LUBIN. Nietrzeźwi delikwenci od tygodnia korzystają z innej izby. Zamiast w wytrzeźwień lądują w… policyjnej. W mieście, po 33 latach, swój żywot zakończyła tak zwana wytrzeźwiałka.
Nie oznacza to jednak, że pijani przestępcy lub sprawcy rodzinnych awantur do czasu wytrzeźwienia będą odpoczywać w domu czy szpitalu. Zadanie, które dotąd należało do Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Wczesnej Terapii Uzależnień, przejęła lubińska policja.
Przybytek przy ulicy Parkowej nazywany był najdroższym hotelem w mieście. Za przymusowe oprzytomnienie trzeba było słono płacić, bo aż 250 zł. Stali bywalcy nieraz podkreślali, że tyle kosztuje doba w wielogwiazdkowym hotelu i to jeszcze ze śniadaniem.
– Średnio na dobę przyjmowaliśmy około 5-6 osób, w ciągu roku to aż dwa tysiące pijanych osób. Z tego co wiem, to policja obawiała się, jak sobie poradzi z nowym zadaniem – mówi były już dyrektor MOPiWTU, Robert Kozon.
Na razie, po kilku dniach od likwidacji placówki, mundurowi nie są jeszcze w stanie oszacować czy znacznie wzrosła liczba osób, które trafiły do policyjnej izby zatrzymań. – Cały czas monitorujemy sytuację, ale dopiero po jakimś miesiącu będziemy mogli poznać pierwsze dane – przyznaje Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Więcej o likwidacji MOPiWTU: /aktualnosci,13100,klamka_zapadla_mopiwtu_do_likwidacji.html