– Życzymy naszym dawcom, żeby byli zdrowi i zawsze do nas przychodzili. Dopóki nie będzie sztucznej krwi, ich pomoc jest bezcenna – mówi Joanna Jarmolińska, szefowa lubińskiej stacji RCKiK. Dziś obchodzimy Światowy Dzień Krwiodawcy.
Święto krwiodawców ustanowione zostało w dzień urodzin dr. Karla Landsteinera, który w 1901 roku odkrył grupy krwi A, B i 0, a w 1930 roku otrzymał za to nagrodę Nobla. Dziesięć lat później odkrył czynnik Rh. Bez tego nie byłoby m.in. współczesnej hematologii, immunologii czy transfuzjologii.
Do lubińskiej stacji Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa dziennie przychodzi 25-30 osób, chociaż zdarzają się takie dni, jak ostatni czwartek, gdy pojawiło się aż 90 dawców.
– Nie ukrywam, że dużo zmieniło się od wprowadzenia przepisów, że po oddaniu krwi dawcy przysługują dwa dni wolnego. Są osoby, które w ten sposób organizują sobie dłuższy weekend, dlatego w poniedziałki i czwartki musieliśmy wydłużyć godziny pracy – mówi Joanna Jarmolińska, kierownik stacji. – Dla nas najważniejsze jest to, że nas przychodzą. Na razie jest dobrze i mamy nadzieję, że tak zostanie.
– Po raz pierwszy oddałem krew w 1985 roku – mówi Krzysztof Lewicki. – Poszedłem do RCKiK z… ciekawości. Po prostu chciałem zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Zobaczyłem i do dziś oddałem już 75 litrów krwi. Zachęcam wszystkich, żeby do nas dołączyli.
Na dziś w Lubinie bardzo potrzebna jest krew grup A, B i 0 – wszystkie z odczynnikiem Rh(D)-.
– Cały czas mamy grupy deficytowe, ale to zawsze pojawia się falami. Nagle zaczyna brakować jednej grupy, a zaraz potem mamy jej dużo, za to pojawią się poważne braki w innej. Nie wiemy, co powoduje, że dawcy przychodzą do nas takimi grupami – śmieje się Jarmolińska. – Co do zasady zawsze potrzeba krwi minusowej.
Pracownicy RCKiK nauczyli się działać w reżimie sanitarnym. Z powodu pandemii doszedł im jeszcze obowiązek sprawdzania, czy dawca nie powinien akurat przebywać w kwarantannie i izolacji.
– Oswoiliśmy już pandemię. Dbamy o to, by do banku trafiała krew od zdrowych osób, pobieramy osocze. Krwiodawcy zaczynają do nas wracać. Przyznam, że denerwujemy się trochę na widok osób w źle założonych maseczkach – mówi szefowa lubińskiego RCKiK. – Ale przede wszystkim życzymy naszym dawcom, żeby byli zdrowi i zawsze do nas przychodzili. Dopóki nie będzie sztucznej krwi, ich pomoc jest bezcenna – podkreśla.