Filmy „Imperium światła” czy „W gorsecie” będzie można obejrzeć w kwietniu w cyklu DKF w lubińskim kinie Muza.

Seanse jak zwykle będą się odbywać w każdą środę o godz. 19. Bilet na jedną projekcję kosztuje 17 zł, a miesięczny karnet na wszystkie – 55 zł.
Na początek, już jutro 5 kwietnia, wyświetlony zostanie film „Imperium światła”. W kolejne środy będzie można obejrzeć produkcje: „Rzeka” (12 kwietnia), „W gorsecie” (19 kwietnia), „Holy spider” (26 kwietnia).
Szczegółowy repertuar można znaleźć na stronie ckmuza.eu.
O filmach:
„Imperium światła”
Film w reżyserii Sama Mendesa („American Beauty”, „1917”, „Skyfall”, „Droga do szczęścia”).
Na angielskim wybrzeżu, w pięknym, choć nadgryzionym zębem czasu kinie Empire, które najlepsze lata ma już za sobą, pracuje Hilary (Olivia Colman), która – jak się wydaje – również najlepsze lata ma już za sobą. Jest sumienną, ale przytłoczoną licznymi problemami kierowniczką, a na dodatek ma co najmniej niezdrowe relacje z szefem. Niespodziewanie nadzieję na lepsze jutro wlewa w jej serce Stephen (Micheal Ward) – nowy, młody pracownik, który przypomina jej, że życie może być piękne. Choć zarówno on, jak i ona na co dzień muszą się zmagać ze swoimi demonami.
„Rzeka”
Spektakularny wizualnie film o roli rzek we współczesnym świecie, z narracją czytaną przez Willema Dafoe i muzyką m. in. Radiohead. Rzeki od zawsze kształtowały Ziemię, przepływały przez kontynenty, rzeźbiły krajobraz, a także nasze potrzeby, kultury i sny. Te arterie świata są bogatym źródłem życia, bez którego człowiek, zwierzęta i rośliny szybko by wyginęły. Film jest spojrzeniem z lotu ptaka na związek ludzkości z rzekami. Zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni, pokazując je w niespotykanej skali i z niezwykłej perspektywy.
Oglądamy strumień zachwycających pod względem wizualnym obrazów z 39 krajów, autorstwa najlepszych fotografów przyrody (m. in. Yanna Arthusa-Bertranda), oddających hołd rzekom zasilającym naszą planetę. Zdjęcia z sześciu kontynentów, często w zwolnionym tempie, w tym spektakularne ujęcia satelitarne, ukazują teksturę wody, prędkość, z jaką się porusza, a także niebezpieczeństwa, nieprzewidywalność i ekscytujące piękno, które trudno dostrzec z normalnej perspektywy. Film dokumentuje też negatywny wpływ człowieka na ekosystem, związany z fragmentacją rzek i ich kontrolowaniem, a także skutki tych krótkowzrocznych prób rządzenia naturą.
Film, oparty na filozoficznych i naukowych danych, jest drugą częścią trylogii orkiestrowych filmów reżyserki Jennifer Peedom, których celem jest ukazanie relacji pomiędzy człowiekiem a naturą (pierwsza część to „Góra” – najbardziej dochodowy australijski film dokumentalny w historii, pokazywany na festiwalu MDAG w 2019 r.).
„W gorsecie”
Piękna i charyzmatyczna Sisi po ponad dwóch dekadach ma już serdecznie dość spiętego świata austriackiej monarchii, a reprezentowanie cesarstwa to ostatnia rzecz, na jaką ma ochotę. O wiele bardziej ekscytująca wydaje jej się dekadencja – wyrusza więc w wielką podróż po Europie, aby spotkać się z dawnymi przyjaciółmi (i rozniecić na nowo dawne fascynacje). Jednak dworskie obowiązki wzywają ją z powrotem, a jej próby uczynienia życia bardziej ekscytującym wywołują szok i zgorszenie.
Czy Sisi wymyśli sposób na to, by mogła żyć tak, jak naprawdę chce?
„Holy spider”
Oparty na faktach thriller w duchu filmów Davida Finchera, a jednocześnie bezkompromisowy obraz współczesnego Iranu. „Holy Spider” w reżyserii Aliego Abbasiego, twórcy nominowanej do Oscara „Granicy”, obnaża przemoc, jaką posługuje się opresyjny, patriarchalny system. Doskonale przy tym tłumaczy, jak zrodził się gniew protestujących dziś Iranek i Irańczyków.
Choć akcja filmu rozgrywa się w Iranie, ten mroczny thriller świadomie nawiązuje do wybitnych amerykańskich klasyków gatunku, takich jak „Taksówkarz” Scorsesego i „Zodiak” Finchera. Posępny i gęsty jak parna, miejska noc film Abbasiego miał swoją premierę w konkursie festiwalu w Cannes, skąd z nagrodą dla najlepszej aktorki wyjechała Zar Amir Ebrahimi.
„Holy Spider” to mistrzowski true crime o kobiecie, która z narażeniem życia docieka prawdy, rzucając wyzwanie patriarchalnej zmowie. Ebrahimi zagrała dziennikarkę tropiącą seryjnego zabójcę pracownic seksualnych w świętym irańskim mieście Meszhed (zbrodnie w Meszhedzie wydarzyły się naprawdę – zginęło szesnaście kobiet). Religijni przywódcy, policja i media nie kryją cichego podziwu dla fanatyka, który „czyści” ulice z zepsucia i grzechu. Bohaterka ma więc przeciwko sobie nie tylko mordercę, ale także drapieżników w mundurach i na stanowiskach, dla których życie kobiet – w tym jej własne – nie ma żadnej wartości. Świat „Holy Spider” jest jak zastawiona na nie lepka pajęczyna.