Około 800 osób wzięło dziś udział w jubileuszowej, 10. edycji Biegu Papieskiego. Wystartowali dokładnie o godz. 18.18 ze stadionu lekkoatletycznego RCS-u, by przebiec 5 km ulicami Lubina i ponownie pojawić się na stadionie. – Lubin żyje tą imprezą. Co roku jest niesamowita atmosfera, duża frekwencja, zarówno w biegu głównym, jak i w biegach młodzieżowych. Coś niesamowitego – mówi Marek Dłubała, trener Sekcji Biegowej MLKS Sokół Lubin.
W tym biegu biorą udział co roku całe rodziny i to zarówno z naszego miasta, jak i z bliższych oraz dalszych rejonów Polski. To dobry sposób na wspólne i do tego aktywne spędzenie wolnego czasu.
Wśród biegaczy są tacy, którzy nie odpuścili żadnej edycji Biegu Papieskiego, jak również tacy, którzy na tej imprezie debiutują, ale tych jest zdecydowanie mniej.
– Bardzo się cieszę, że tutaj jestem. Biegnę w Biegu Papieskim w Lubinie po raz drugi. To 5 km i, choć jest trochę gorąco, to jakoś damy radę – uśmiecha się Jola Ratajczak z Nowej Soli z Klubu Biegowego Wikon, z którą rozmawiamy tuż przed startem.
– Sam nie wiem, który raz już biorę udział w tym biegu. To już 10. edycja, więc z pięć razy na pewno tu biegłem – mówi Jan Bielawski z Klubu Start Ścinawa. – Inicjatywa fajna. Dla nas to już dzisiaj drugi bieg, bo wcześniej z kolegą biegliśmy w Głogowie. Ale jak zostawić taki bieg – przyznaje z uśmiechem. – Trzeba biegać, chociaż dzisiaj mamy przetruchtać na spokojnie, bo męczyliśmy się już w Głogowie. Rywalizacja przyjdzie sama, ale najważniejsza jest dobra zabawa, żeby nikomu nic się nie stało i żebyśmy biegali jeszcze bardzo, bardzo długo – dorzuca.
Niektórzy biegną sami, inni na starcie pojawiają się większymi grupami.
– Przede wszystkim dla nas to forma zabawy, ale też sprawdzamy się jak na ulicach Lubina można szybko pobiegać – mówi Sebastian Cirko z Lubina, który tym razem startował większym teamem ze znajomymi. – Nie byłoby dobrych wyników, gdybyśmy się ze znajomymi wzajemnie nie motywowali. Rok temu również taką liczną grupą się pojawiliśmy, ale dla mnie to już jest trzeci Bieg Papieski. Myślę, że każdy z nas zaliczył już ze dwa, trzy do tej pory. Czekamy jeszcze na półmaraton w Lubinie. Jakby się kiedyś odbył, byłoby super – stwierdza.
Uczestnicy Biegu Papieskiego mieli do pokonania 5-kilometrową trasę ulicami Lubina. Na mecie pierwszy był Arkadiusz Wielgus z Rościsławic. Natomiast pierwszą kobietą, która dobiegła do mety była Anna Ficner-Zborowska z Wilkowa (Vulcan Runn).
– Pogoda fatalna jak dla mnie, nie cierpię w takich warunkach biegać. Fajnie, że bieg jest, o tak później w porze, więc to jest ułatwienie. Nie przypuszczałam nawet, że podołam koleżance, która chyba tutaj była faworytką, bo za tydzień ma mistrzostwa świata w biegach górskich, więc naprawdę to był kosmos dzisiaj tutaj – przyznaje tegoroczna zwyciężczyni. – Prawdopodobnie gdyby nie koleżanka, to troszeczkę tempo bym zwolniła, trzymała tylko miejsce, a tak to jednak mnie to bardzo zmotywowało. Jest radość ogromna. Brałam tutaj udział kilkukrotnie, nawet dwukrotnie udało mi się tutaj wygrać, więc to moje kolejne zwycięstwo, tym bardziej cieszę się – dodaje Anna Ficner-Zborowska.
W Biegu Papieskim nie wynik czy zajęte miejsce są jednak najważniejsze, a dobra rodzinna zabawa i promowanie zdrowego, aktywnego stylu życia.
– Ten bieg ma już dziesięcioletnią tradycję. My, jako Sokół jesteśmy tutaj od pierwszej edycji. Co roku jest niesamowita atmosfera i duża frekwencja. Lubin żyje tą imprezą – przyznaje Marek Dłubała, trener Sekcji Biegowej MLKS Sokół Lubin. – Jest to bieg rodzinny, choć wiadomo niektórzy, w tym moi zawodnicy, myślą tutaj o czołowych lokatach, ale większość z nas biegnie po prostu w formie treningu, w formie fajnego spędzenia niedzieli, bo to jest najważniejsze, taka rodzinna atmosfera. To jest coś wyjątkowego, co czyni miasto Lubin miastem sportowych mistrzów – dodaje.
O biegach dziecięcych i młodzieżowych, które odbyły się przed biegiem głównym, pisaliśmy tutaj:
Fot. Tomasz Folta