mamy wreszcie wybór i to od nas zależy, jakie kupimy buty czy szynkę. To wszystko jest dziś na wyciągniecie ręki i nie trzeba o nic walczyć, stojąc w długich komitetach kolejkowych. A tak na marginesie – kiedyś szczytem marzeń był papier toaletowy, podpaski czy z innej branży sznurek do snopowiązałek… Nie mówiąc o prozaicznych sprawach typu mleko, piwo, pepsi…
Po dwudziestu latach demokracji nie brakuje głosów, że to jednak nie jest najlepszy ustrój, w jakim przyszło nam żyć.
– Doświadczenie pokazuje, że nic lepszego nie wymyślono. Oczywiście, w polityce zdarzają się tacy ludzie, jak Roman Giertych czy Andrzej Lepper. Ale wyborcy szybko weryfikują swych wybrańców. Tak szybko się w nich zakochują, jak i odkochują. To po to są wybory co cztery lata, by władza, z której nie jesteśmy zadowoleni nie trwała wiecznie.
W jaki sposób można scharakteryzować Lubin tamtych lat?
– Wymyślono, że lubinianie będą stanowić dobre społeczeństwo socjalistyczne. Przede wszystkim miało się to udać dzięki uprzemysłowieniu regionu. Ale społeczeństwo szybko pokazało tej władzy gest Kozakiewicza. Robotnicze miasto dało wyraz temu, że nie podoba mu się brak szacunku do jego ciężkiej pracy. W tamtych czasach nikt nie przejmował się ochroną środowiska czy przepisami bezpieczeństwa i higieny pracy. Ludzi mamiono wizją szybkiego otrzymania przydziału na mieszkanie i na tym się kończył szacunek do ściąganych tu do pracy ludzi. Na otarcie łez były jeszcze wspomniane przez Panią kolonie i sklepy tylko dla wybranych.
Uważa Pan, że dzisiejszy pracodawca bardziej martwi się o byt swej załogi?
– Nie tylko załogi, ale i wszystkich mieszkańców regionu. Huty przestały już dymić, ludzie są lepiej wyedukowani, znacznie bogatsi. Proszę zauważyć, jak w ciągu tych dwudziestu lat zmieniły się wsie wokół Lubina. Dziś to willowe przysiółki miasta. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałby ten region i kraj gdyby nie bieg wydarzeń, którego konsekwencją były wybory 4 czerwca 1989 roku.