Dzwony na nogach, powłóczyste spódnice, zwiewne rękawy bluzek, luźno splecione warkocze i kwiaty we włosach – szalone lata 60-te powróciły dziś wśród uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowych „Promyk” i „Słoneczko”. Ich podopieczni zaprosili swoich kolegów z innych warsztatów ma wspólny piknik w klimacie „Flower power”.
– Bawimy się w klimacie szalonych lat 60-tych – zdradza Jarosław Przygodzki, kierownik WZT Promyk i Słoneczko Stowarzyszenia Przyjaciół i Rodziców Osób Niepełnosprawnych „Równe Szanse”. – Dla mnie jest to podróż sentymentalna, bo urodziłem się w tych latach. Nie byłem może hipisem, ale posthipisem. Te czasy kojarzą mi się z dobrą muzyką oraz filmem „Hair” Milosa Formana – dodaje.
Podopieczni WTZ „Promyk” i „Słoneczko” zaprosili dziś do swojej siedziby przy ulicy Kukuczki rówieśników ze Szkolnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Szklarach Górnych, WTZ „Uśmiech” ze Ścinawy oraz WTZ „Przytulisko”.
– Takie pikniki to dla naszych uczestników artyterapia czy choreoterapia. Wszystkie ozdoby i dekoracje przygotowują sami, sami też później występują. Być może my zrobilibyśmy to szybciej, może nawet lepiej, ale nie o to w tym chodzi. Chodzi o ich zaangażowanie i późniejszą satysfakcję – zauważa Jarosław Przygodzki.
Artystyczne pikniki to już tradycja w wśród podopiecznych lubińskich WTZ-ów. Na dwa lata wstrzymała je jednak pandemia. Tym większa ich radość, że dziś mogli spotkać się, zrobić stylowe koszulki przy wykorzystaniu barwników do ubrań czy wysłuchać koncertu zespołu „Ceglanka Band”, czyli absolwentów Zespołu Szkół nr 1 w Lubinie.
– Dla naszych podopiecznych pandemia była powrotem do ich więzienia, czyli do domu. Dwa lata tej pauzy oznaczają cztery lata ich ponownego przyzwyczajania się do pracy zewnętrznej, wychodzenie z ich lęków, wychodzenia z zamknięcia. Bardzo się cieszę, ze mogą wrócić i znów się otworzyć między sobą. Co ważne, coraz więcej osób pyta czy mogą do nas dołączyć, przyprowadzić kogoś bliskiego – podkreśla Dariusz Jankowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół i Rodziców Osób Niepełnosprawnych „Równe Szanse”.
Jak przypomina prezes Jankowski, 10 czy 15 lat temu, do WZT-ów przychodziło niewiele ponad 40 osób. Dziś skupiają 125 osób.
– Wiele rodzin przestało się wstydzić osób niepełnosprawnych. Oni są normalni, czują tak samo, jak my, tylko są sprawni inaczej. Tutaj bardzo ważny jest przekaz medialny, żeby pokazać, że to nie są jakieś ludki, tylko normalni ludzi, którzy też chcą coś robić i się pokazywać, że praca z terapeutą daje im bardzo wiele. Tych ludzi nie można zamykać, trzeba ich zaakceptować i pokazać, że są razem z nami. To nie jest ani ich, ani nasza wina, że urodzili się z niepełnosprawnością – uzupełnia Dariusz Jankowski.
Fot. BM