Mieszkańców podlubińskiej Raszówki czekają wybory do rady gminy. – Decyzją sądu mandat utracił radny Paweł Szudrowicz, zatem konieczne jest zorganizowanie wyborów uzupełniających – tłumaczy Zofia Bratek z Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Legnicy.
Przed utratą mandatu radny Paweł Szudrowicz bronił się niemal trzy lata. A wszystko przez cukierki, które jak twierdził, zjadł zanim usiadł za kierownicą w listopadzie 2006 roku. Podczas jazdy zatrzymała go policja, a alkomat wykazał 1,5 promila alkoholu w organizmie. Radny przekonywał, że nie pił alkoholu, ale zjadł nasączone nim cukierki. Utrzymywał też, że alkomat był wadliwy. Jego wyjaśnieniom nie dał wiary wojewoda, ani Wojewódzki Sąd Administracyjny. Po wielu, jak się okazuje nieskutecznych, odwołaniach i kilku latach zwłoki, mandat radnego wreszcie wygasł.
– Sąd utrzymał w mocy zarządzenie wojewody i wygasił mandat radnego – wyjaśnia Zofia Bratek. Termin wyborów uzupełniających wyznaczono na 11 października 2009 roku.
Wybory dotyczą jednego z okręgów gminy – Raszówki, gdyż właśnie stamtąd wywodził się radny Paweł Szudrowicz. Komisarz wyborczy ustalił już kalendarz przedwyborczy.
– Do 24 sierpnia jest czas na zgłaszanie komitetów wyborczych, które zostaną u nas zarejestrowane. Potem powalana zostanie gminna komisja wyborcza, która będzie przyjmować kandydatów na następców radnego Szudrowicza – dodaje Zofia Bratek z legnickiej Delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Przypomnijmy, że cztery miesiące temu „Gazeta Wyborcza” pisała o drugim radnym z tej gminy, który także został przyłapany na jeździe po alkoholu.
Postępowanie i bezkarność Szudrowicza szczególne leżała na sercu radnemu Ryszardowi Bubnowskiemu. A że panowie są przeciwnikami politycznymi, to i wyjątkowo silna była krytyka Bubnowskiego pod adresem kolegi z rady.
Dwa i pół roku później podobna historia spotkała wyjątkowo wrażliwego na etykę Ryszarda Bubnowskiego. W pierwszych dniach marca tego roku, wracając do domu przez las, na swoje nieszczęście napotkał na drodze podleśniczego. Przy okazji niechcący uszkodził mu samochód.
Ale panowie szybko dogadali się na miejscu. Radny zapłacił leśnikowi za szkody i sprawa wyglądała na załatwioną.
Pół godziny później Bubnowskiemu odwidział się jednak ten pomysł. Pojechał do podleśniczego i zażądał zwrotu pieniędzy. Leśnik się wkurzył i wezwał policję.
Badania wykazały, że radny miał w organizmie 1,7 promila alkoholu. Po tym wydarzeniu Bubnowski miał się zapaść pod ziemię i o złożeniu mandatu nawet nie zająknąć.