– Lubin to nie Lublin – tłumaczyli niejednokrotnie podczas swojej wyprawy podróżnicy ze Stowarzyszenia „Wędrowiec”. Tym razem pokonali prawie 240 kilometrów. Przeszli całą granicę Polski z Litwą oraz 135 kilometrów pasa granicznego z Białorusią.
W podróż dookoła Polski lubinianie wyruszyli już po raz trzeci, konsekwentnie realizując swoje marzenie. Wędrówkę rozpoczęli tam, gdzie skończyli poprzednim razem, czyli na styku granic Polski, Rosji i Litwy. Zakończyli po przejściu ponad 200 kilometrów, przy słupku granicznym w Jałówce.
– Musieliśmy pokonać chwasty, jeziora i rzeki, a także bagna, rozlewiska i moczary – opowiada z uśmiechem Jan Doleziński, wiceprezes Stowarzyszenia Turystyki Pieszej „Wędrowiec”. – Towarzyszyły nam natrętne muszki, komary i bąki. Trzy razy zaskoczyła nas ulewa z piorunami. Deszcz przemoczył nas do suchej nitki – dodaje.
Dwa razy niestrudzeni wędrowcy musieli uporać się też z wysokim ogrodzeniem. – Raz pokonaliśmy ogrodzenie wspinając się na nie, drugi raz przeszliśmy pod spodem – relacjonuje Doleziński. – Zresztą ku uciesze przejeżdżających obok ludzi.
Lubinianie mieli też niezwykłe spotkanie z ogromnym łosiem, który biegł w stronę lasu. Przez cały czas przy granicy białoruskiej wędrowcom towarzyszyła straż graniczna. Lubinianie mieli ze sobą proporzec z logo Stowarzyszenia oraz z herbem Lubina. Większości napotkanych po drodze osób z wielką cierpliwością tłumaczyli, że nie są z Lublina, lecz z Lubina.
W wyprawie tym razem wzięło udział szesnaście osób oraz pies Kola. Kolejny etap wyprawy już w listopadzie.