Holendrzy oczarowali Ulatowskiego

19

RafalUlatowski.JPGZmagania najlepszych szesnastu drużyn w Europie, które od kilku dni toczą się na boiskach Austrii i Szwajcarii, elektryzują fanów piłki nożnej na Starym Kontynencie. Mistrzostwa Europy z zapartym tchem śledzi także trener Zagłębia Lubin, Rafał Ulatowski. Szkoleniowca „Miedziowych” podpytaliśmy o wrażenia płynące z inauguracji EURO, postawę Polaków w meczu z Niemcami i szansę biało-czerwonych na awans z grupy B.

– EURO 2008 już się rozpoczęło. Jakie masz odczucia związane z tą imprezą? Zachwycił Cię swoim poziomem jakiś mecz?
– Może nie jeden konkretny mecz. Jestem zdumiony postawą reprezentacji Holandii, ponieważ nie spodziewałem się, że Oranje będą w tak wielkiej formie już na początku zmagań o Mistrzostwo Europy. Raczej spodziewałem się, podobnie jak wszyscy, że to Francuzi i Włosi będą nadawać ton rywalizacji w tej grupie. Natomiast zaskoczyła mnie jedna rzecz. Tyle lat oglądamy spotkania piłkarskie, tyle lat pasjonujemy się tą dyscypliną, a wczoraj spotkałem się z czymś nowym w piłce. Myślę tutaj o pierwszej bramce dla Holendrów strzelonej przez Ruuda van Nistelrooya. Wszyscy myśleli, że snajper drużyny prowadzonej przez Marco van Bastena był na pozycji spalonej, a tymczasem okazuje się, że jest taki przepis, który mówi, że nawet jeśli zawodnik leży poza boiskiem, to i tak bierze udział w akcji. W ciągu trzydziestu lat oglądania meczów piłkarskich nie spotkałem się jeszcze z czymś takim. Było to dla mnie nowe przeżycie, które sprawia, że piłka nożna fascynuje w dalszym ciągu.

– Postawa którego z zespołów najbardziej Cię zaskoczyła?
– Jestem pod wrażeniem Holendrów i dwóch kontrataków, które wyprowadzili, bowiem jeśli mnie pamięć nie myli, to bramka na 2:0 autorstwa Sneijdera padła po tym, jak najpierw van Bronckhorst po strzale jednego z Włochów zablokował piłkę na linii bramkowej! Następnie podłączył się pod akcję swojego zespołu, przebiegł z futbolówką kilkadziesiąt metrów, po czym idealnie dośrodkował na głowę Kuyta, ten zaś zgrał do Sneijdera. Coś genialnego.
Mam wielki szacunek do van Bronckhorsta, gdyż jest to zawodnik, który ma już trzydzieści parę lat i, jak się wydawało, najlepsze lata gry w piłkę za sobą. Grał już w Barcelonie, wcześniej w Arsenalu, teraz „jedynie” w Feyenoordzie, a tymczasem w pierwszym meczu zaprezentował świetną formę. Reasumując – jak dotąd mamy piękne mistrzostwa i oby tak dalej.

