Dziennikarze solidaryzują się z kolegą

25

Nie według przepisów prawa prasowego, ale z powództwa cywilnego rozpatrywana jest sprawa dziennikarza Pawła Jantury. Redaktor stanął dziś przed lubińskim sądem z powództwa byłego milicjanta, Zdzisława S.

 

Dziennikarz wnioskował, by proces odbył się w Legnicy, ale sąd się na to nie zgodził. Dzisiejsza rozprawa została jednak odroczona, bo nie dotarł na nią pełnomocnik redaktora.

Sprawa to pokłosie procesu przeciwko trzem byłym milicjantom, sądzonym w Legnicy za zbrodnie komunistyczne. Jeden z nich Zdzisław S. domaga się od redaktora „Gazety Legnickiej” i portalu lca.pl 5 tys. zł odszkodowania za opublikowanie jego wizerunku z sali sądowej. Redakcja czarnymi paskami zasłoniła twarze oskarżonych, jednak zdaniem byłego milicjanta – mało skutecznie.

– Ani ja, ani moja redakcja nie czujemy się winni – mówi wprost redaktor Paweł Jantura. – Cała sprawa jest według mnie farsą, świadczącą o ignorancji i bezczelności pana porucznika – dodaje.

Dziennikarz przyznaje, że swój zawód wykonuje od 13 lat i nie spotkał się dotąd z takim przypadkiem. Wskazuje, że wszystkie redakcje w Polsce stosują te same techniki chroniąc wizerunek oskarżonych. Wystarczy przejrzeć ogólnopolskie media.

– Co ciekawe, polskie prawo prasowe nie reguluje wprost, w jaki sposób ukrywać wizerunek oskarżonego na sali sądowej. Powszechnie przyjętą techniką jest stosowanie tzw. drapowania lub pasków na oczach oraz nieużywanie nazwiska, a jedynie pierwszej jego litery. I tak właśnie zrobiliśmy – wyjaśnia dziennikarz.

– Podczas rozprawy było pytanie sądu czy oskarżeni wyrażają zgodę na publikację. Ja nie wyraziłem zgody. I moje zdanie i postanowienie sądu zostało zlekceważone – mówił tuż przed rozprawą były milicjant.

Takim obrotem sprawy są też oburzeni działacze lubińskiej Solidarności. – Jestem w szoku! – nie ukrywa Mirosław Młodecki, który obecny był na sali rozpraw.

 

– Tamten proces jest jeszcze nie zakończony, a pan porucznik występuje już o odszkodowanie – dziwi się Mirosław Młodecki. – Wiadomo czym zajmowali się byli milicjanci. Są rozpoznawalni. Nawet jakby zasłonięto im całą głowę, to ludzie i tak by wiedzieli, że to funkcjonariusze milicji. Zastanawiam się czy wstydzą się tego co robili. Pracę wykonywali niesumiennie, bo gdyby było inaczej, to pewnie byłbym kaleką, a moi koledzy, którzy bezpośrednio od nich dostali, to szybciej byliby w piachu – mówił rozgoryczony.

Proces został odroczony do marca.


POWIĄZANE ARTYKUŁY