Spotkanie z nim należy do najbardziej uroczystych chwil w karierze każdego górnika. Najlepiej pamiętają ją zwłaszcza wszyscy ci, którzy w tym fachu przepracowali ćwierć wieku. Mowa o Andrzeju Katulskim – wieloletnim mistrzu centralnych ceremonii barbórkowych, który sam otrzymał właśnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Odznaczenie, nadane z okazji 20. rocznicy powstania Konfederacji Pracodawców Polskich (KPP), odebrał z rąk prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego podczas uroczystej gali, która odbyła się w Teatrze Narodowym w Warszawie. Kapituła Orderu doceniła pracę i zaangażowanie jubilata w tworzeniu i umacnianiu ruchu pracodawców w naszym kraju.
Andrzej Katulski był pierwszym prezesem i założycielem Związku Pracodawców Polska Miedź – organizacji samorządnej i niezależnej w swej działalności od organów administracji państwowej i samorządu terytorialnego, która jest członkiem KPP.
Z Polską Miedzią związany jest od niemal 40 lat. Pochodzi z Przemyśla, ale na Dolny Śląsk przyjechał z Krakowa, gdzie skończył górnictwo na Akademii Górniczo-Hutniczej. Tam też poznał żonę Ewę – rodowitą zakopiankę. Kiedy otrzymał propozycję wyjazdu na stypendium do Lubina, jego połowica, delikatnie mówiąc, nie tryskała szczęściem. Trudno się zresztą dziwić, bo jak się ma tatrzański krajobraz do stolicy KGHM nikomu nie trzeba tłumaczyć.
Pomimo nienajlepszych początków, Katulscy zdecydowali się na stałe zamieszkać w Lubinie. Pan Andrzej rozpoczął pracę w ówczesnym Zakładzie Doświadczalnym, a jego żona (z zawodu farmaceuta) w Centrum Krwiodawstwa. W tym mieście przyszedł na świat syn Adam, który ukończył górnictwo na Politechnice Wrocławskiej. – Nie namawiałem go, by szedł w moje ślady. Sam wybrał kierunek – przekonuje tato.
Następnie mistrz barbórkowych ceremonii pracował w Biurze Zarządu i Zakładach Górniczych „Rudna”. Niecałe pięć lat zjeżdżał do pracy pod ziemię. – Nie można dobrze poznać tego fachu, jeśli ani dnia nie przepracowało się w kopalni – tłumaczy Andrzej Katulski, który dziś pracuje w Departamencie Górnictwa w Biurze Zarządu KGHM.
Jeden z najbardziej lubianych w Polskiej Miedzi ludzi. Ceniony za poczucie humoru i trafny dowcip. Nikt nie pamięta, od kiedy jest „etatowym” mistrzem ceremonii. Wieloletnim pracownikom wydaje się, że od zawsze, choć to przecież niemożliwe. Ale i sam Andrzej Katulski ma problem z podaniem daty pierwszej uroczystości, w której wziął udział w roli współgospodarza. – No, ja wiem, może jakieś kilkanaście lat temu? – zastanawiał się głośno trzy lata temu.
Od lat sześćdziesiątych do osiemdziesiątych wręczaniu honorowych szpad górniczych towarzyszyły uroczyste akademie z obowiązkowo długimi przemowami. Było sztywno i nudno. Wtedy zresztą bardziej szczodrze rozdawano odznaczenia, krzyże i medale, stąd te dłużyzny – przyznaje pan Andrzej.
Osiemnaście lat temu akademie zostały zastąpione ceremoniami. Trwają niewiele dłużej, jak godzinę. Przyjęto także, że podczas centralnej uroczystości honorową szpadę nie może otrzymać więcej, niż 50 osób. Tradycyjnie są to ludzie, którzy przepracowali na rzecz Polskiej Miedzi 25 lat.
Ale to nie jest reguła. Wyróżnienie to przysługuje np. współpracującymi z KGHM lekarzom, księżom czy rektorom wyższych uczelni. Ustawa z 2003 roku o stopniach górniczych nie określa ani stażu, ani wieku. W tej kwestii kierownictwu kopalń pozostawia wolną rękę.
Jako mistrz ceremonii Andrzej Katulski również może się pochwalić honorową szpadą. Dokładnie taką, jaką wręczał kilkuset ludziom. Różnica polega jednak na tym, że kiedy innym przekazywał ten honor na tacy wysłanej czerwonym suknem i przy lampce rubinowego wina, sam… odbierał honory w zaciszu kadrowych gabinetów.
– No przecież nie mogłem sam sobie niczego wręczać! – przyznał ze zdziwieniem w rozmowie z miesięcznikiem „Polska Miedź”. Czy był wzruszony? – Gdybym nie był, nie trzymałbym szpady w honorowym miejscu w domu. Mam taki podest i kosz… – opowiada z iskrą w oku.
O mundurach i szpadach mógłby mówić godzinami. Sęk w tym, że nie ma na to czasu. Próby, dopinanie wszystkiego na ostatni gwarecki guzik wymaga precyzji.
Kiedy porównujemy dolnośląskie ceremonie ze śląskimi tradycjami, pan Andrzej wskazuje ogromne różnice. – U nas się nie klęka przy otrzymaniu szpady. Ponadto wypracowaliśmy własne programy barbórkowe, których w spółkach węglowych nie znają – tłumaczy z dumą w głosie.
Prywatnie Pan Andrzej jest pasjonatem tradycji górniczych i podróży. Niedawno odwiedził Indie i Nepal, a jego marzeniem jest podróż do Brazylii.
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski został ustanowiony w 1921 roku. Nadawany jest za wybitne zasługi w służbie państwu i społeczeństwu, a zwłaszcza za wybitne osiągnięcia w działalności publicznej podejmowanej z pożytkiem dla kraju, za szczególne zasługi dla umacniania suwerenności i obronności kraju, dla rozwoju gospodarki narodowej, służby publicznej, za wybitną twórczość naukową, literacką i artystyczną, za wybitne zasługi dla rozwoju współpracy Rzeczypospolitej Polskiej z innymi państwami i narodami.
Order dzieli się na 5 klas: Krzyż Wielki, Krzyż Komandorski z Gwiazdą, Krzyż Komandorski, Krzyż Oficerski oraz Krzyż Kawalerski.