– Mój pies się znalazł, ale wiele osób nie miało takiego szczęścia – mówi pani Renata, która zadzwoniła dziś do naszej redakcji, aby podziękować za pomoc w poszukiwaniach pupila – pudla Lucky’ego. – Coraz więcej psów rasowych ginie w naszym mieście. Ktoś je kradnie? – pyta.
Pies pani Renaty zaginął, mimo że zanim go zostawiła na chwilę samego, przywiązała do furtki przy bibliotece. Kobieta obdzwoniła weterynarzy i poprosiła nas o pomoc. Pies się znalazł.
– Był przywiązany do drzewa przy wyjeździe z Lubina na Osiek. Znalazła go pani z Nowej Soli, która wyjeżdżała z naszego miasta – opowiada pani Renata. – Przeczytała na portalu lubin.pl informację o tym, że szukam Lucky’ego i zadzwoniła. Wczoraj wieczorem pojechaliśmy po psa, już jest w domu – dodaje.
Pani Renata uważa, że ktoś ukradł psa i porzucił, gdy zauważył, że choć ładny, to jest chory.
– Gdy dzwoniłam do weterynarza dowiedziałam się, że nie tylko ja poszukuję swojego psa – dodaje.
– Rzeczywiście ostatnio odbieramy więcej niż zazwyczaj telefonów od osób poszukujących swoich zwierząt, zazwyczaj rasowych – mówi weterynarz, który opiekuje się zwierzętami wyłapanymi przez lubińską straż miejską. – I to nie tylko psów, ale i rasowych kotów. Jednak do nas trafiają zazwyczaj kundelki. Nie wiem, czy ci którzy do nas dzwonią, potem znajdują swoje zwierzęta czy nie.
Jednak ani straż miejska, ani policja nie odnotowały więcej zgłoszeń w sprawie zaginięć psów i kotów. – Mamy takie zgłoszenia, tak, ale nie więcej niż zazwyczaj – komentuje dyżurny straży miejskiej.