Łódką chce dopłynąć do Szczecina i z powrotem

2700

– Nie ma złej pogody. Jest dobra albo bardzo dobra. Ja nie boję się niczego – z takim nastawieniem pan Józef Podgórniak wyruszył dziś w niezwykłą podróż łódką. Mieszkaniec Ścinawy zamierza dopłynąć Odrą aż do Szczecina i z powrotem. W sumie do pokonania ma około 800 kilometrów! Jak sam podkreśla, nie liczy dni i nie zależy mu na czasie, choć nie do końca…

Lejący się z nieba żar, a w perspektywie kilku najbliższych godzin, także burze z gradem – przy takich warunkach atmosferycznych niejednemu nawet nie chce się wychodzić z domu, a co dopiero porywać się na tak karkołomny wyczyn, jak przepłynięcie łódką prawie całej Polski.

Dla pana Józefa aura nie jest jednak żadną przeszkodą. Jego zdaniem nigdy nie ma złej pogody. A wie, o czym mówi, bo pływa już ponad dekadę i za sobą ma sporo podobnych wypraw.

– Jak dotąd największą była 700-kilometrowa podroż tratwą z Ulanowa Sanem do Wisły, a następnie Wisłą do Gdańska. Zajęło mi to wtedy 29 dni – wspomina.

Ścinawianin równo o godz. 10 wyruszył w miejscowego portu. Dziś chciałby dopłynąć do Bytomia Odrzańskiego, a tym samym pokonać dystans ponad 80 km. Nie jest to jednak dla niego cel, który za wszelką cenę musi zostać osiągnięty. – Zobaczymy, jak to wyjdzie na wodzie. Ja nic nie muszę, ja mogę – zauważa podróżnik.

Choć nigdzie się nie spieszy, to jednak bardzo chciałby wrócić do rodzinnego miasta na 13. edycję festiwalu Blues nad Odrą, który w tym roku zaplanowano na weekend 15-16 lipca. Zresztą to właśnie wypromowanie tej imprezy oraz idei flisu jest głównym celem podróży pana Józefa, któremu na łodzi będzie towarzyszył specjalny baner reklamowy.

Początkowo plan był taki, żeby pan Józef nie był osamotniony w swojej eskapadzie, ale przez trzy miesiące nikt nie podjął rękawicy. – Może na poszczególnych odcinkach ktoś się dołączy na chwilę – mówi ścinawianin.

Nocować zamierza w namiocie. Może w mieście, a może na dzikiej łące. Sam tego jeszcze nie wie. Gdy mu się spodoba jakieś miejsce, tam się zatrzyma. Na swoją łódź nie zabrał zbyt wielu rzeczy.

– Przede wszystkim paliwo, jakieś lekkie ciuchy i dużo wody do picia. Jedzenia staram się nie zabierać, bo przy takiej pogodzie się szybko psuje. Zawsze lepiej przepłynąć trochę dalej, wejść do sklepu i zjeść albo kupić coś świeżego – uważa.

Podróżnik nie obawia się również niskiego stanu wody w rzece. – Ten poziom wody w Odrze i tak jest dla mnie wysoki. Nawet gdyby w porcie w ogóle nie było wody to dałbym radę, bo moja łódka ma bardzo płytkie zanurzenie – wyjaśnia z uśmiechem Józef Podgórniak.


POWIĄZANE ARTYKUŁY