To był nietuzinkowy i pouczający sposób na spędzenie ciepłego majowego popołudnia – w Lubinie rozegrano dziś grę miejską. Na stacjach przygotowanych przez Muzeum Historyczne czekało na uczestników wiele różnych zadań i postaci, w tym… pucybut. – Gra terenowa bardzo mi się spodobała, bo miałam okazję dowiedzieć się wielu nowych rzeczy o Lubinie. Nie wiedziałam na przykład, że mamy Bramę Bluszczową. Jeśli będą kolejne edycje, na pewno wezmę w nich udział – mówi jedna z uczestniczek gry.
Na grę miejską mieszkańców Lubina zaprosiło Muzeum Historyczne. To miała być rozrywka i zabawa dla całych rodzin, ale nie tylko, bo istotnym elementem było również zdobywanie wiedzy o naszym mieście.
– Gra miejska ma na celu zaprezentowanie, ale też sprawdzenie w pewnym sensie wiedzy mieszkańców, uczestników gry na temat naszego miasta, jego rozwoju przez ostatnich 80 lat – mówi Joanna Kulik z Muzeum Historycznego w Lubinie. – Temu też poświęcone są stacje tej gry, ponieważ każda ze stacji to jest osobne 10-lecie, osobny temat. Uczestnicy gry mają do pokonania trasę około 3 km, znajdującą się w centrum miasta. Dobra zabawa, sporo informacji, sporo wspomnień – dodaje.
Do gry zapisało się kilkanaście drużyn. Były liczniejsze i takie dwu- lub trzyosobowe. Zazwyczaj składały się zarówno z osób dorosłych, jak i dzieci.
Na starcie spotkaliśmy m.in. drużynę trzyosobową, czyli Joannę, Hanię i Agatę.
– Przyciągnęła mnie ciekawość, bo nigdy nie brałam udziału w takiej zabawie. Nie wiem za bardzo, czego się spodziewać. O 16.40 mam zbiórkę, dostanę instrukcje i ruszę razem z moją drużyną w miasto, by poznać historię Lubin lepiej, inaczej niż znałam ją do tej pory – mówi Joanna Dziubek.

Natomiast ekipę Darii i Kamila do gry miejskiej skierowało zrządzenie losu.
– Pierwszy raz startujemy w takiej grze. Zostaliśmy zmuszeni przez los – śmieje się Daria, szybko wyjaśniając: – Samochód nam się zepsuł, więc byliśmy przekonani, że majówkę spędzimy stacjonarnie w Lubinie i szukaliśmy rzeczy, które możemy sobie porobić całą rodziną i z przyjaciółmi. Znaleźliśmy grę miejską i uznaliśmy, że brzmi ciekawie – dodaje.
Gdy pytamy, czego się spodziewają po grze, Kamil odpowiada, że testu wiedzy i umiejętności, a Daria, że liczy na ciekawe zagadki, bo lubią escape roomy i zagadki właśnie.
Wraz z Darią i Kamilem w drużynie znalazła się ich maleńka pociecha Inka oraz koleżanka Ania.

A jakie zadania czekały na uczestników gry na trasie? Bardzo różne, bo i pytania, i puzzle, ale także zdjęcia czy miejsca do rozpoznania. Na czterech stacjach można było posłuchać koncertów na żywo m.in. pod Galerią Pałacyk oraz na rynku. Na trasie można było też spotkać ciekawe postacie, w tym panie w strojach z lat 40.
– Nie ma co kłamać mamy za zadanie przyciągać wzrok – mówi uśmiechając się Lila Marcinkiewicz ze Stowarzyszenia Rowery Zabytkowe Zabrze. – Co chyba nam się udaje, bo przez to, że jesteśmy w atrakcyjnych strojach z epoki, czyli z lat 40., to przykuwamy uwagę. Mieszkańcy do nas podchodzą, pytają w związku z czym się tutaj pojawiliśmy, czy mogą sobie zrobić z nami zdjęcie, co jest dla nas bardzo miłe. Jesteśmy po to, żeby mówić o grze, która się dzisiaj odbywa – dodaje.

W sumie Stowarzyszenie Rowery Zabytkowe Zabrze podczas lubińskiej gry miejskiej reprezentowało osiem osób, w tym pucybut. My spotkaliśmy trzyosobową reprezentację pań, czyli Annę Jurkow, Lilę Marcinkiewicz i Agatę Kunecką.
Ci, którzy zdecydowali się dziś przyłączyć do gry, ta nietuzinkowa zabawa z Lubinem w roli głównej bardzo przypadła do gustu.
– Gra terenowa bardzo mi się spodobała, bo miałam okazję dowiedzieć się wielu nowych rzeczy o Lubinie. Nie wiedziałam na przykład, że mamy Bramę Bluszczową. Jeśli będą kolejne edycje, na pewno wezmę w nich udział – przyznaje Asia, której drużyna Ekipa Hanki, jak się właśnie okazało, zajęła trzecie miejsce w dzisiejszej grze.
Muzeum Historyczne poinformowało w swoich mediach społecznościowych, że pierwsze miejsce zajęła drużyna Dzikie Pandy, drugie Agata L, a trzecie Ekipa Hanki.
Fot. Tomasz Folta