Takiej kampanii w Lubinie jeszcze nie było. Kojarzone z Platformą Obywatelską władze starostwa zorganizowały sobie bezpłatną promocję w ramach przebudowy drogi. – Jest to ewidentny element kreowania wizerunku – uważa dr Dariusz Skrzypiński z Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na placu budowy przy ul. Hutniczej pojawiły się ogromnych rozmiarów słupy ogłoszeniowe, na których zawisły bilbordy ze zdjęciami i nazwiskami szefów starostwa. Ideą akcji jest przekonanie mieszkańców, kto faktycznie odpowiada za naprawę tej arterii, modernizowanej zresztą za publiczne pieniądze. Plakaty są usytuowane w taki sposób, by nie mogła ich sięgnąć np. ręka dowcipnego graficiarza.
– Są to tablice informacyjne, związane z prowadzoną inwestycją w ramach tzw. kosztów kwalifikowanych – mówi rzecznik starostwa Krzysztof Olszowiak. – Nieco inna forma ma zwrócić uwagę mieszkańców, kto w tym mieście przebudowuje główne drogi. W każdej inwestycji przewidziane są środki na informacje i są to tzw. koszty kwalifikowane – dodaje.
– Taka personalizacja, czyli przenośnia, spotykana jest przede wszystkim w krajach Ameryki Południowej. Tam politycy pokazują wyborcom, w jaki sposób utożsamiają się z miastem. Mówią na przykład miasto to ja, a w tym przypadku: ulica to my. Starosta jawi się tu, jako dobra matka, która dba o prawidłowy remont drogi – tłumaczy politolog.
Ekspert specjalizujący się m.in. w strategiach politycznych i zarządzaniu kampanią wyborczą przestrzega: – Korzystając z takich możliwości, politycy powinni być bardzo, ale to bardzo ostrożni. Budowanie wizerunku przy okazji inwestycji realizowanych za pieniądze publiczne to „nagięcie” – przyznaje dr Dariusz Skrzypiński. – Najlepiej, gdyby takich sytuacji nie było w ogóle. Za coś takiego powinni płacić sami politycy lub partie polityczne. A że starostowie są politykami nie ulega żadnej wątpliwości – mówi dobitnie.
Rzecznik prasowy starostwa, Krzysztof Olszowiak nie widzi w tym jednak żadnej niezręczności: – Nie jest to żaden element kampanii wyborczej, bo przypominam, że ani pani starosta Małgorzata Drygas-Majka, ani pan Mirosław Gojdź nie kandydują do Parlamentu Europejskiego – kwituje.
Dariusz Skrzypiński zwraca jednak uwagę, że kampanię wyborczą należy rozumieć na dwa sposoby. Prawny – kiedy dany organ ogłasza termin wyborów oraz polityczny, gdy mamy do czynienia np. z nieustanną promocją wizerunku polityka.
Starostwo nie jest w stanie podać kosztów akcji promocyjnej. Ustaliliśmy, że ustawienie tego typu słupa ogłoszeniowego kosztuje około 7 tys. zł. Ponadto wynajęcie powierzchni i podnośnika, montaż i wydruk plakatu, wykonanie projektu, zrobienie zdjęć i ich obróbka techniczna oraz usługi makijażystki i fryzjera to jakieś 2 tys. zł dodatkowo. Nie ulega więc wątpliwości, że mniej więcej tyle mogły zaoszczędzić władze starostwa na promocji swego wizerunku.