Ganiając kangury (FOTO)

24

LUBIN/ŚWIAT. Tym razem zamiast na zwiedzaniu skupili się na szukaniu pracy – zbierali winogrona, montowali klimatyzację i ścinali ogromne 12-metrowe drzewo – trójka podróżników próbujących okrążyć świat, wśród których jest lubinianin Mariusz Demianicz trafiła tym razem do Australii.

W kraju kangurów wędrowcy spędzili prawie trzy miesiące. Przylecieli tutaj prosto z Bali. – Naszym pierwszym celem był przejazd z Darwin do Adelajdy do znajomych – mówi Mariusz. – Ze względu na astronomiczne ceny biletów autobusowych i kolejowych próbowaliśmy łapać stopa. Jednak rzeczywistość okazała się bardzo brutalna, bo Australijczycy o stopie nie wiedzą nic, a przynajmniej tak się zachowują. Gdy machaliśmy na samochody, kierowcy z dużym uśmiechem na twarzy nam odmachiwali i… jechali dalej.

Podróżnicy zdecydowali się więc na najtańszy środek transportu – samolot. Polecieli do Melbourne, a stamtąd pojechali pociągiem do Adelajdy.

– Po pięciu miesiącach spędzonych w Azji tutaj wszystko wydawało się takie znajome, takie podobne jak w Europie – stwierdza Mariusz.

Chłopcy mieszkali u znajomych Sławka i Ewy. Ich głównym celem było nie zwiedzanie, ale zarobienie pieniędzy na dalszą podróż. Szczególnie miło podróżnicy wspominają zrywanie winogron z międzynarodową grupą – Włochów, Australijczyków, Estończyków, Walijczyków, Irlandczyków i Anglików.

Trafiła im się również praca, której nikt inny nie chciał się podjąć – ścinanie 12-metrowego drzewa. Robili to piłami ręcznymi, bo kobieta, która ich zatrudniła, nie miała pozwolenia na ścięcie. – Na szczęście nam się udało – drzewa już nie ma, a dom stoi nienaruszony – komentuje lubinianin.

W wolnym czasie podróżnicy jeździli nad ocean, na plażę surferów, cmentarzysko statków i wyspę pingwinów. Odwiedzili także park, gdzie z bliska mogli przyjrzeć się kangurom, koali oraz diabłu tasmańskiemu.

Chłopcy wybrali się również na grzyby. W australijskim buszu zamiast zbierać grzyby ganiali kangury.

– Podsumowując pierwszy pobyt w Australii możemy powiedzieć, że była to nowa przygoda w niezwykłym kraju. Co prawda głównie skupiliśmy się na złapaniu jakiejś pracy, ale mimo to spotkało nas wiele ciekawych przygód i wrażeń – dodaje Mariusz.

Teraz chłopcy wybrali się do Nowej Zelandii, jak mówią, krainy ich marzeń. Ale pod koniec czerwca powrócą do Adelajdy.


POWIĄZANE ARTYKUŁY