LUBIN. Chciały tylko autografu, innym zależało na fotografii, bądź na zamienieniu choćby dwóch słów z ich idolem – fanki Kamila Bednarka wprost oszalały na punkcie artysty muzyki reggae, który wystąpił wraz z zespołem Star Guard Muffin, jako jeden z wykonawców podczas dzisiejszej odsłony Dni Lubina. Tłum fanek musiała powstrzymywać ochrona zabezpieczająca festyn.
Tylu fanów nie czekało nawet na Dodę, której występ podczas ubiegłorocznego święta miasta, przyciągnął na błonia tłumy mieszkańców. Po występie Kamila Bednarka – finalisty programu "Mam Talent" – młode lubinianki długo czekały na autografy. – A my zrobiłyśmy dla niego bransoletkę na szczęście, całą noc nad nią siedziałyśmy, chcemy tylko żeby ją od nas wziął – krzyczały lubinianki, które stały tuż pod sceną. A artysta cierpliwie rozdawał autografy.
– Wiem, że wiele z tych dziewczyn jest tutaj, bo kojarzy mnie z telewizji, że nie zawsze chodzi o moją muzykę – przyznaje Kamil Bednarek. – Ale wierzę, że dzięki temu, że słuchają teraz mojej muzyki, z czasem ją pokochają, bo muzyka nie musi być wulgarna i pełna przekleństw. Niech Lubin stanie się miastem miłości, bo reggae to muzyka zakochanych – krzyczał do mieszkańców, tym samym porywając publiczność do wspólnej zabawy.
Według planów organizatorów gwiazdą wieczoru niedzielnych koncertów była jednak Ewa Farna. Artystka przyjechała do Lubina już po południu. Znalazła też czas dla swoich fanów, spotykając się z nimi podczas specjalnie zorganizowanej konferencji. Byli wśród nich nie tylko lubinianie, ale też stały fanklub, który jeździ na niemal wszystkie koncerty piosenkarki.
– Pytajcie o co chcecie, ale mówcie też co tam u was – mówiła do swoich fanów Ewa Farna. Dzięki temu sympatycy Ewy mogli się dowiedzieć, że artystka planuje wielką imprezę z okazji swoich 18-tych urodzin, że powoli przymierza się do polsko-czeskiej matury, a podczas wizyty w toy-toyu złamała tipsa, które zresztą zrobiła po raz pierwszy.
Ale drugi dzień Dni Lubina to też popołudniowe koncerty, które również rozgrzały publiczność. Na scenie wystąpiły Czerwone Teksasy oraz lubiński zespół Flowers. Czy czuli tremę występując przed swoją publicznością? – Chyba nie. Każdy występ jest dla nas równie ważny, do każdego przygotowujemy się równie długo, bo szanujemy naszą publiczność. Czy gramy w Lubinie czy w innym mieście, zawsze chcemy wypaść jak najlepiej – przyznaje Andrzej Bobiński z zespołu Flowers.
Drugi dzień lubinskiego świętowania zakończył pokaz laserów.