Przegrać z takim rywalem to żaden wstyd – mówił szkoleniowiec miedziowych jeszcze przed meczem. Nie było żadnych złudzeń, że drużyna, w której obecnie gra Bartłomiej Tomczak, pozwoli lubinianom choć na remis. Już w pierwszej połowie, Vive miało na swoim koncie 26 bramek. Zagłębie zaledwie 9.
Tak mecz skomentował Jacek Będzikowski, szkoleniowiec MKS Zagłębie Lubin. – Mogliśmy się spodziewać takiego rezultatu. Tak naprawdę nie podjęliśmy żadnej walki. Przestraszyliśmy się rywala. Niestety obrona się nie spisała i mieliśmy mało akcji z kontrataku. My im strzeliliśmy dwie, a oni nam piętnaście bramek. Pretensji do lewoskrzydłowych mieć nie mogę. Gorzej grała prawa strona. Ale tak jak mówię wynikało to pewnie z bojaźni przed rywalem. Nie można wygrać meczu jak wychodzi się na parkiet i na dzień dobry jest się przestraszonym.
Spotkanie, które odbyło się w Kielcach o godzinie 18.00, dla gospodarzy było spacerkiem w chmurach. Bramki wpadały jedna po drugiej, a obrona Zagłębia nie mogła wiele wskurać. I tak do przerwy Vive wygrywało 26:9. W drugiej połowie nic się nie zmieniło. Gospodarze naciskali coraz bardziej i ostatecznie wygrali 44:26
Normal
0
21
Najwięcej bramek: dla Vive Targi – Rastko Stojković 11, Grzegorz Tkaczyk 6, Bartłomiej Tomczak 4, Trorir Olafsson 4; dla Zagłębia – Michał Stankiewicz 5, Radosław Fabiszewski 4, Mikołaj Szymyślik 4.
Lubin wystąpił w składzie: Michał Świrkula, Wojciech Gumiński, Mikołaj Szymyślik, Piotr Adamczak, Paweł Adamczak, Dariusz Rosiek oraz Michał Stankiewicz.