13 lutego sto lat temu urodziła się Anna Turym. Pani Anna pochodzi z tarnopolskiej wsi Staromiszczyzny na Ukrainie, a od 20 lat mieszka w Lubinie.
Z okazji setnych urodzin Anna Turym dostała przepiękne bukiety kwiatów z życzeniami od Roberta Raczyńskiego, prezydenta Lubina, gratulacje złożyli jej róznież wojewoda dolnośląski i premier.
Jubilatka ma troje dzieci. Dwie córki mieszkają w Lubinie, a syn został na Ukrainie i prowadzi gospodarstwo rolne. Na co dzień Anną Turym opiekuje się Luba Sienkiewicz, córka jubilatki.
– Mama w młodości była śliczną kobietą, miała długie włosy i duże oczy. Trzeba przyznać, że została obdarzona zdolnościami artystycznymi: śpiewała w chórze, ale głównie grała w przedstawieniach teatralnych. Raz mama grała postać, która upada i umiera, a ja z bratem przestraszyliśmy się okropnie i zaczęliśmy płakać. Naprawdę uwierzyliśmy, że mama nie żyje, a to była tylko dobrze zagrana rola – śmieje się Luba Sienkiewicz. – Mama miała w życiu dużo ciężkich sytuacji. W czasie wojny straciła męża, na Sybirze wykonywała różne prace. W 1988 roku z mamą było naprawdę krucho, myślałam, że nie dowiozę jej do Lubina. Była mocno chora, a tu na trasie Wrocław – Lubin odzyskała siły, poprosiła o kotleta i odżyła.
Anna Turym już nie wstaje z łóżka, rzadko wypowiada jakieś słowa, a jeśli już, to mówi i śpiewa wyłącznie po ukraińsku.
– Widocznie wraca do ukraińskich korzeni, do lat dzieciństwa – stwierdza Luba Sienkiewicz.
– „Dwieście lat” pani Anno – życzył każdy przybyły na skromną uroczystość z okazji setnych urodzin.
AM