Niedotrzymywane terminy wypłaty wynagrodzenia, brak dokumentów, zła organizacja pracy i nadużywanie pozycji pracodawcy – na to skarżą się mieszkańcy powiatu lubińskiego, którzy za pośrednictwem jednej z agencji zatrudnienia podjęli pracę we wrocławskiej firmie prowadzącej inwentaryzacje w hipermarketach. Dolnośląska Agencja Rozwoju Regionalnego odpowiada, że termin wypłaty jeszcze nie upłynął, a ona sama nie jest stroną umowy. Jest nią firma Invent Sp. z o.o., która potwierdza informacje DARR i oficjalnie zaleca pracownikom kontakt za pośrednictwem maila lub telefonu.
Na obie firmy uskarżają się osoby, które Powiatowy Urząd Pracy skierował do DARR w ramach projektu aktywizacji zawodowej. Agencja wygrała konkurs ogłoszony przez Wojewódzki Urząd Pracy i do końca 2016 roku będzie wspierała około 400 mieszkańców powiatu lubińskiego w powrocie na rynek pracy. Firma Invent zaoferowała miejsca pracy przy inwentaryzacjach w jednej z sieci hipermarketów. Zaproponowała rozliczenie godzinowe w ramach umowy zlecenia. I to zapisy tej umowy stały się źródłem nieporozumienia.
– Obiecano nam pieniądze do 1 marca, dostaliśmy tylko część, a o resztę musimy się dopominać – mówi pani Katarzyna. – Skończyliśmy pracę 9 lutego i mieliśmy otrzymać wypłatę po 21 dniach. Przelali nam tylko część, a o reszcie nic nie wiadomo. Nie wiem nawet, ile ostatecznie zarobiłam, bo nikt nie przedstawił nam żadnego rozliczenia godzin.
W południe 7 marca pieniędzy wciąż na kontach nie było, ale okazało się, że to nie jest niczyje przewinienie. Zgodnie z umową Invent ma jeszcze czas na ich wypłatę. – W umowie wręczanej pracownikowi widnieje zapis mówiący o tym, że wynagrodzenie jest płatne w terminie 21 dni po zakończeniu miesiąca, w którym wykonywane było zlecenie. Odnosząc się do przytoczonych sytuacji, zgodnie z tym zapisem mamy obowiązek rozliczenia się ze zleceniobiorcą do 21 marca 2016 r. – wyjaśnia Adam Domek, dyrektor administracyjny Invent Sp. z o.o.
Zbulwersowani zleceniobiorcy twierdzą, że nikt im nie wyjaśniał zapisów umowy. Podpisali je, bo odmowa przyjęcia pracy wiązałaby się z wyrejestrowaniem z systemu i utratą świadczeń, w tym ubezpieczenia zdrowotnego. A z tych zapisów wyniknął jeszcze jeden problem – z wypłacanego wynagrodzenia Invent potrąca pieniądze za przelew bankowy i przekaz pocztowy.
– Dostałam do tej pory trzy przelewy i za każdy potrącili mi pieniądze – mówi mieszkanka powiatu lubińskiego, która zastrzega pozostawienie jej nazwiska do wiadomości redakcji. Boi się, że może mieć kłopoty, gdy ktoś w agencji dowie się, że rozmawia z prasą. – Muszę też zapłacić za zaświadczenie o dochodach, którego potrzebuję do MOPS-u. Taka była umowa, a ja potrzebowałam pracy, więc ją podpisałam.
Na nasze pytanie o te opłaty Invent nie odpowiedział. Zapytany o nie DARR odpowiada, że umowa jest zawsze kwestią ustaleń między pracownikiem i pracodawcą. Zadaniem agencji jest bowiem znaleźć zatrudnienie.
– Pracujemy z grupą osób, które są w szczególnie trudnej sytuacji życiowej i zawodowej – tłumaczy Mariola Stanisławczyk, koordynator z Dolnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. – Są to na przykład osoby długotrwale bezrobotne, niepełnosprawne, zagrożone wykluczeniem społecznym, borykające się z uzależnieniami lub innymi, poważnymi barierami. Jedna z pań mieszka we wsi, która jest fatalnie skomunikowana i dla niej dojazd do jakiegokolwiek miejsca pracy graniczy z niemożliwością. Obejmujemy tych ludzi treningiem pracy, czyli pomagamy w zdobyciu doświadczenia zawodowego i uczymy samodzielności na rynku pracy. Muszą bowiem nauczyć się funkcjonować na nim na takich samych zasadach, jak inni. Tylko wtedy będą mieli szansę na trwałą poprawę swojej sytuacji – dodaje.
O pobieranie opłat za wypłaty zapytaliśmy też Violettę Jagielską, dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Lubinie. – Przy umowach zlecenia strony mogą dowolnie ustalać warunki, ale pierwsze słyszę o takim zapisie. Niestety, nam jako Urzędowi Pracy nie dano możliwości kontrolowania umów, które zawierają nasi klienci – pracownicy. Wolno nam jedynie monitorować, ale nie kontrolować, umowy dotyczące tych stanowisk pracy, których utworzenie refunduje urząd.
Chociaż DARR nie był stroną kontrowersyjnych umów, doprowadził do wcześniejszej wypłaty wynagrodzeń. Do nieporozumienia zdążyło jednak już dojść, prawdopodobnie za sprawą niezrozumiałych dla wszystkich pracowników postanowień umowy.
– My dzwoniliśmy do agencji i do firmy [Invent – przyp. red.], ale ciągle nas ktoś zbywał. Od strony organizacyjnej to był chaos – mówi pani Katarzyna. Pracownicy DARR zdecydowanie odpierają te zarzuty: – Reagowaliśmy na wszystkie zgłaszane nam problemy – mówi Dominik Militowski, pracownik agencji. – Wszyscy mieli nasze numery telefonów komórkowych i odbieraliśmy czasem połączenia o czwartej nad ranem. Ustaliliśmy także z firmą Invent, że wynagrodzenia zostaną wypłacone wcześniej, a wszystkie dodatkowe koszty, w tym wspomniane w umowie opłaty, także pokryjemy sami.
DARR, podobnie jak Urząd Pracy, nie ma prawnych możliwości ingerowania w zapisy umów, które podpisują osoby objęte programem aktywizacji zawodowej. Przy dobrej woli ze strony przedsiębiorcy mogą podjąć próby ich negocjowania – w tym przypadku agencji udało się przekonać firmę Invent, by za udział w co najmniej szesnastu inwentaryzacjach pracownik miał zagwarantowane wynagrodzenie w wysokości minimum 1 850 zł brutto. Brzmi to nieco kuriozalnie, ponieważ programy te finansowane są ze środków publicznych. Na nasze pytania o zasady współpracy z agencją oraz metody dokumentowania i rozliczania czasu pracy kierowanych przez nią pracowników, spółka Invent także nie odpowiedziała.