– Piękne mistrzostwa, ale nie dla Polaków. Jak ocenisz postawę „Biało-Czerwonych” w meczu z Niemcami? Przychylasz się do opinii, że Polacy zagrali niezły mecz, czy uważasz, że zaprezentowali się poniżej oczekiwań?
– Uważam, ze jadąc na mistrzostwa, przede wszystkim trzeba być skutecznym. Dlatego w moim odczuciu nie można usprawiedliwiać się tym, że znowu zagraliśmy dobrze, że byliśmy blisko historycznego zwycięstwa. Trzeba być skutecznym w każdym meczu, walczyć o punktu i je zdobywać. Oczywiście, teraz wiele osób mówi, że porażka z Niemcami była niejako wkalkulowana w bilans naszego zespołu na EURO. Chciałbym jednak zauważyć, że wynik uzyskany w Klagenfurcie sprawia, że stanęliśmy pod ścianą przed kolejnym pojedynkiem w grupie z Austriakami. Bowiem zarówno my, jak i gospodarze, którzy także przegrali swój pierwszy mecz na turnieju, znajdujemy się w takiej sytuacji, że porażka w kolejnym meczu pozbawi którąś z ekip szans na awans z grupy. Dlatego jestem zdania, że pojedynek z piłkarzami prowadzonymi przez Josefa Hickersbergera będzie jeszcze cięższy niż konfrontacja z Niemcami. Pamiętajmy, że Austriacy to jeden z gospodarzy zmagań, dlatego swój kolejny pojedynek rozegra na wiedeńskim Praterze szczelnie wypełnionym kibicami, którzy mocno będą dopingować swój zespół.
Mnie osobiście martwi to, ze wypadł „Żuraw”, a wcześniej Błaszczykowski, czy Kuszczak, a więc zawodnicy, którzy mieli stanowić o sile zespołu. Jestem jednak życiowym optymistą, dlatego zakładam, że mecz z Austrią ułoży się po naszej myśli, choć jak już powiedziałem będzie to piekielnie trudne spotkanie.

– Byłeś zszokowany zmianami, jakie dokonał w trakcie spotkania z Niemcami selekcjoner reprezentacji Polski. Myślę tutaj o obecności na boisku Łukasza Piszczka, który – jak powiedział jeden z komentatorów – kilka dni przed inauguracją mistrzostw jadł kebaby w trakcie urlopu na Rodos, a o powołaniu na turniej dowiedział się dosłownie na godziny przed pierwszym spotkaniem…
– Widzę, że słuchałeś Tomasza Hajty (śmiech). Mówiąc poważnie, ja nie chcę kwestionować i oceniać decyzji podjętych przez selekcjonera. Naszym celem jest wyjście z grupy i ten cel wciąż jest do zrealizowania. Zwycięstwa nad Austrią i Chorwacją pozwolą nam wypełnić plan, jaki sobie założyliśmy. Wracając do Piszczka, może trener Beenhaker uważał, że powołując go w miejsce Błaszczykowskiego będzie to gotowy do gry zawodnik, który wypełni konkretną pozycję – będzie rywalizować z Wojtkiem Łobodzińskim o miejsce na prawej pomocy. Nie mnie dociekać.

– Zaskoczyła Cię postawa Rogera?
– Przyznam szczerze, że zaskoczył mnie. Pamiętam go z gry w Legii, gdzie grał na nieco innych pozycjach. Natomiast w meczach, w których go widziałem, czyli z Albanią i Danią to nie był ten Roger, na którego czekaliśmy. Już jednak w pojedynku z Niemcami wszedł na boisko po przerwie, dał dobrą zmianę, pociągnął zespół do przodu. Miał kilka błyskotliwych zagrań, udanie dryblował, strzelał nawet na bramkę, a jego grę można ocenić bardzo pozytywnie. Myślę, że po kontuzji Maćka Żurawskiego to właśnie Roger będzie grał na jego pozycji. Aczkolwiek przychylam się do opinii, którą wygłasza Zbigniew Boniek, uważając, że potrzeba nam trochę więcej centymetrów i kilogramów z przodu. Teraz można się tylko zastanawiać, kto ma być tym wysuniętym napastnikiem. Bo nawet jeśli cofniemy Ebiego Smolarka na lewą pomoc, to wówczas coś trzeba zrobić z Jackiem Krzynówkiem. Ten z kolei gra na miejscu Rogera, czy Roger na miejscu Krzynówka. A w tym momencie brakuje nam napastnika. Uważam też, że o miejsce w składzie nie powinien obawiać się Łobodziński. Został więc problem napastników: jest Saganowski, Zahorski, Piszczek…

– Którego z nich Ty byś wystawił w pojedynku z Austrią?
– Mam to szczęście, że nie muszę się nad tym zastanawiać. Aczkolwiek rozmawiamy już jakiś czas i nadal nie wymyśliliśmy nazwiska, które mogłoby wejść na pozycję klasycznej „dziewiątki” – posiłkując się terminologią Leo Beenhakera. Nie jest to prosty temat.

