LUBIN. – Podjeżdża „jedynka”, a odjeżdża już „siódemka”. Zwariować można z tą numeracją! Czy nie można by normalnie oznakować autobusów, żeby nie wprowadzać ludzi w błąd? – pyta jeden z mieszkańców Przylesia. Mężczyzna jako przykład wskazuje przystanek przy ulicy Sportowej – byłą pętlę – ale jak się okazuje podobne sytuacje zdarzają się też w innych częściach miasta. I wszystko według rozkładu jazdy.
– Ta numeracja to nasze utrapienie! Czekam na przystanku i podjeżdża „jedynka”. Ma jednak półgodzinną przerwę, więc czekam na odjazd. Wsiadam i okazuje się, że jadę, ale nie „jedynką”, a „siódemką”. I takie przypadki mnie i sąsiadom zdarzyły się już kilka razy. Za każdym razem mamy pytać kierowcę jaki to kurs?! Takie rzeczy to chyba tylko w Lubinie są możliwe – narzeka mężczyzna.
Piotr Socha, kierownik działu przewozów lubińskiego PKS-u tłumaczy, że tak po prostu ułożony jest rozkład jazdy. A na dodatek to żadna nowość, bo autobusy kursują w ten sposób już od kilku lat.
– Układ został tak ułożony, by uniknąć dublowania się linii. Jeden kierowca ma różne kursy. Jeździ jako „jedynka”, a od konkretnej godziny jest już „siódemką”. Podobnie jest też z Transbudu na Ustronie Taki rozkład opracował urząd miejski, a my wcielamy go w życie – tłumaczy Piotr Socha.
PKS radzi więc pasażerom, by dokładniej czytać umieszczone na przystankach rozkłady jazdy. Wtedy na pewno unikną pomyłek.