LUBIN. – Jeden wielki smród i karaluchy wędrujące po ścianie – mieszkańcy z bloku przy ulicy Bankowej 13 od lat walczą ze swym uciążliwym sąsiadem, który – jak twierdzą – zrobił ze swojego mieszkania wysypisko.
– Nie mamy już siły na tego człowieka! Tyle razy prosiliśmy, żeby wytępił robaki, bo one chodzą po całym bloku – opowiada lokator z czwartego piętra, Bolesław Gwóźdź. – I jeszcze ten smród na klatce! Jak my mamy tam mieszkać? – pyta zdenerwowany lubinianin.
Sąsiedzi z parteru na własną rękę tępią robactwo, wydając krocie na środki do zwalczania karaluchów. – A jest inne wyjście? Budzę się w nocy i po podłodze widzę, jak chodzą robale. Wie pani jakie to uczucie? – żali się jedna z lokatorek. – Próbowaliśmy pomóc temu panu, ale on tej pomocy nie chce – zauważa bezradna sąsiadka.
Piotr Motyliński, prezes spółdzielni „Nasz Dom” potwierdza problem. – Ten mężczyzna znosi do domu wszystkie śmieci, stąd ten fetor. Prawda jest jednak taka, że to jest jego mieszkanie, dodatkowo mężczyzna płaci czynsz regularnie i nie jest u nas w żaden sposób zadłużony, więc zgodnie z prawem, nie możemy nic z tym zrobić – tłumaczy prezes spółdzielni.
Piotr Motyliński potwierdza, że pracownicy spółdzielni wiele razy proponowali pomoc mieszkańcowi. – Chcieliśmy nawet wysprzątać to mieszkanie i pozbyć się tych karaluchów, ale mężczyzna za każdym razem podkreślał, że nie wyraża na to zgody – wyjaśnia prezes.
W najbliższym czasie szef spółdzielni „Nasz Dom” zwróci się do lubińskiego sanepidu, z prośbą o pomoc w rozwiązaniu tego problemu.