– Czy wobec tego mamy szanse wygrać z Austrią i Chorwacją i tym samym wywalczyć awans z grupy?
– Oczywiście, że mamy. Cały czas wracamy do tego pamiętnego meczu z Portugalią, wygranego u siebie. Trener Beenhaker twierdzi, że przez siedemdziesiąt minut graliśmy dobrze z Niemcami i, uważam, ten optymizm trzeba przenieść na zawodników w czwartek. Powtórzę jednak, że w moim odczuciu starcie z gospodarzami turnieju będzie miało jeszcze większy ciężar gatunkowy niż pojedynek z Niemcami. Wtedy nie staliśmy pod ścianą, teraz znajdujemy się właśnie w takiej sytuacji. Każdy błąd indywidualny, taki jaki miał miejsce przy bramce na 2:0 dla Niemców, lub takie wpadki popełniane przez naszych defensorów, gdy próbowaliśmy łapać niemieckich napastników na pozycji spalonej, absolutnie nie mogą się powtórzyć w meczu z Austriakami. Wówczas bowiem może paść gol, który pozbawi nas nadziei na awans z grupy.

– Kto może wygrać EURO? Jeden z faworytów: Francja, Włochy, Hiszpania, Niemcy, czy Holandia, czy może jednak trafi nam się podobna niespodzianka, jak cztery lata temu, gdy niespodziewanie triumfowali Grecy?
– Przede wszystkim uważam, że Holendrzy nie byli faworytem mistrzostw. W tej roli wszyscy zaczęli upatrywać drużynę Oranje dopiero po wczorajszym meczu, gdy zdeklasowali Mistrzów Świata, Włochów. Jestem zaskoczony postawą drużyny Roberto Donadoniego. Zaskoczyli mnie także Francuzi, którzy mieli bezbarwny początek. Czekam natomiast na pojedynek Hiszpanów, gdyż jest to zespół o sporym potencjale, który gra ciekawą piłkę. Do grona faworytów zaliczyłbym także Niemców, którzy rozkręcają się na wielkich imprezach z każdym kolejnym meczem, a także Portugalię, która w meczu z Turcją zaprezentowała w kilku momentach spory potencjał w ofensywie. Myślę, że ktoś z tych zespołów zgarnie Mistrzostwo Europy.

– A Rosja, typowana przez wielu na "czarnego konia" turnieju?
– Cóż…ciężko powiedzieć. Prezentowali się dobrze w eliminacjach, zaś na niwie klubowej kapitalnie prezentował się Zenit Sankt Petersburg, na którego graczach oparta jest reprezentacja Sbornej. Przyznam, że czekam z niecierpliwością na dzisiejszy mecz Rosjan, gdyż jestem ciekaw, czy można utrzymać tak doskonałą dyspozycję fizyczną na przestrzeni kilku tygodni. Bo przecież od półfinałowych starć Zenita z Bayernem minął miesiąc czasu, a wówczas piłkarze Zenitu byli w kosmicznej dyspozycji fizycznej. Byli niezmordowani, silniejsi. Chcę zobaczyć, czy dziś będą prezentować się podobnie.

– Ich atutem może być także szkoleniowiec, Guus Hiddink…
– Niewątpliwie jest to szkoleniowiec, który potrafi prowadzić zespoły podczas wielkich imprez. Szkolił, i to ze świetnym skutkiem, podczas mundiali reprezentację Korei, Australii, czy Holandii. Zobaczymy, jak mu pójdzie w tych mistrzostwach.

Źródło: WW/Zagłębie Lubin SSA, ZYG/Lubin.pl


POWIĄZANE ARTYKUŁY