Kierowca czy pieszy. Kto ma rację?

17

Stała na przejściu dla pieszych, oczekując na zielone światło, kiedy ochlapał ją przejeżdżający autobus. Teraz 23-letnia Magda domaga się zwrotu kosztów za czyszczenie ubrań. Czy jej żądania są uzasadnione?

 

W ostatnich dniach stycznia pogoda nie sprzyjała przechodniom. Chodniki śliskie, a do tego zalegające błoto pośniegowe. 23-letnią lubiniankę dodatkowo spotkała przykra sytuacja. Ochlapał ją przejeżdżający w pobliżu autobus.

– Na przejściu dla pieszych przy ulicy Szpakowej zostałam ochlapana błotem pośniegowym przez autobus PKS-u – opowiada nasza Czytelniczka. – Zapisałam numery rejestracyjne pojazdu. Zabrudzone były moje ubrania i twarz, co było dla mnie karygodne, dlatego napisałam skargę do przewoźnika, że kierowcy jeżdżą z niedostosowaną prędkością do warunków panujących na drodze, Chciałam też starać się o pokrycie kosztów czyszczenia ubrań, gdyż nie stać mnie na wydatki, które nie wyniknęły z mojej winy – mówi rozżalona.

Odpowiedź, którą uzyskała lubinianka jest dla niej niezrozumiała.

„Na okoliczność skargi kierowca złożył wyjaśnienie, w którym informuje, że nie przypomina sobie takiego faktu. Ponadto doskonale Pani wie, jakie w tych dniach panowały i jakie są warunki drogowe. Kierowca prowadząc pojazd musi uważać na innych użytkowników jezdni i bezpiecznie dowieźć ludzi do pracy. Nie jest w stanie rozglądać się czy jest ktoś na chodniku. Dlatego też piesi winni przewidzieć niektóre sytuacje” – to fragment listu, który dotarł do pani Magdaleny.

Lubinianka nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Nie stać jej na procesy sądowe, dlatego liczy, że PKS jednak przyzna się do błędu i zwróci koszty czyszczenia ubrań.

– Może niektórzy po prostu nie nadają się na kierowcę? Jeżdżą zdecydowanie za szybko, a PKS ich broni. Gdybym przechodziła z miejscu niedozwolonym to nie poruszałabym tej sprawy ale stałam przepisowo przy przejściu dla pieszych i nie na krawężniku tylko troszkę dalej. Zastanawia mnie, czy gdyby kierowca potrącił pieszego, wyjaśnienie byłoby takie samo – pyta ironicznie kobieta.

Jak to bywa w przypadku podobnych konfliktów, racja zwykle leży pośrodku. Dyrekcja PKS-u przyznaje wprawdzie, że kierowca nie zauważył pieszej na chodniku, nie znaczy to jednak, że taka sytuacja nie miała miejsca.

– Nie kwestionujemy, że tego zdarzenia nie było, bo wiemy, że takie sytuacje się zdarzają – tłumaczy Kazimierz Ziółkowski, dyrektor lubińskiego PKS. – Trudno tutaj rozstrzygać o winie, ale jeśli pani przedstawi nam rachunek za pranie zabrudzonej odzieży, na pewno zwrócimy jej pieniądze – zapewnia dyrektor.

 

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY