48-letni górnik, który po wypadku w kopalni trafił do szpitala ze złamaniem żeber, nie żyje. Mężczyzna, dwa dni po tym jak został wypisany z Regionalnego Centrum Zdrowia, zmarł w swoim domu. – Nie jest nam znana przyczyna zgonu pacjenta – informuje Ewa Pogodzińska, rzecznik lubińskiego szpitala.
2 kwietnia w kopalni Lubin Zachodni miał miejsce silny wstrząs, w wyniku którego trzech górników pracujących na oddziale G8 zostało przysypanych skałami. Jednemu z nich udało się wydostać i powiadomić ratowników o wypadku. Tylko dzięki jego szybkiej reakcji całej trójce udało się przeżyć. Mężczyźni od razu zostali przetransportowani do szpitala przy ul. Bema. Jednego z nich przyjęto na oddział chirurgiczny, pozostałych na ortopedię.
48-latek miał tylko złamane żebra. Po ponad dwóch tygodniach pobytu w szpitalu przed samymi świętami, w piątek, 18 kwietnia, został wypisany do domu. – Pacjent był hospitalizowany w Regionalnym Centrum Zdrowia w terminie od 2 do 18 kwietnia. W piątek, 18 kwietnia, w stanie ogólnym dobrym, wyszedł ze szpitala. Mężczyzna został wypisany i opuścił szpital z zaleceniami poszpitalnymi oraz skierowaniem na rehabilitację. Nie jest nam znana przyczyna jego zgonu – wyjaśnia rzecznik szpitala.
Pracownicy biura prasowego Polskiej Miedzi nie zdradzają zbyt wielu szczegółów na temat zmarłego mężczyzny. Anna Osadczuk informuje jedynie, że górnik miał 48-lat i był mieszkańcem Lubina. Jak udało nam się ustalić, lubinianin miał żonę i dwójkę dzieci. http://youtu.be/lqnNbAqDbFs