Mówi, że został brutalnie potraktowany przez pracowników lubińskiej izby wytrzeźwień, że przez 10 godziny leżał skrępowany pasami. Pokazuje rany, które zostawiły na jego ciele więzy – lubinianin złożył zażalenie na policji na pracowników izby wytrzeźwień. To czy rzeczywiście został źle potraktowany, wyjaśnią funkcjonariusze.
Mężczyzna nie chce by jego nazwisko podawane było do publicznej wiadomości. Przyznaje, że był pijany. Twierdzi, że na ulicy Mickiewicza zatrzymali go policjanci i zaproponowali, że podwiozą do domu, lecz zamiast do swojego mieszkania trafił do izby wytrzeźwień. Mówi, że wszystko pamięta z tamtej nocy, nie potrafi jednak powiedzieć, czy był badany na zawartość alkoholu we krwi czy nie.
– Zostałem skrępowany bardzo mocno pasami. Po dwóch godzinach zacząłem wyć z bólu i tracić czucie w ręce – opowiada lubinianin. – Przeleżałem tak 10 godzin, choć prosiłem, żeby mnie uwolniono lub chociaż poluzowano pasy. Nie zrobiono tego. Nie byłem agresywny, może za bardzo dyskutowałem, co nie spodobało się pracownikom.
Robert Kozon, dyrektor MOPiWTU, które zarządza lubińską izbą wytrzeźwień, trochę inaczej przedstawia tamtą sytuację.
– Ten pan został znaleziony wieczorem 3 grudnia przez policjantów na chodniku. Miał 2,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Gdy trafił do nas, lekarz dyżurny podjął decyzję o unieruchomieniu go w pasach – relacjonuje dyrektor Kozon. – Później kiedy lekarz uznał, że mężczyzna trochę przetrzeźwiał, chciał go odpiąć. Ten jednak rzucił się na pracowników izby i im odgrażał. Dlatego ponownie został zapięty.
Gdy lubinianin rano wyszedł z izby, skierował się od razu na pogotowie. Tam lekarz przeprowadził obdukcję. Mężczyzna miał skręcony prawy bark i kilka obrażeń na ciele, między innymi na nadgarstkach i kostkach. Kolejne kroki mężczyzna skierował na komendę policji. Tutaj złożył skargę na pracowników izby wytrzeźwień.
– Powołaliśmy niezależnego biegłego, który oceni obrażenia mężczyzny. Obecnie prowadzone jest postępowanie w tej sprawie – informuje Elwira Buczek, rzeczniczka lubińskiej policji.
Lubinianin zapewnia, że nie pozostawi tej sprawy.
– Nigdy wcześniej nie trafiłem na izbę wytrzeźwień. Wolę iść na dołek niż do izby wytrzeźwień. To jakaś izba tortur. Nigdy nie przeżyłem takiego bólu jak tam. Czuję się upodlony. Ponad 10 godzin wyłem z bólu – żali się lubinianin. – Chcę aby ponieśli ją pracownicy izby wytrzeźwień.
Pracownicy izby wytrzeźwień obstają przy swojej wersji wydarzeń, twierdząc, że mężczyzna był agresywny i obrażenia, które ma na ciele, spowodował sam, szarpiąc się w pasach. Zaś lubinianin pamięta tamtą noc zupełnie inaczej. Uważa, że nie był agresywny, jedynie być może nieco uciążliwy przez swoją chęć dyskutowania. Nie pamięta też, żeby się szarpał. Według niego zbyt mocno zapięto mu pasy, stąd wszystkie obrażenia.
Czyja wersja jest prawdziwa? Najprawdopodobniej rzeczywisty przebieg wypadków policjanci poznają, gdy obejrzą kasetę z monitoringu, który znajduje się w izbie wytrzeźwień.
– Widziałem kasetę. Wersja tego pana odbiega od tego co się stało – uważa dyrektor Kozon.
MRT