Gaweł Szczęsny: „Do treningów zmusił mnie ojciec”

176

malpekkw8.pngNależy do najbardziej utalentowanych reprezentantów klubu KKSW Taekwon-do Lubin. Gaweł bez chwili zawahania przyznaje, że uprawiany sport, jest ważną częścią jego życia. W przeszłości było jednak inaczej…

Jak byłeś mały oglądałeś filmy karate?

– Oglądałem, moim pierwszym idolem był Jackie Chan.

Czy właśnie stąd, ta fascynacja sztukami walki i dlatego zacząłeś trenować?

– Nie, nie! To raczej ze względu na tatę. Na pierwszy trening zaprowadził mnie ojciec. Początkowo chodziłem na „siłę” i wcale mi się nie podobało.

Wolałeś wtedy uprawiać inne sporty i nie interesowałeś się taekwon-do?

– Zupełnie mnie to nie interesowało! To tak, jakbym Tobie założył spódnicę i kazał występować w balecie.

Ciężko było wytrzymać na treningach?

– Aż tak ciężko nigdy nie było, ale nie podobało mi się i na zajęcia nie chodziłem z przyjemnością. A teraz… to już przyzwyczajenie. Niedługo minie dziesięć lat, od kiedy trenuję taekwon-do.

Ale teraz trening sprawia Tobie przyjemność?

– Oczywiście! To już część mojego życia. Mój dzień to szkoła, a później trening. Teraz to dla mnie takie normalne.

Oprócz sztuki koreańskiej walki uprawiałeś także inne dyscypliny sportu?

– Przez krótki czas trenowałem jeszcze łyżwiarstwo szybkie, ale ten sport mnie się kompletnie nie podobał.

A co w tym sporcie Ci się nie podobało?

– To dość nudne – jeździć tak w kółko. W taekwon-do każda walka jest inna. Nigdy nie ma zdecydowanych faworytów. W łyżwiarstwie zawsze jest wiodąca grupa i to oni wygrywają, rzadko zdarzają się niespodzianki.

Czy w taekwon-do zdarza się wiele kontuzji?

– Zdarzają się urazy, ale mniej niż w piłce nożnej, czy ręcznej.

Czy jakieś przepisy regulują, że nie możecie się mocno uderzać?

– Tak, ale to zależy, gdzie odbywają się zawody. W Polsce mocniejszy kontakt jest dopuszczalny. Niedawno byłem jednak na zawodach w Szwecji i za trochę mocniejsze uderzenia, odbierano punkty.

Twoja najlepsza walka?

– Pierwsza walka na Mistrzostwach Polski w tym roku. Pojedynek rozpoczął się od tego, że kopnąłem mojego przeciwnika z obrotu w brzuch i mój kolega upadł w locie na twarz.

Ale podniósł się i kontynuował pojedynek?

– Tak, dwie minuty później podniósł się z pomocą trenera i kontynuował walkę. Pojedynek oczywiście wygrałem.

Niedawno mówiłeś mi, że w Polsce uprawia się dwie odmiany taekwon-do. Mógłbyś wskazać różnice?

– Na całym świecie uprawia się dwie odmiany. Pierwsze zrodziło się to taekwon-do, które ja uprawiam – ITF. Stworzył je generał Choi Hong Hi. Później w obliczu konfliktu, jaki zrodził się w Korei, pewien multimilioner założył drugą federację – WTF. I chodziło o zniszczenie tej pierwszej. A różnice? Podstawowa to fakt, że „ich”  taekwon-do jest na olimpiadzie, a „nasze” nie. Druga różnica polega na tym, że w WTF nie można używać rąk. W ITF są jeszcze techniki ręczne, dlatego wydaje mi się, że ta odmiana jest groźniejsza.

Jak wygląda przykładowy trening?

– Rozpoczynamy od biegania. Później skupiamy się na ćwiczeniach rozciągających. Następnie robimy wymachy przy drabinkach, brzuszki, pompki. Wreszcie zakładamy tarcze oraz rękawice i wykonujemy ćwiczenia. Na koniec treningu powtarzamy jeszcze układy formalne.

Często wyjeżdżasz na turnieje?

– W tym roku zawody wypadały średnio co dwa tygodnie. Rozpoczęło się od Pucharu Polski, a tam mi niewiele zabrakło do zdobycia medalu. Przegrałem właśnie walkę o podium i zająłem miejsce V – VIII. Później byłem na Mistrzostwach Dolnego Śląska w Oleśnicy, tam zająłem trzecie miejsce w kategorii do 66 kilogramów. Kolejne zawody to Grand Prix Polski, które mi kompletnie nie poszły. To były chyba moje najgorsze zawody. Następnie wystąpiłem na „Viking Cup” w Szwecji, tam zająłem trzecie miejsce w układach formalnych i wywalczyłem srebro w walkach do 66 kilogramów. Mam nadzieję, że za rok pojadę na kolejną edycję tego turnieju. Kolejne Mistrzostwa Dolnego Śląska odbyły się tym razem w Lubinie. Na własnym terenie wygrałem walki w kategorii do 66 kg. Niewiele zabrakło mi do trzeciego miejsca w układach i niestety nie zakwalifikowałem się do Mistrzostw Polski w tej konkurencji. Ostatnie zawody sezonu, to Mistrzostwa Polski w Legnicy, czyli też blisko. Tam czułem się mocny i byłem w formie. Wygrałem pierwszą walkę bardzo pewnie, w drugiej jednak skrzywdzili mnie sędziowie, to nie tylko moja opinia, przegrałem i odpadłem. Tak najwyraźniej miało być.

Z tego, co mówisz, często wyjeżdżasz. Czy łatwo jest łączyć taekwon-do ze szkołą?

– W szkole idzie mi całkiem nieźle. Mam dość wysoką średnią. Jeśli mam być szczery, to muszę przyznać, że mało się uczę. Muszę tylko czasem nadrabiać materiał.

Kiedy idziesz gdzieś wieczorem, czy czujesz się pewnie, bo umiejętności pozwolą Ci się obronić?

– Nie chodzę wieczorami (śmiech). Treningi nie sprawiły, że stałem się bardziej odważny. To nie o to chodzi. 

lubinym9.jpg

Rozmawiał: ZYG

Foto: kksw-lubin.pl


POWIĄZANE ARTYKUŁY