Lacić potrafi się przyznać do błędu

28

zaglebiaki.jpgW czterech ostatnich ligowych spotkaniach miedziowi wywalczyli trzy punkty. Kolejny raz w tym sezonie pojawiły się zastrzeżenia do gry podopiecznych Dariusza Fornalaka, kolejny raz dostaje się obrońcom, najbardziej krytykowany jest Mate Lacić. Co na to chorwacki defensor?

Na początku sezonu pojawiały się krytyczne głosy dotyczące formacji defensywnej Zagłębia Lubin, później one ucichły, ale po ostatnich spotkaniach, zwłaszcza po porażce z Flotą Świnoujście, fala krytyki pod adresem obrońców znów się nasiliła. Twoim zdaniem, słusznie?
– Cały czas wracamy do tego samego tematu. Więc powtórzę: nie od dziś wiadomo, że jako zespół gramy bardzo ofensywnie. W mecz z Flotą nasza obrona była ustawiona w odległości czterdziestu metrów od bramki przeciwnika i normalne jest, że w takiej sytuacji możemy nadziać się na kilka kontrataków. I nie inaczej było w niedzielę. W ten sposób dostałem drugą żółtą kartkę. Chcąc wyrównać, poszliśmy wszyscy na ich połowę, straciliśmy piłkę i z tego zrodziła się kontra. Ja już powiedziałem, bramki nie padają wyłącznie z winy obrońców.

To prawda, ale obserwatorzy i kibice nie będą za stratę bramki obwiniać napastników.
– Masz rację. Z napastnikami jest taka sprawa, że w meczu mogą mieć dziesięć sytuacji bramkowych, zmarnować je, ale jeśli uda mu się dojść do jedenastek i ją wykorzysta, wówczas jest bohaterem. Obrońca może grać przez całe spotkanie bezbłędnie, lecz jeśli w doliczonym czasie gry zrobi błąd, który będzie kosztował jego zespół stratę bramki, wówczas momentalnie znajduje się „na cenzurowanym”. Ja nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że się usprawiedliwiam, że próbuję się wybielić. Jestem człowiekiem, który, jeśli popełni błąd, od razu się do tego przyzna. Lecz prawda jest taka, że jesteśmy zespołem. Wszyscy bronimy i wszyscy atakujemy. Mówisz, że ktoś, na przykład kibic, wytknie mi błąd. Powiem szczerze, że mnie nie interesuje zdanie człowieka, który przychodzi na mecz sfrustrowany, bo w domu mu się nie układa, i wyzywa z trybun jednego lub kilku piłkarzy. Jeśli natomiast przyjdzie do mnie trener i powie „Mate, zawaliłeś”, przyjmę to do wiadomości i postaram się zrobić wszystko, żeby już podobnej pomyłki nie zanotować. W ogóle w Polsce jest taka tendencja, że, gdy drużynie idzie, gdy wygrywa kolejne mecze, to wszyscy klepią się po plecach. Lecz, gdy jest zupełnie odwrotnie szuka się winnych, obciąża kogoś odpowiedzialnością za stracone bramki. Powiem Ci coś. Jestem zapalonym fanem niemieckiej Bundesligi, choćby dlatego, że kilka lat grałem w tym kraju. W każdą niedzielę w godzinach porannych oglądam program Bundesliga Pur. To coś na wzór naszej Ligi +. Zasiadają w nim prowadzący, a także dwóch, trzech ekspertów, trenerów lub byłych piłkarzy, którzy fachowo i wnikliwie oceniają każde spotkanie danej kolejki. Mają specjalny ekran, na którym wyszczególniają błędy, jakie popełniają zawodnicy różnych drużyn. I wyobraź sobie, że stoperzy Bayernu Monachium, Lucio i Demichelis, zawodnicy, którzy zarabiają ogromne pieniądze za swoją grę, którzy zaliczani są do absolutnej, światowej czołówki na świecie, jeśli chodzi o obrońców, mylą się gorzej niż zawodnicy rezerw polskiej ligi.

