O tym, dlaczego prywatyzacja KGHM może doprowadzić do zamknięcia Zakładów Górniczych „Lubin” i nieodwracalnej katastrofy oraz kto z własnej kieszeni zapłaci za dziurę w Rynku – rozmawiamy z prezydentem Lubina, Robertem Raczyńskim.
* Panie prezydencie, wielokrotnie mówił pan publicznie, że Platforma Obywatelska próbuje panu kneblować usta w sprawie dalszej prywatyzacji Polskiej Miedzi. Politycy tej partii faktycznie się skarżą, że buntuje pan samorządowców. Teraz, głosami zwolenników tego ugrupowania, ma się odbyć referendum w sprawie pańskiego odwołania z funkcji prezydenta.
– Te dwie sprawy nieprzypadkowo zbiegły się w czasie. Jeśli jakaś firma występuje o koncesje na wydobycie, bądź o opinię związaną z geologicznymi złożami, musi uzyskać zgodę prezydenta miasta. Stroną w postępowaniu koncesyjnym jest samorząd, który posiada instrumenty prawne nieleżące w kwestii rządu. Dziewięćdziesiąt procent kwestii dotyczących koncesji wydaje co prawda rząd, poprzez różne swoje agendy typu urząd górniczy. Reszta leży już w gestii samorządu, a ściślej prezydenta, burmistrza lub wójta. Postępowanie koncesyjne nie jest jawne i nie podlega publicznej kontroli. Stąd nic dziwnego, że PO chciałaby widzieć na moim miejscu kogoś, kto nie będzie robił problemów z prywatyzacji KGHM.
* Czyli rozumiem, że dla oponentów z Platformy Obywatelskiej jest pan niewygodny i stąd to referendum.
– Jestem pierwszym samorządowcem w kraju, który ma zostać poddany tej próbie.
* Boi się pan?
– Nie! Niczego nie ukradłem, to czego mam się bać?
* Sąd i prokuratura oficjalnie przyznają, że galeria w Rynku nie powstała, bo to – w dużym skrócie – wina starostwa. Ale dlaczego nie każe pan zasypać tej okropnej dziury?
– A kto ma za to zapłacić?
* No, jak to kto? Przecież jak zawsze, podatnicy…
– Ta dziura to świadectwo nieudolnych rządów Platformy Obywatelskiej i dlaczego koszty mają ponosić mieszkańcy Lubina?
* Ale mieszkańców nie interesują konflikty na linii prezydent-starostwo czy prezydent – Platforma. Oni chcą, by ta szpetna dziura w końcu zniknęła.
– Nie będę oszukiwał mieszkańców. Nigdy nie kręciłem i nie kręcę. Nie zamierzam chwilowo zmieniać estetyki centrum tylko dlatego, że w tym mieście pracują partacze. Lubinianie nie będą płacić za ich nieudolność.
* Opozycja podnosi, że wszyscy panu przeszkadzają.
– Jacy wszyscy? Przeszkadzają mi jedynie nieudolni politycy i urzędnicy. Oni chyba nie lubią tego miasta, skoro blokują inwestycje nawet te za 150 milionów złotych. Rozumiem, że mnie nie lubią, ale dlaczego nie szanują mieszkańców? Tego kompletnie nie pojmuję. Wie pani, jak to się skończy? Dokładnie tak, jak z byłym prezydentem Szczecina, który teraz mieszka na działce. Facet wygłupiał się przed inwestorem i blokował mu budowę niczym nasze starostwo. Inwestor w końcu wygrał w sądzie proces o odszkodowanie, a były samorządowiec z własnej kieszeni zapłacił za swoje bezprawie. Takie zabawy fatalnie się kończą.
* A jeśli ta galeria nigdy nie powstanie?
– I po to był mój wywód w sprawie byłego prezydenta Szczecina. Wszystkie sprawy z powiatem, który blokuje tę inwestycję, powoli wygrywamy w sądach. I kiedy będzie wyrok obciążający kosztami starostę, to ja na jego osobisty koszt wybrukuję tę dziurę, posadzę drzewa i zorganizuję inne atrakcje. Ale podkreślam, za to wszystko z własnych, a nie publicznych pieniędzy zapłacą ludzie, którzy doprowadzili do sytuacji, w której miasto straszy dziurą.
* Co panu tak naprawdę przeszkadza w prywatyzacji miedziowego giganta?
– Kilka lat temu był u mnie dziennikarz z „Newsweeka”, który przygotowywał materiał o KGHM. Spytał mnie wtedy czy jestem za prywatyzacją Polskiej Miedzi. A ja mu na to, że po co? Mnie nie zależy na tym, by spółka ta była sprawniej zarządzana. Lepsze zarządzanie to znacznie niższe zatrudnienie. A czy mnie, jako mieszkańcowi Lubina i prezydentowi miasta ma zależeć na utracie miejsc pracy? To przecież nonsens! Na tym KGHM każdy jakoś zarabia i to nie przypadek, że mamy tu ponad dwadzieścia salonów samochodowych i mnóstwo nowych domów wokół Lubina.
* Skąd taka obawa, że nowy właściciel chciałby zalać miedziowe kopalnie?
– A dlaczego zalano kopalnię w Bolesławcu? Ano dlatego, że w którymś tam roku wydobycie przestało być opłacalne. Przecież wszyscy wiemy, że Zakłady Górnicze „Lubin” też są dziś nieopłacalne, ale proces technologiczny jest tak skonstruowany, że ta kopalnia ma jednak rację bytu. Obcego inwestora nie będą interesować żadne czynniki społeczne i najzwyczajniej zamknie ten oddział.
* Jako prezydentowi jest panu na rękę działalność niedochodowego ZG „Lubin”. Ale ktoś, na przykład z odległego Radomia, może powiedzieć, że miedź jest przecież polska, a nie lubińsko-raczyńska.
– Ale co to da Radomiowi, że my tutaj będziemy mniej zarabiać? A co to jest kilkaset milionów dla państwa w przypadku sprzedaży akcji KGHM? Minister finansów codziennie wydaje półtora miliarda złotych. Sprzedaż walorów Polskiej Miedzi tak naprawdę ratuje finanse tego kraju na pół dnia! Dla państwa to żadna kwota, ale dla naszego regionu realizacja tego pomysłu może doprowadzić do nieodwracalnej katastrofy.
To jedynie fragment rozmowy z gospodarzem Lubina. Całość publikują dzisiejsze „Wiadomości Lubińskie”.