– Apeluję do policji, niech się tym zajmą, bo my nie możemy na tym tracić. Jeśli te grupy chcą się bić i zabijać, to niech wyjadą za miasto i umówią się gdzieś w lesie, ale niech nie krzywdzą zwykłych ludzi. My żyjemy z prowadzenia tych lokali, pracujemy tu, a te grupy niszczą nas – Bogusław Fortuński, właściciel dyskoteki Baribal, nie ma wątpliwości, że poranny pożar był próbą podpalenia, o czym świadczą ślady włamania.
Pożar w dyskotece wybuchł około 5 rano. Na szczęście straty są niewielkie. Właściciel wstępnie oszacował je na 30-40 tys. zł.
– Osoby, które pracowały tu w nocy, czyli pani sprzątająca i jej syn, zawiadomili dyspozytora, a ten straż pożarną, dzięki czemu szybko udało się ugasić pożar. Spalił się składzik i część materiałów, które pozostały z remontu, oraz trochę mebli. Natomiast część główna lokalu nie została naruszona. To było szczęście w nieszczęściu, że cały budynek się nie zajął – mówi Bogusław Fortuński.
Właściciel nie ukrywa, że była to próba podpalenia. Nie rozumie jednak, dlaczego doszło do takiej sytuacji, bo wcześniej nikt go nie straszył ani nie żądał haraczu.
– Nikt się ze mną nie kontaktował, nikt nie straszył. Czy ktoś sobie nie zdaje sprawy, ilu ludzi tu pracuje? Przecież to jest cały spółdzielczy budynek. gdyby to spłonęło, to tysiąc ludzi straciłoby pracę – mówi zrezygnowany właściciel. – Nikt do mnie przychodził, dlatego byłem zdziwiony, że taka sytuacja miała miejsce. Myślałem, że poprzednia dyskoteka spłonęła, bo coś tam się działo, że mieli jakieś zatargi.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu, podobny pożar wybuchł w dyskotece Broadway. Tam straty były jednak większe, bo spaliło się wnętrze dyskoteki i lokal został zamknięty. Za wstępne przyczyny pożaru uznano zwarcie instalacji elektrycznej, jednak po kilku dniach prokuratura nie wykluczała już podpalenia. W przypadku Baribalu otwarcie mówi się o podpaleniu. Jego właściciel zapewnia jednak, że lokal nadal będzie funkcjonował i zaplanowane na dzisiaj i jutro imprezy odbędą się zgodnie z planem.
– Ja muszę funkcjonować dalej, mam na kogo zarabiać. Mogę tylko Bogu dziękować, że nie spłonęło wszystko, bo zostałbym z 6-osobową rodziną bez środków do życia. Teraz muszę się wziąć w garść, uprzątnąć wszystko i działać dalej, ze strachem już w tej chwili, ale mam nadzieję, że ludzie to zrozumieją i nadal będą do nas przychodzić i lokal nadal będzie funkcjonować – dodaje Fortuński.
Na miejscu zdarzenia jest jeszcze policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza, która prowadzi czynności wyjaśniające. Na razie policjanci nie potwierdzają, że przyczyną pożaru było podpalenie.
MS