Elvis na koniec zabawy na Wzgórzu Zamkowym

12

Przyszli, żeby dobrze się bawić. Nie przejmowali się opinią innych, że to kicz, że impreza dla nikogo. – Tak naprawdę to jesteśmy tu dla Farben Lehre, ale Elvis też jest świetny – stwierdziły siedemnastoletnie Magda, Martyna i Karolina, które szalały pod sceną podczas wczorajszych koncertów. Nie były wyjątkiem. Podczas ostatniego dnia Festiwalu Muzyka z Oblężonego Miasta wraz z dziewczynami bawiło się wiele osób.

 

Mimo iż część lubinian na naszym portalu narzekała na imprezę, to nie podobało im się miejsce, ustawienie sceny, to dobór wykonawców i repertuaru, byli jednak i tacy, którzy nie przejmowali się opinią innych i przyszli, aby na własne oczy i uszy przekonać się co to za festiwal.

– Fajna zabawa. Byłyśmy też wczoraj i przedwczoraj. Ale najbardziej podoba nam się dzisiaj Elvis Presley – stwierdziły Beata i Danuta Muraszko, które podrygiwały w rytm przebojów króla rock and rolla.

Najwięcej ludzi pojawiło się jednak w piątek i w niedzielę. – Publiczność szczególnie przyciągnęły koncerty Świnki Halinki, która świętowała swoje 15-lecie oraz Renaty Przemyk – mówi Beata Kurpińska z Centrum Kultury Muza, które zorganizowało Festiwal Muzyka z Oblężonego Miasta. – Sympatycznie za to było na występie lubińskiego zespołu Mikrofony Kaniony, który reaktywował się po ponad 20 latach. Na koncert grupy przyszli bowiem ci, którzy słuchali ich przed laty. Można było więc usłyszeć wesołe komentarze: „Ten to się bardzo zmienił…” – dodaje.

Już wkrótce Muza wyda płytę Mikrofonów Kanionów. Materiał, który się na niej znajdzie, został zarejestrowany w latach 80., ale nigdy go nie wydano. Teraz zostanie poprawiony i trafi na krążek. – Premiera wydawnictwa będzie we wrześniu – dodaje Kurpińska.

Choć pracy przy organizacji festiwalu było sporo, organizatorzy są zadowoleni z efektów. Sprawdził się również układ sceny, który zaproponowali. Duża scena stanęła na Wzgórzu Zamkowym za galerią sztuki. Dzięki temu publiczność, która przyszła, miała bliższy kontakt z artystami, którzy występowali.

– Zawsze stawialiśmy tutaj małą scenę, tym razem zdecydowaliśmy się na dużą, ale myślę, że to się sprawdza i będziemy jeszcze korzystać z tego układu – podsumowuje Beata Kurpińska.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY