Fedoruk: każdy chciałby grać w tym klubie

24

Kiedy słyszysz słowo „Legia”, jakie momentalnie skojarzenia Ci się nasuwają?

– Ja pamiętam Legię za czasów trenerów Janasa i Wójcika, czyli drużynę w której grało grono najlepszych polskich piłkarzy. Wówczas prawie wszyscy reprezentowaliśmy nasz kraj, a Legia to była drużyna, z którą każdy chciał wygrać. Jednak warte podkreślenia jest to, że nasza drużyna nie dawała się pokonywać i to jest różnica pomiędzy tamtą Legią z połowy lat dziewięćdziesiątych, a warszawskim zespołem w późniejszym okresie. z Legią ostatnich lat. Musze wspomnieć również o tym, że kiedyś trzon kadry Legii stanowili Polacy, którzy poprzez dobre występy w lidze i europejskich pucharach walczyli o grę w reprezentacji. Natomiast teraz o obliczu warszawskiej drużyny decyduje grupa piłkarzy zaciężnych. Owszem, posiadających umiejętności, jednak w moim odczuciu Brazylijczycy i gracze z Bałkanów nie powinni decydować o sile polskiej drużyny. Do tego zagranicznego konglomeratu doszła jeszcze szkoła hiszpańska, co powoduje trochę zamieszania w obecnej Legii.

Wielu zawodników deklaruje, że ich piłkarskim marzeniem jest grać w Legii. Czy kiedy grałeś w piłkę, było z Tobą podobnie?

– Myślę, że nadal jest tak, że praktycznie każdy zawodnik chciałby grać w tym klubie. Przede wszystkim Legia to jest stolica. Historia także przemawia za tym klubem, albowiem grali w nim wszyscy najlepsi w danym okresie zawodnicy. Każdy chciałby siedzieć w szatni, gdzie przebierali się Kazimierz Deyna, Lucjan Brychczy, czy też Leszek Pisz. Ci zawodnicy zdobywali trofea i byli rozpoznawalni w całym kraju. Zaistnieli w najważniejszych rozgrywkach, także tych pucharowych. Kiedy jest się młodym zawodnikiem, może nie myśli się jeszcze o grze w Legii, jednak, kiedy zaczyna się odnosić pierwsze sukcesy i pojawia się oferta z klubu mającego swoja siedzibę przy ulicy Łazienkowskiej, każdy zostawia swój zespół i przechodzi do Legii. Ja muszę powiedzieć, że spędziłem tam najlepsze lata mojej kariery i cieszę się, że trafiłem do stolicy akurat w tym czasie, kiedy zespół był zdecydowanie najlepszy w kraju.

  Co sobie pomyślałeś, kiedy przyszła pierwsza propozycja z Legii?

– Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że otrzymałem propozycję gry w Legii przed dokonanym transferem. Jednak działacze Stali Mielec, a szczególnie trener Grzesiu Lato namawiali mnie, żebym jeszcze pograł w tym klubie. I z perspektywy minionego czasu uważam, że dobrze się stało, że zostałem, gdyż Legia zdobyła wtedy mistrzostwo, które i tak jej odebrano. Z tego co pamiętam, to trener Wójcik był bardzo dobrym mediatorem. Pierwszy raz spotkałem się z nim na parkingu w Dębicy, przed meczem Legii ze Stalą i szkoleniowiec jasno, w swoim stylu – śmiech – mi wytłumaczył, że będę grał u niego w klubie ze stolicy. Wójcik był człowiekiem, który potrafi mobilizować, a ja po, w tamtym momencie, potrzebowałem takiego trenera. Dlatego nie miałem żadnych oporów, żeby trafić na Łazienkowską.

Pierwsze wrażenia kiedy przekroczyłeś próg szatni Legii, w której jak wspomniałeś przebierali się Deyna, Brychczy?

– Dla większości młodych zawodników to olbrzymie przeżycie. Jednak ja przychodziłem jako reprezentant kraju i zawodnik z ligowym doświadczeniem. Znałem wszystkich zawodników z gry, czy to w pierwszej, czy drugiej reprezentacji. Gra w Legii nie stanowiła dla mnie aż wielkiego przeskoku. Trzeba podkreślić, że przechodziłem do tego klubu jako zawodnik ukształtowany piłkarsko. Chciałem zdobyć coś, czego nigdy nie udało mi się zrealizować, gdy reprezentowałem barwy Stali Mielec. Głód sukcesów pozwolił mi się wznieść na jeszcze wyższy poziom. I w efekcie wraz z zespołem zrobiłem coś niepowtarzalnego – potrójną koronę! Trudno sobie wyobrazić, by teraz jakaś drużyna zdobyła Mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski. Który klub w Polsce może teraz poszczycić się podobnym osiągnięciem?

Pamiętasz Twój debiut w barwach Legii?

– Pamiętam, a kojarzy mi się on z Zagłębiem Lubin i Jędrzejem Kędziorą w bramce (śmiech). Był to dobry debiut, gdyż strzeliłem bramkę i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję o przejściu do Legii. Strzeliłem bramkę w debiucie i później wiele razy zdobywałem gole, które czasem decydowały o losach meczu. A swoją drogą, to bardzo fajnie się złożyło, że trafiłem na Zagłębie i Jędrek stał na bramce.

 Jaki był najlepszy mecz warszawskiego zespołu z czasów Twojej gry?

– To były mecze z dużą ilością bramek, w których dominowaliśmy od początku do końca spotkania. Na przykład był taki mecz z Siarką Tarnobrzeg. Przed nim praktycznie nie było odprawy. Trener oznajmił, że nie ma takiej możliwości, byśmy tego nie wygrali, wystarczy, że po prostu wyjdziemy na boisko. I tak też się stało. Przy stanie 5:0 pozwoliliśmy nawet strzelić sobie dwie bramki, żeby nie było im za smutno (śmiech). Nie ulega jednak wątpliwości, że dominowaliśmy niepodzielnie w starciu z rywalami pokroju Siarki. Takie mecze, które szczególnie pamiętam, zaczęły się już w Lidze Mistrzów. Wprawdzie z początku zbieraliśmy jeszcze doświadczenie, zapoznawaliśmy się z czymś nowym, co przypłaciliśmy porażką ze Spartakiem Moskwa, ale później zdarzyły się i cieszyły nas zwycięstwa z Rosenborgiem, z Blackburn. A przecież to był ówczesny Mistrz Anglii. I nie ważne, w jakich okolicznościach nim został, Mistrz to Mistrz. Do takich spotkań zawsze chętnie wraca się wspomnieniami.

Jak Twoim zdaniem zmienia się Legia na przestrzeni dalszych lat?

– Przede wszystkim zmienia się układ sił w lidze. Wystarczy powiedzieć, że w pięciu czy sześciu zespołach znajdują się bardzo dobrzy piłkarze, którzy mogliby trafić do Legii. To są wybijający piłkarze, ale nie najlepsi. O tym, że nie jest to już ten zespół co kiedyś świadczy także fakt, że kadrowo jest od niej mocniejsza Wisła Kraków. Kluby dysponują porównywalnymi budżetami, mogą ściągać najlepszych zawodników. Na słabszą postawę Legii składa się również fakt, że do warszawskiej drużyny nie trafiają najlepsi piłkarze. Obcokrajowcy przyjeżdżają głownie zarabiać pieniądze, a nie walczyć o trofea.

Jak po pierwszych pięciu kolejkach oceniasz grę piątkowych rywali?

– Uważam, że to niewiarygodna sytuacja, że nie stracili bramki, mimo, że popełnili mnóstwo błędów w defensywie. Oglądałem mecze z Groclinem, Cracovią i Zagłębiem Sosnowiec. Nawet w tym ostatnim powinni stracić kilka bramek. Sytuacje, które mieli gracze z Sosnowca, na bramkę bez problemu zamieniłby nasz rzecznik prasowy Janek Wierzbicki, czy inny pracownik klubu. Niepokoi za to wszechstronność graczy Legii. Aż ośmiu zawodników strzelało w lidze bramki. Trzeba zatem na wszystkich uważać. Moim zdaniem ocena Legii nie może być obiektywna, bowiem warszawiacy rozegrali mecze raczej ze słabszymi rywalami. Prawdziwy sprawdzian stanowić dla nich będzie konfrontacja z aktualnym Mistrzem Polski. W najważniejszym meczu Legia zawiodła, trzeba wziąć pod uwagę porażkę w Wilnie z Vetrą w rozgrywkach Pucharu Intertoto. Mimo, że mecz nie został dokończony, zawodnicy się nie popisali i grali wręcz beznadziejne spotkanie. Legia popełnia błędy i lepsze zespoły je wykorzystują. Zapowiada się więc ciekawe widowisko i myślę, że trzeci raz pokonamy Legię. W zeszłym sezonie w Lubinie było 1:0, choć decydująca bramka padła po błędzie Vukovicia, Już jednak na boisku rywala strzeliliśmy dwie bramki, jedną po stałym fragmencie gry, drugą z akcji. Pokonaliśmy gospodarzy 2:1 i dziś biorąc pod uwagę psychologiczny aspekt jesteśmy mocniejsi od warszawian.

Co czułeś, kiedy Zagłębie zdobyło mistrzostwo na stadionie Legii?

– Czułem, że ten stadion jest dla mnie szczęśliwy (śmiech). Po pierwsze, ja tam zdobywałem dwa mistrzostwa, dobrze radziłem sobie również w spotkaniach Ligi Mistrzów. Po drugie, zdobyłem mistrzostwo jako członek sztabu szkoleniowego Zagłębia Lubin. Zgadzam się jednak z trenerem Michniewiczem, że nie ma stadionów zaczarowanych, takich, z których trzeba ściągać uroki. Jeżeli zespół gra wierząc w końcowy sukces, wygrywa. My tak podchodzimy do konfrontacji z Legią. Spotkania tej drużyny pokazują, że gra bardzo dobrze przez czterdzieści pięć minut, później jest już znacznie gorzej. My natomiast pamiętamy, że gra się do ostatniego gwizdka sędziego.

A kto jest w Twoim odczuciu najgroźniejszym obecnie zawodnikiem stołecznej drużyny?

– Najważniejszą postacią Legii jest Jan Urban. Trener wykazał się bowiem odwagą i dał dużo swobody zawodnikom. Dawno nie było tam szkoleniowca, który nie wytwarza presji na swoich zawodnikach. Janek podchodzi do każdego życzliwie, każdemu daje szansę się wykazać. Ci zawodnicy grają dla trenera i dla siebie. Wszyscy zawodnicy czują się niezbędni w tym zespole. I to jest jeden z głównych czynników mający wpływ na osiągane przez nich wyniki.

Informacja Prasowa Zagłębie Lubin SSA

Fot. zaglebie.org


POWIĄZANE ARTYKUŁY