Zapalenie skóry, infekcje grzybiczne czy borelioza – to zagrożenia związane z atakiem kleszcza. Jak informuje lubiński lekarz weterynarii Marek Walkowicz, szczyt żerowania tych niebezpiecznych stworzeń, ze względu na coraz wyższe temperatury, przypada właśnie na koniec kwietnia. Jednak specjalista już od kilku tygodni jest zmuszony do składania większych niż dotychczas zamówień dotyczących specyfików przeciw kleszczom.
W tygodniu weterynarz przyjmuje aż trzy dostawy trzydziestu preparatów. – Każdy podaje się w zależności od wagi psa – wyjaśnia.
Wśród produktów znajdują się płyny, obroże czy szampony. – Działanie tych ostatnich jest krótkotrwałe. Natomiast płyny i maści potrafią chronić skórę psa nawet do trzech miesięcy – informuje Walkowicz.
Jednak na profilaktykę jest czasami za późno. – Pozbywanie się kleszcza teoretycznie nie jest zbyt skomplikowane. Mimo tego najlepiej od razu przyprowadzić psa do weterynarza – radzi lekarz.
Nieumiejętne wyciąganie kleszcza może skończyć się tragicznie. Zapalenie skóry czy infekcja
jest niczym w porównaniu do boreliozy. – Jest ona nie tylko bardzo trudna do zdiagnozowania. Wiąże się także z długotrwałym leczeniem. U psów objawia się najczęściej skokami temperatury, bólami stawów i apatycznością – wylicza weterynarz.
Ta niespecyficzna w objawach choroba może doprowadzić do uszkodzenia układu nerwowego, szczególnie mięśnia sercowego. – Leczy się ją najczęściej antybiotykami. Jednak jest to bardzo długotrwałe leczenie związane z późniejszą rehabilitacją. Dodatkowo przez zmiany zachodzące w układzie nerwowym nigdy nie wiadomo, czy pies po powrocie do zdrowia będzie w pełni wydolny – opowiada specjalista.
Dlatego, jak radzi weterynarz, najlepiej jest zapobiegać ewentualnym atakom kleszczy. – Po powrocie ze spaceru, dobrze jest porządnie wyczesać sierść psa, bo kleszcze w początkowej fazie rozwoju są praktycznie niezauważalne – radzi. Pajęczaki atakują najczęściej w lasach, parkach i na łąkach. – Generalnie wszędzie tam, gdzie występują wysokie trawy i wilgoć – dodaje.