Współczesne kobiety nie boją się żadnej pracy i obecnie wykonują zawody, które jeszcze jakiś czas temu były domeną mężczyzn. Płeć piękna w policji to dziś nic niezwykłego. – Mamy równouprawnienie – mówi z uśmiechem aspirant Sylwia Serafin z lubińskiej policji, którą z okazji Dnia Kobiet zapytaliśmy o jej pracę. – Jesteśmy traktowane, tak jak policjanci mężczyźni – dodaje sierżant sztabowy Małgorzata Kaniowska, z którą również rozmawialiśmy.
W tej chwili w polskiej policji służy ponad 15 tysięcy kobiet. To 18 procent wszystkich funkcjonariuszy. W lubińskiej komendzie obecnie pracują 34 policjantki. Do tego dochodzą też kobiety – pracownicy cywilni, których jest 35.
– Gdy przyszłam do policji w 2006 roku, kobiet było mniej. Dziś jest ich coraz więcej – przyznaje aspirant Sylwia Serafin.
W ubiegły roku do tej formacji w całej Polsce przyjęto 501 funkcjonariuszek.
Ta praca wymaga od kobiet takiego samego zaangażowania i poświęcenia, jak i od mężczyzn. Policjantki przyznają, że ze względu na warunki fizyczne kobietom jest ciężej, ale za to w niektórych sytuacjach dzięki temu zyskują.
– Kobiety łagodzą obyczaje – przyznają zgodnie aspirant Sylwia Serafin i sierżant sztabowy Małgorzata Kaniowska. – Przy interwencjach nie jest potrzebna siła, a czasem wystarcza samo to, że się pojawimy, porozmawiamy. Często też panowie kierowcy, gdy mają do czynienia z kobietą policjantką, nawet mandat przyjmują z uśmiechem – dodają funkcjonariuszki.
Obie policjantki w tej chwili pracują w wydziale profilaktyki społecznej, ale wcześniej jedna z nich służyła w ruchu drogowym, a druga w prewencji.
– Pracuję tu od miesiąca. Wcześniej przez osiem lat była w prewencji – mówi sierżant sztabowy Kaniowska. – Czy brakuje mi tamtej pracy? Może trochę, ale lubię pracę z dziećmi, której tutaj jest bardzo dużo – dodaje.
Obie funkcjonariuszki w swojej pracy zetknęły się z nieprzyjemnymi, trudnymi sytuacjami. Małgorzata Kaniowska wspomina reanimację człowieka czy pomoc nietrzeźwej kobiecie z padaczką. Sylwia Serafin pościgi czy wypadki i późniejsze ciężkie rozmowy z rodziną poszkodowanych w nich osób.
– Takie sytuacje wzmacniają. Człowiek staje się bardziej odporny – mówią zgodnie. – Ja zawsze powtarzam, że co cię nie zabije, to cię wzmocni – dorzuca Kaniowska.
Obie policjantki mają mężów i małe, kilkuletnie dzieci. Kaniowska wyszła za mąż za policjanta. A właściwie za przyszłego policjanta, bo gdy się poznali jeszcze nie służyli w policji.
– Gdy byłam mała chciałam być policjantką. Potem marzyłam jeszcze o pracy weterynarza i leśniczego, ale ostatecznie zostałam policjantką i nie żałuję – mówi.
Decyzji o wstąpieniu do policji nie żałuje też Sylwia Serafin. – Chciałam być adwokatem. skończyłam studia, przyszłam na staż w policji jako pracownik cywilny i tak mi się spodobało, że zostałam policjantką – kończy.