Jak to jest z pracami domowymi? Kurator zabiera głos

5107

Szkoły są dwie: jedna – zgodnie ze starym modelem nauczania – to zasypywanie uczniów pracami domowymi. Druga – którą stosuje młodsza kadra – to odciążenie uczniów i zupełny brak zadań. A jak być powinno: zadawać czy nie? I druga sprawa czy takie prace są legalne? W związku z licznymi skargami i zapytaniami od rodziców głos w tej sprawie zabiera dolnośląski kurator oświaty Roman Kowalczyk.

Fot. RODNAE Productions/Pexels

Dawniej normą było, że uczniowie wracają ze szkoły do domu, gdzie do odrobienia mają jeszcze sporo zadań. Dodatkowo, przed sprawdzianem lub kartkówką, sporo wiedzy należy jeszcze przyswoić.

Dziś pojawia się w tej sprawie coraz więcej wątpliwości. Mają je także nasi Czytelnicy.

– Córka od pierwszej klasy jest zasypywana pracami domowymi. Ja rozumiem: wyrobienie nawyku, pierwsze obowiązki. Ale jeśli tego jest tak dużo, już na starcie jej szkolnej ścieżki, pojawia się niechęć – zwraca uwagę jedna z mam. – Co więcej, w tej samej szkole, jej rok starsza koleżanka takich prac już nie ma właściwie wcale. Bo taki model nauczania stosuje inna z nauczycielek. To ja się pytam gdzie jest tu jakaś logika, gdzie sprawiedliwość? – dodaje.

Podobnych zapytań coraz więcej zaczęło też wpływać do Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. Roman Kowalczyk wydał oświadczenie, w którym rozwiewa wątpliwości rodziców oraz pedagogów. Kurator powołuje się tutaj m.in. na przepisy prawa oświatowego, zaznaczając przy tym, że formy pracy uczniów i zasady ich oceniania określa statut szkoły. Jednocześnie podkreśla, że zadawanie prac domowych jest legalne, dodając, że w opinii Rzecznika Praw Dziecka „praca domowa pełni ważne funkcje dydaktyczne, utrwala wiadomości zdobyte podczas zajęć w szkole, rozwija inicjatywę ucznia, kształci samodzielność myślenia i działania”.

„To nauczyciel w sposób najbardziej wiarygodny i kompetentny może ocenić indywidualne potrzeby swojego ucznia. W przypadku odczucia, że uczeń jest przeciążony pracami domowymi, można zgłosić problem nauczycielowi danego przedmiotu, w następnej kolejności wychowawcy i dyrektorowi szkoły, który sprawuje w szkole nadzór pedagogiczny. Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać we wspólnocie szkolnej, w spokojnej, merytorycznej rozmowie”

– podsumowuje kurator oświaty.


POWIĄZANE ARTYKUŁY