Kilkudziesięciu lubińskich działkowców zgromadziło się dziś w Urzędzie Miejskim. Protestują przeciwko nowemu studium zagospodarowania przestrzennego, które ich zdaniem ma zagrozić funkcjonowaniu uprawianych dotąd ogrodów przy ulicy Legnickiej.
Działkowcy nie zgadzają się, żeby w miejscu, gdzie obecnie znajdują się ich działki powstała droga oraz działki budowlane. Ich zdaniem, są inne miejsca, które mogłyby posłużyć temu celowi.
– Nie chcemy żeby pozbawiali nas działek. Nasza wprawdzie ma pozostać w stanie nienaruszonym, ale jeśli z dwóch stron będzie otaczała ją droga, to co to za działka – pytają Helena i Daniel Sroka. – Już od 30 lat zajmujemy się uprawianiem tej ziemi i włożyliśmy w to wiele trudu. Ostatnio byliśmy na spacerze na Małomicach – tam jest mnóstwo pól, które można by przeklasyfikować na działki budowlane – dodają.
Mieszkańcy protestują też przeciwko nowemu studium, gdyż działki są jedynym miejscem, gdzie mogą odpocząć i obcować z naturą.
– Jestem właścicielką działki dopiero od dziewięciu lat, jednak moje sąsiadki uprawiają swoje ziemie nawet 38 lat. Nie zgodzimy się na ich odebranie, ponieważ tylko tam możemy wypocząć. Drogę można zbudować przy zespole szkół na ulicy Komisji Edukacji Narodowej i w ten sposób wszyscy byliby zadowoleni. Czy naprawdę tak dużo zyskają odbierając nam ziemie? Nie sądzę – twierdzi Barbara Borowska.
Działkowcy uważają, że jedynie protest może wpłynąć na decyzję radnych.
– W minionym roku też protestowaliśmy i pomogło, stąd nasza obecność na dzisiejszym spotkaniu – mówi Władysław Herejczak.
W imieniu działkowiczów do radnych zwróciła się Elżbieta Dziedzic, szefowa zarządu ogrodów działkowych.
– Wielu działkowców miałoby stracić swoje ogrody – mówiła Dziedzic. – Stawia się przed faktem działkowców. Miasto powinno ludziom pomagać, a co najwyżej nie przeszkadzać. Tymczasem chce się nam odebrać owoc wieloletniej pracy. Jesteśmy już za starzy na chodzenie do parków czy pubów, stąd tak ważne są dla nas działki. Wykorzystam wszystkie narzędzia prawne, aby bronić działkowców.
Projektanci studium zagospodarowania przestrzennego wyjaśniają, że nowy plan to jeszcze kwestia czasu.
– Nowe studium nie różni się od poprzedniego, naniesiono jedynie korekty. Miasto się rozwija, dlatego musi aktualizować studium polityki przestrzennej gminy. W studium ujęto wizję prezydenta. Jest to na razie tylko wizja, nie ma jeszcze planu miejscowego, na podstawie którego można wystąpić o pozwolenie na budowę. Dopiero wtedy nastąpi dokładny podział działek, również wtedy będzie wiadomo procentowo ile działek zostanie komu odebranych i jakie będą odszkodowania. Może to być za pięć lat, za dziesięć lub nigdy nie powstać – tłumaczy Tomasz Rotkiewicz, projektant.
Również rzecznik prezydenta uspokaja, że na razie nie ma powodów do obaw.
– Jest jeszcze za wcześnie, żeby rozmawiać z działkowcami o konkretach, ponieważ dopiero przystępujemy do planu. Mogę zapewnić, że nikt z działkowców nie ucierpi z powodu budowy drogi łączącej Przylesie z centrum. Załatwimy sprawę tak, jak podczas budowy hipermarketu Tesco i myślę, że wszyscy będą zadowoleni – mówi Krzysztof Maj, rzecznik Urzędu Miejskiego.
MS
Fot. Zainteresowanie działkowców wzbudziło nowe studium planu zagospodarowania przestrznnego