Coś dla oka, coś dla ucha, coś dla smaku. Smakosze na tę imprezę czekali cały rok. To rzadka okazja by jednego dnia skosztować tylu specjałów z najróżniejszych zakątków. Pod halą RCS właśnie zakończył się XI Festiwal Narodów. Oprócz rozmaitych poczęstunków, mieszkańcy mogli podziwiać występy lokalnych artystów oraz gwiazdy wieczoru – Roberta Rozmusa.
Ten festiwal na dobre wpisał się w tradycję miasta. Przez dziesięć poprzednich edycji przed lubińską publiką zaprezentowali się m.in. Don Vasyl czy Ivan Komarenko. Tym razem gwiazdą wieczoru był Robert Rozmus razem z zespołem Andrzeja Walusa.
– Na scenie zaprezentowały się zespoły i soliści, reprezentujący różne kultury: zespół Wrzos z Domu Dziennego Pobytu „Senior”, Agat z Jeleniej Góry, Biesiadni z repertuarem lwowskim, Siostry Boczniewicz z Przemkowa, Hosadyna od Lubina, Spinka Band i Dario Isidoris. Gwiazdą wieczoru był Robert Rozmus zespołem Andrzeja Walusa – opowiada organizator Elżbieta Miklis z Domu Dziennego Pobytu „Senior”.
Kuchnia włoska, polska, romska, łemkowska, węgierska i nie tylko. Uff… Od nadmiaru mógł rozboleć brzuch, ale to jedyna tego typu okazja by spróbować tylu specjałów.
Były znane i mniej znane smaki. Z kuchni polskiej oferowano pierogi, pajdę chleba ze smalcem i ogórkiem małosolnym, gołąbki, kotlety mielone z surówką, chłodnik. Do tego sery góralskie z żurawiną. Na stoisku greckim częstowano musaką, u Włochów zjedliśmy kawałek pizzy, u Romów – gulasz, a u Meksykanów – tortillę. Do tego lemoniada i ciasteczka dla pociech oraz nowość – kurtosz wypiekany wg węgierskiej receptury.
Lubinianie chętnie poznawali nowe smaki. Jednym z najbardziej znanych potraw łemkowskich jest kiesełycia czyli zupa z sfermentowanych płatków owsianych. – To coś na wzór żurku. Jest to potrawa postna, wigilijna. U nas na wigilię nie jada się masła, mleka, jajek. Kiesełycia to zakwas z płatków owsianych zagęszczony mąką – dowiedzieliśmy się na stoisku łemkowskich potraw. Innym przysmakiem jest mastyło czyli rodzaj słonego budyniu z mleka, jajek, mąki i odrobiny soli. Mastyło podaje się z zasmażaną cebulką. Obydwa rarytasy zniknęły w godzinę.
Lubinianie mogli kupić rękodzieło, domowe przetwory, a najmłodsi uczestniczyć w warsztatach. Dzieciaki uczyły się robić lalki motanki. Ubierały je w stroje różnych kultur, bo tego właśnie dotyczyła uroczystość – kultur i narodów. Na stołach mogliśmy podziwiać więc lalki romskie, łemkowskie, góralskie czy kaszubskie. Dodatkową atrakcją była wieża klocków lego i klocków drewnianych oraz dmuchańce. Dla spragnionych w upalny dzień saturator z wodą, kurtyny wodne oraz ogródek piwny.