LUBIN. – To celowe działanie na szkodę spółki! Wprowadzenie zagranicznego inwestora, pozwolenie mu na czerpanie ogromnych zysków, a teraz jeszcze płacenie za wycofanie się z projektu. Temu powinny przyjrzeć się organy ścigania – tak o współpracy KGHM z niemiecką firmą HMS Bergbau mówi Józef Czyczerski, szef miedziowej Solidarności. Związkowiec nie wyklucza zgłoszenia sprawy do prokuratury, bo – jak mówi – zawiązanie miedziowo-saksońskiej spółki i związane z tym działania są mocno podejrzane.
Jak tłumaczy związkowiec, niemiecki partner KGHM pieniędzy do interesu nie chciał dołożyć, bo zwyczajnie ich nie miał, ale zyski miał czerpać ogromne. – I teraz nagle zarząd decyduje, że chce działać sam, a Niemców wykluczyć. Co więcej, te negocjacje o wyjściu ze spółki już zakończono i HMS Bergbau otrzymał za to ogromne pieniądze. Po to ich wprowadzili do KGHM, żeby nachapali się pieniędzy i ostatecznie zostali odsunięci? I dlaczego przez tyle lat nic w tej sprawie nie robili? Teraz, kiedy znów kończy się koncesja przygotowują się do odwiertów? – pyta związkowiec.
KGHM ogłosił przetarg na „wykonanie otworów badawczych w celu zbadania mineralizacji rudnej na obszarze Weißwasser” w Niemczech. Zapytany o szczegóły tej inwestycji – rzecznik KGHM, Dariusz Wyborski – odpowiada, że odwierty nie zostały jeszcze przeprowadzone.
– Na podstawie prac archiwalnych wiemy, że ten obszar jest bardzo perspektywiczny. Potwierdzenie tej teorii będzie możliwe po dokonaniu odwiertów, które planujemy rozpocząć w najbliższym czasie – potwierdza rzecznik.
Dariusz Wyborski potwierdza też, że Polska Miedź chciałaby się zająć tą inwestycją samodzielnie, czyli bez udziału wspólnika, jakim dotąd był HMS Bergbau.
– Obecnie KGHM negocjuje z partnerem niemieckim warunki jego wyjścia z przedsięwzięcia i możliwość samodzielnej realizacji prac. W najbliższym czasie będziemy informowali o dalszych krokach dotyczących realizacji tego projektu – dodaje dyrektor biura prasowego.
I właśnie to nagłe wykluczenie niemieckiego wspólnika wywołało poruszenie. – To po to wcześniej zwracali się do niemieckiego Wyższego Urzędu Górniczego o dopuszczenie niemieckiego partnera, żeby teraz zapłacić mu za odejście? Mieli koncesję tylko dla siebie, po co było tam wprowadzać Niemców? – pyta zdenerowany Józef Czyczerski.
Przy okazji związkowiec zdradza kulisy polsko-niemieckiej współpracy, dotyczącej właśnie szukania złóż w Saksonii. – Początkowo sprawą zajmował się KGHM Cuprum, który jeszcze w 2007 roku otrzymał koncesję na eksploatację tego złoża, ważną do 2010 roku. Ale nic w tym temacie nie robili. Kiedy koncesja zaczęła się kończyć, Cuprum zwrócił się do saksońskiego WUG o przedłużenie koncesji i możliwość dopuszczenia partnera, jakim jest właśnie HMS Bergbau – opowiada Czyczerski.
Od Cuprum sprawę przejęła Polska Miedź. Zawiązano specjalną spółkę KGHM HMS Bergbau. Lubiński koncern miała tam 74,9, a Niemcy – 25,1 proc. udziałów. – Problem w tym, że Niemcy nie mieli pieniędzy na inwestycje, więc KGHM chciał doinwestować spółkę na 13,5 mln euro. Złożyłem wtedy doniesienie do prokuratury o działaniu na szkodę spółki, ale ponieważ rada nadzorcza nie zgodziła się na doinwestowanie – prokurator nie dopatrzył się tu przestępstwa i sprawę umorzył – relacjonuje.
Józef Czyczerski stawia sprawę jasno: – Nie jestem takim optymistą jak zarząd. Znów będziemy ze wstydem ewakuować się z miejsca eksploatacji, jak to było w Kongo. KGHM pcha się w takie zaułki, a potem mówi się o ryzyku gospodarczym. To powinna zbadać prokuratura – podsumowuje Czyczerski.