LUBIN. Zakupy nie zawsze są lekkie i przyjemne. Przekonał się o tym lubinianin Bogusław Wojtkiewicz, który w grudniu kupił telefon komórkowy. Mężczyzna nie cieszył się nim za długo. Zepsuty aparat trzeba było oddać na gwarancję. – Obiecano mi, że po 14 dniach roboczych będę miał go z powrotem, a już minął ponad miesiąc i nie mam ani komórki, ani żadnych informacji, co do gwarancji – opowiada pan Bogusław.
Mężczyzna wybiera się do szpitala, więc chciał być w stałym kontakcie z rodziną. – Najpierw czeka mnie zabieg we Wrocławiu, potem czyszczenie żył w Zabrzu – opowiada nam mężczyzna. – Nigdy nie miałem komórki, bo mam chore serce i fale emitowane przez telefon mogły pogorszyć mój stan. Ale teraz lekarka pozwoliła mi tymczasowo używać komórki, żeby mieć kontakt z rodziną. Zapłaciłem ponad 200 zł, a telefonu nie mam i jeszcze te nerwy – narzeka.
Lubinianin kilka razy był w punkcie sprzedaży, dopytując o to, kiedy otrzyma swój aparat. –Odprawiano mnie z kwitkiem! Najadłem się tylko nerwów, a telefonu nie mam do dziś i nawet nie wiem, kiedy mi go oddadzą – przyznaje emeryt.
Nieco inaczej historię przedstawia sprzedawca. – Na naprawę tego telefonu serwis ma 30 dni roboczych. – Klient zgłosił problem 7 grudnia i właśnie dziś mija termin oddania telefonu – wyjaśnia mężczyzna. – Dlatego kurier prawdopodobnie jeszcze dzisiaj powinien nam dostarczyć naprawiony telefon – zapewnia sprzedawca.
Sprawę wyjaśnia powiatowy rzecznik praw konsumentów Wiesława Sulima. – Każda gwarancja jest inna. To, ile jest dni na naprawę, jest zapisane w gwarancji. Jeżeli natomiast nie ma takiej informacji, to sprzedawca decyduje o terminie. W przypadku, kiedy klient zgłasza reklamację na podstawie paragonu, to zgodnie z ustawą sprzedawca ma 14 dni kalendarzowych na ustosunkowanie się do żądania zgłoszonego w reklamacji – wyjaśnia Wiesława Sulima.
Bogusław Wojtkiewicz zapewnia, że w gwarancji, którą otrzymał, nie ma wzmianki ile dni będzie obowiązywała naprawa telefonu, a sprzedawca obiecał naprawę w ciągu 14 dni.