Tych dwóch żółtych kartek, jakie dostałeś w meczu z Flotą, można było uniknąć?
– Można było. Lecz przegrywaliśmy 0:1 i miała miejsce sytuacja, podczas której napastnik Floty, ale nie Dziuba, sprowokował mnie. Dodatkowo uderzył jednego z naszych zawodników, nie pamiętam już dobrze, czy „Bacza” (Grzegorza Bartczaka – przyp. red.), czy Szymona (Szymona Pawłowskiego – przyp. red.). Podbiegłem do niego, ale go nie uderzyłem. Jedynie przyłożyłem rękę do policzka. Sędzia wyłapał tę sytuację i ukarał mnie pierwszą żółtą kartką. Natomiast, jeśli chodzi o drugą, to faulowałem Dziubę tuż za linią środkową. W moim odczuciu to przewinienie nie kwalifikowało się na kartkę, ale sędzia podjął inną decyzję. Miał do tego prawo. Przede wszystkim to już jednak za nami, czasu nie cofnę, więc nie ma co do tego wracać.

Jednak wielu nurtuje kwestia, dlaczego przegraliśmy z Flotą Świnoujście?
– Musisz kiedyś przegrać. To jest piłka nożna. Lepiej, że teraz dostaliśmy z tym przeciwnikiem, aniżeli później. Nie możesz wygrać każdego spotkania. Zdarzają się takie spotkania, jak to z Flotą. Może nie graliśmy wyśmienicie, ale stworzyliśmy sobie mimo wszystko kilka stuprocentowych okazji. Lecz w piłce nożnej jest taka niepisana zasada, że jak nie strzelisz bramki z tego, co sobie stworzyłeś, to możesz gola stracić.

W czterech ostatnich meczach zdobyliście trzy punkty…
– Właśnie. Szkoda… Szkoda, ponieważ myślałem, że zrobimy więcej punktów na tych trzech wyjazdach. Mecz z Koroną sami widzieliście jak wyglądał. Mogliśmy go przegrać, mogliśmy też wygrać, skończyło się remisem i jednym punktem. Kmita… Wszyscy gadają, że było tam złe boisko, że niewygodny przeciwnik i takie tam bla, bla, bla. Ale moim zdaniem powinniśmy ten mecz wygrać. Bo to był bardzo słaby rywal, mieliśmy okazję zdobyć tam trzy punkty. A z Łęczną straciliśmy bramkę w ostatnich minutach. Szkoda słów. Lecz jak już powiedziałem, te mecze są nami. Musimy pozytywnie patrzeć w przyszłość! Wciąż jesteśmy liderem, a przed nami ligowe starcie z Dolanem Ząbki. U siebie, ze słabszym przeciwnikiem. Jesteśmy w stanie zdobyć trzy punkty. Następnie czeka nas mecz z Gorzowem, czyli rywalem, z którym wygraliśmy w Polkowicach 5:2. Wygrywamy i w zimie mamy spokój.

Zanim jednak zagracie w lidze, czeka Was pojedynek 1/8 finału Pucharu Polski – z Promieniem Opalenica…
-… i najważniejsze, żeby ich nie zlekceważyć. Dzisiaj każdy może zagrać dobry mecz, nawet drużyna z trzeciej lub czwartej ligi. Jeśli wszyscy podejdziemy do tego spotkania nawet nie na sto, ale na dwieście procent swoich możliwości, wtedy będzie wszystko dobrze, wygramy to spotkanie i awansujemy dalej.

Na koniec: Zagłębie Lubin na zakończenie rundy jesiennej będzie liderem?
– Będzie. Ponieważ mamy dobrą, najlepszą w tej lidze drużynę i jeszcze nie raz to udowodnimy!

ZYG

FOto: Gaweł Szczęsny


POWIĄZANE ARTYKUŁY