„Dziura – symbol Lubina” – tej treści slogan pojawił się dziś na ogrodzeniu wokół wyrwy w Rynku. W ten sposób mieszkańcy Lubina protestują przeciwko wydrążonej w sercu miasta jamie.
– Chcieliśmy zwrócić waszą uwagę na ten napis – mówią licealiści, którzy odwiedzili naszą redakcję. Siedemnastolatkowie wnioskują, by dziurę, na której miała powstać galeria handlowa, wreszcie zasypać. – Skoro nie ma tam sklepów, to chociaż niech powstanie deptak z ławeczkami i mnóstwem zieleni – proponują.
– Ostatnio na Przylesiu posadzono drzewka, ustawiono ławki. Teraz ulica Żurawia wygląda zupełnie inaczej. Pytanie tylko, czy podobnej akcji nie można by przeprowadzić w Rynku – zastanawia się Ireneusz Staroń. Jego kolega z klasy, Mateusz Stanisławczyk, zauważa, że lubinianie szerokim łukiem omijają centrum miasta. – Ludzie chodzą tamtędy tylko wtedy, jak muszą. Nawet kwiaciarka się skarży, że interes jej nie idzie, bo mało kto tutaj zagląda – argumentują uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego.
Młodzież skarży się, że w centrum nie ma żadnego życia towarzyskiego. Brakuje im klubów i kawiarni. – Empik to stanowczo za mało, jak na tak duże miasto – uważa Michał Nadolny. – Zamiast miejskiego klimatu, mamy płoty i druty. Krajobraz, jak po bitwie – dodaje.
Mieszkańcy Rynku też mają dość. Pan Kazimierz nie może już patrzeć na stada szczurów, które grasują wokół wyrwy. – Czy tym ludziom nie należy się odpoczynek, tak by przed domem mogli posiedzieć na ławce w cieniu drzew – pytają retorycznie licealiści.
– Apelujemy do władz o zasypanie dziury. Jeśli nic się nie zmieni, przyjdzie nam wyjść na ulice z megafonem i zwracać uwagę przechodniów na ten problem – mówi młodzież. – Nie chcemy się lansować. Po prostu, jesteśmy lokalnymi patriotami, którzy wiążą swą przyszłość z Polską. Nie popieramy polityki emigracyjnej. Chcemy kształcić się i pracować w tym kraju, ale pragniemy też mieszkać w normalnych warunkach i wreszcie móc napawać się pięknem lubińskiego Rynku.
JOM