Po dwóch miesiącach miedziowi związkowcy otrzymali wreszcie odpowiedź na list, który wysłali do premiera Donalda Tuska. Odpisał im jednak nie szef polskiego rządu, lecz… przedstawiciel skarbu państwa Zdzisław Gawlik. – Już po tym, że zlecono to ministerstwu, widać, że nikomu nie zależało na merytorycznej odpowiedzi na nasze pytania, lecz jedynie chciano odfajkować i mieć z głowy – stwierdza Ryszard Zbrzyzny, szef ZZPPM.
– W tej odpowiedzi jest wiele banałów i nic więcej – dodaje zaraz przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. – Wiele rzeczy o których mowa w naszym liście zostało także pominiętych w trakcie przygotowywania przez ministerstwo odpowiedzi.
Banały otrzymali związkowcy między innymi w odpowiedzi na pytanie, czy skarb państwa pobierze ze spółki dywidendę za rok 2008. „W budżecie na rok 2009 zarząd założył pozostawienie całego zysku za rok ubiegły w spółce. Ostateczna decyzję w sprawie podziału zysku podejmie zwyczajne walne zgromadzenie spółki” – czytamy w piśmie z ministerstwa.
– To oczywiście jest prawda odkryta przez pana ministra – ironizuje Zbrzyzny. – Wiemy, kto na walnym podejmuje decyzje ostateczne, przy prawie 42-procentowym zaangażowaniu w spółkę ministra skarbu państwa. Tak enigmatyczna odpowiedź wskazuje, że należy oczekiwać na walnym kolejnej wielomiliardowej dywidendy.
Oczywiście związkowcy chcieliby, aby w tym roku nie wypłacono akcjonariuszom żadnej dywidendy. Według nich działania podejmowane przez prezesa KGHM Mirosława Krutina, a raczej ich brak, dają oręż do ręki ministrowi, umożliwiając uzasadnienie wyprowadzenia dużej sumy z Polskiej Miedzi.
– KGHM dryfuje, dzisiaj nie ma mocnego ośrodka zarządczego. Zarząd nie podjął żadnej istotnej decyzji, która by nas angażowała w poważne wydatki inwestycyjne w tym i w kolejnych latach – stwierdza Ryszard Zbrzyzny. – Być może jest to celowa polityka pana prezesa, dająca argumenty ministrowi skarbu państwa, aby pobrać jak największą ilość dywidendy. W KGHM nie ma bowiem żadnej szansy, by w roku 2009 zaangażować w istotne przedsięwzięcia znaczące kwoty, bo te które są dzisiaj to są tylko inwestycje odtworzeniowe.
Związkowcy pisząc list, mieli nadzieję, że uda im się spotkać osobiście z premierem bądź z osobą przez niego upoważnioną.
– Chcieliśmy uzyskać odpowiedź na temat tego jak KGHM powinien wyglądać za pięć, dziesięć czy piętnaście lat – wyjaśnia Zbrzyzny. – Dostaliśmy natomiast informację o inwestycjach przeprowadzonych przez firmę w ciągu ostatnich trzech lat.
Na razie związkowcy nie zamierzają podejmować żadnych działań. Postanowili poczekać do czerwca, do walnego zgromadzenia akcjonariuszy, kiedy to wygaśnie kadencja obecnego zarządu.
– Uważam, że prezes Krutin zatracił zdolność kierowania tą firmą już kilka miesięcy temu, w momencie kiedy wygenerował potężny konflikt społeczny w firmie – mówi Zbrzyzny. – Tylko kryzys uratował go na tym stanowisku, bo śmiem twierdzić, że pod koniec roku 2008, w październiku listopadzie, mielibyśmy strajk generalny w tej firmie, który by wysadził ten zarząd z panem Krutinem na czele. Jeżeli pan prezes chce przenieść KGHM do Ameryki, bo z Afryki wycofaliśmy się rzekomo, to niech sam się przeniesie i tam tworzy na prywatnych warunkach i za prywatne pieniądze miejsca pracy dla Indian amerykańskich – dodaje. – Analitycy wystawiają zarządowi pozytywną laurkę i wcale się nie dziwię, bo oni tylko oceniają firmę przez pryzmat mamony, a nie przez pryzmat długoletnich strategii. Będziemy robić wszystko, by ta strategia nie była realizowana – ostrzega lider związkowców.
MRT