Na początku roku prezes Pietryszyn zapewniał, że usiądziemy do rozmów. Wiadomo, że w profesjonalnym klubie nie odwleka się z zawodnikami przedłużenia kontraktu do ostatniej chwili, tylko odpowiednio wcześniej zasiada się do rozmów. Moja stara umowa obowiązywała do czerwca, więc nadszedł odpowiedni moment na negocjacje. Chodzi o to, żeby obie strony postępowały uczciwie i nie było żadnych niedomówień. Mam nadzieję, że prezes nie chciał stracić dobrego zawodnika (śmiech). I właśnie to zadecydowało o zawarciu nowej umowy – mówi Dariusz Jackiewicz, który niedawno podpisał nowy kontrakt z Zagłębiem Lubin.
Co zadecydowało o tym, że zdecydowałeś się przedłużyć kontrakt z Zagłębiem?
– Nie ukrywam, że to była trudna decyzja. Wiadomo, że odszedł od nas kilkanaście dni temu Wojtek Łobodziński, jeden z filarów naszej drużyny. Jednakże do parafowania nowej umowy namówił mnie prezes. Sternik Zagłębia przekonywał, że w klubie nadal będzie wszystko w porządku, że warto grać w Lubinie, bo Zagłębie to nadal dobry zespół. I panu Pietryszynowi udało się mnie przekonać.
A kiedy pojawiły się pierwsze sygnały ze strony klubu, że działacze są zainteresowani przedłużeniem z Tobą umowy?
– Na początku roku prezes Pietryszyn zapewniał, że usiądziemy do rozmów. Wiadomo, że w profesjonalnym klubie nie odwleka się z zawodnikami przedłużenia kontraktu do ostatniej chwili, tylko odpowiednio wcześniej zasiada się do rozmów. Moja stara umowa obowiązywała do czerwca, więc nadszedł odpowiedni moment na negocjacje. Chodzi o to, żeby obie strony postępowały uczciwie i nie było żadnych niedomówień. Mam nadzieję, że prezes nie chciał stracić dobrego zawodnika (śmiech). I właśnie to zadecydowało o zawarciu nowej umowy. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że pan Pietryszyn przedstawił mi widmo dobrego zespołu, który utrzyma się w Lubinie, nawet w przypadku degradacji. Mam jednak nadzieję, że ona nie nastąpi, chcemy by klub grał nadal w pierwszej lidze i ciągle wierzymy w zmianę wyroku.
Czy w międzyczasie pojawiły się oferty z innych klubów?
– Miałem propozycje gry zagranicą. Myślę, że również w Polsce znalazłbym sobie jakiś klub, mam bowiem ambicje nadal grać w pierwszej lidze. Jednak zapewnienie prezesa pomogło mi w podjęciu decyzji i zostałem w Lubinie.
Możesz zdradzić skąd miałeś oferty?
– Wiadomo, że w takim przypadku w grę wchodzą Cypr i Malta. Jest tam ciepło, a miło by było na koniec kariery jeszcze gdzieś wygrzać stare kości (śmiech). Ja natomiast mam swoje ambicje, nie czuje się wypalony i chciałbym jeszcze w piłce coś osiągnąć.
Czy Zagłębie jest mocniejsze, niż jesienią? Popatrzmy. Odszedł Wojtek, odszedł Andrzej Szczypkowski, ale pojawił się Mate Lacić oraz Radek Janukiewicz. Jakie jest Twoje zdanie?
– Nie od dziś wiadomo, że Wojtek i Andrzej, to były dwie bardzo ważne osoby w tej drużynie. Ale w naszym zawodzie powszechne jest takie powiedzenie: „Dziś jesteś tutaj, jutro jesteś gdzie indziej” – oznacza to tyle, że trzeba przyszykować się na odejście niektórych chłopaków, a przede wszystkim, że nie ma ludzi nie do zastąpienia. Zawsze jest tak, że ktoś musi zakończyć przygodę z piłką, albo zmienić klub. Wszyscy spodziewali się transferu Wojtka do lepszego klubu i również trener się z tym liczył. Szukał zatem godnych następców. Miejmy nadzieję, że takich właśnie znalazł. Choć przyznaje, ciężko będzie zastąpić takie osobowości.
A kto według Ciebie jest takim następcą Wojtka.Szymon Pawłowski, Rui Miguel, czy może jeszcze ktoś inny?
– Trudno mi jest na to pytanie odpowiedzieć. Ostatnio, w grach sparingowych na tej pozycji występowało trzech zawodników, Szymek, Rui i Dawid Plizga. Powiem szczerze, że wszyscy są bardzo utalentowani i trener będzie miał ciężki orzech do zgryzienia – na kogo postawić. Wszyscy są prawonożni, aczkolwiek świetnie radzą sobie także na lewej flance.
Czy odczuwasz już delikatny stres przed pierwszym meczem ligowym?
– To nie jest wielki stres, ale wiadomo, że zawsze się przeżywa taką sytuację. Nigdy nie podchodzi się do meczu obojętnie. Może to nie jest stres, ale nazwijmy to uczucie takim stresikiem. Gdyby podchodziło się do tego bez emocji, to by oznaczało, że coś jest nie tak. Także ze mną. (śmiech)
Czy to dobrze, że Zagłębie rozpoczyna rundę od dwóch ciężkich meczów z Bełchatowem i Lechem Poznań?
– Trudno jednoznacznie stwierdzić. Pokutuje przekonanie, że może lepiej wejść w rytm meczowy mierząc się ze słabszymi przeciwnikami. Ale akurat nam się tak ułożyła drabinka i musimy grać. Zaczynamy od Bełchatowa i trzeba wygrać z Bełchatowem.
Czy decyzja podjęta przez Wydział Dyscypliny będzie wam ciążyć na murawie?
– To ciężkie pytanie. W szatni wolimy nie podejmować tego tematu, staramy się to zostawić na zewnątrz. Ale jak będzie w rzeczywistości? Chyba różnie. Ja osobiście nie myślę o tym, skupiam się wyłącznie na najbliższym meczu. Nie myślę o tym, że za rok będę grał w drugiej lidze, na dziś gram w pierwszej.
Jakie są główne cele Zagłębia na wiosnę?
Na pewno Puchar Polski i jak najlepsze miejsce w tabeli na koniec rozgrywek. Ale na puchar nastawiamy się najbardziej. W przypadku degradacji, to byłby ewenement, gdybyśmy zagrali w europejskich pucharach. Z tego co pamiętam, ostatni raz taka sytuacja, że drugoligowiec reprezentował nasz kraj w pucharach, miała miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy po Puchar Polski sięgnęła Miedź Legnica.
A jak wyglądająTwoje indywidualne cele?
– Podobnie jak całego zespołu: jak najwyższe miejsce w lidze, marzę także o Pucharze Polski. Przede wszystkim jednak chciałbym, żeby dopisywało mi zdrowie.
Informacja Prasowa Zagłębie Lubin SSA
fot. zaglebie-lubin.pl