Dyktatura lajków i komentarzy

2350

Od Nowego Roku przy Dolnośląskim Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie działa poradnia terapii uzależnień. Pracujący w niej specjaliści stykają się już nie tylko z młodymi alkoholikami i narkomanami. Szybko zmieniający się świat niesie ze sobą nowe, równie poważne zagrożenia. Jak im stawić czoła, o tym rozmawiamy z Łukaszem Basajem, psychologiem klinicznym i certyfikowanym terapeutą uzależnień.

Fot. Tima Miroshnichenko/Pexels

Jak bardzo potrzebna jest terapia uzależnień dla młodzieży?

Bardzo, bo rośnie liczba młodych osób, które mają takie problemy już nie tylko z alkoholem czy narkotykami. Większość zgłoszeń od rodziców dotyczy dziś smartfonów, uzależnienia od gier sieciowych, u starszych pojawia się problem hazardu i zakładów bukmacherskich.

Mówimy o nastolatkach nałogowo uprawiających hazard?

Tak. Najbardziej jest on widoczny w postaci internetowych zakładów bukmacherskich. Bywa jednak, że jest bardzo dobrze ukryty pod płaszczykiem gier sieciowych i gier czasu rzeczywistego (ang. RTS – Real Time Strategy – przyp. red.). To kupowanie i sprzedawanie broni, wyglądu, czasem całej postaci stworzonej w grze… Pierwsze gry sieciowe pojawiły się kilkanaście lat temu. Dziś jest ich mnóstwo i towarzyszą dzieciom nawet 24 godziny na dobę.

Rodzice zgłaszają też problem marihuany i uzależnień, które są skutkiem eksperymentów młodzieży ze środkami odurzającymi. Trzecie zjawisko to stany depresyjne i lękowe młodzieży, ściśle związane z hejtem, stalkingiem, przerabianiem zdjęć tak, aby ośmieszały rówieśnika, i publikowaniem ich w sieci. To pokłosie pojawienia się w rękach dzieci i młodzieży małych komputerów z nieograniczonym dostępem do sieci.

Internet, który miał być dobrodziejstwem ludzkości, stał się przekleństwem dla rodziców?

Jego umiejętne używanie faktycznie daje dostęp do niesamowitego zasobu wiedzy. O problemie możemy mówić, gdy korzystamy z niego po kilka godzin dziennie i w dodatku dzieje się to w nocy. Wtedy już nikt nie mówi „zgaś to, wyłącz, kładź się spać”.

Czy można rozpoznać moment, w którym korzystanie z Internetu przestaje być rozrywką i staje się problemem?

Kiedy Internet stwarza dziecku jakąś misję. Gdy dziecko zaczyna w nim wydawać i zarabiać pieniądze. Częstym celem staje się e-sport i wtedy są częste rozgrywki, wyjazdy na turnieje… To daje możliwość zdobycia sławy poprzez sieć. Pragnienie stania się e-sportowcem jest bardzo częstym powodem cyfrowego uzależnienia, szczególnie wśród chłopców.

Zwracać należy też uwagę na absencje na zajęciach. Spędzona na graniu noc powoduje, że dziecko nie ma siły się zalogować rano na lekcje, jest ciągle zmęczone, ma problemy z koncentracją i motywacją do nauki. Nie da się ukryć, że stymulacja przez urządzenia elektroniczne jest dużo bardziej euforyzująca niż otwieranie książki. A jeśli ktoś chociaż raz widział grę sieciową, to wie, że to nie jest tandeta. Ten wirtualny świat jest bardzo atrakcyjny, ale używanie sieci po godzinie 22 można porównać do lekcji matematyki o tej porze – mózg już nie pracuje tak rzutko, jak wcześniej.

Polecam każdemu prosty eksperyment: włączenie ekranu smartfonu w ciemnym pomieszczeniu. Ilość luksów, która dociera wtedy do naszego układu nerwowego, jest dla niego ogromnym obciążeniem. Dlatego warto używać trybu ciemnego w aplikacjach czy filtrów światła niebieskiego. Stymulowanie mózgu światłem też przyczynia się do tego, że nastolatki mają kompletnie rozregulowany sen i w efekcie nie są w stanie obudzić się przed południem.

Fot. Pixabay

Jak sobie wtedy radzić? Jak przeprowadzić detoks, gdy dziecko potrzebuje komputera do zdalnej nauki, a kontakt online jest obecnie najłatwiejszą drogą do społecznych kontaktów z rówieśnikami?

Trzeba im oferować aktywności alternatywne do siedzenia w słuchawkach przed monitorem.

Na przykład?

Na pewno było to łatwiejsze przed pandemią, gdy nie było żadnych ograniczeń. Dlatego teraz tworzymy grupę, która pozwoli nastolatkom na utrzymanie interakcji społecznych w świecie rzeczywistym. Chcemy im pomóc w zwiększeniu poczucia własnej wartości. Grupę nazwaliśmy „Świadomość” i będzie ona ukierunkowana na pracę z zasobami młodzieży i wzbudzenie potencjału, który w tych młodych ludziach drzemie, a którego czasem naprawdę nie mają dzisiaj jak wykorzystać, zamknięci w domach.

W jakim wieku są pacjenci trafiający do waszej poradni?

Jeśli chodzi o uzależnienie od sieci i kwestie zagrożeń czyhających w sieci, to są to dzieci już w wieku około 10-12 lat. One też bardzo szybko przechodzą do gier oznaczonych jako „PEGI-18”, czyli dozwolonych dla osób pełnoletnich. Rodzice często zupełnie nie zwracają na to uwagi, a można to porównać do wyświetlenia 12-latkowi filmu erotycznego. W grach dla dorosłych często jest tak wiele erotyki i przemocy, że to przewyższa poziom, który widzimy w filmach.

Łukasz Basaj (fot. materiały prasowe)

Na ile uczestnicy tych zajęć są świadomi, że ich sposób życia to faktyczny problem, a nie tylko wymysł rodziców?

Na początku to zawsze jest wymysł rodziców. Naszą rolą jest wzbudzenie w nich ciekawości i umożliwienie im obiektywnego patrzenia na rzeczywistość. Żeby mogli zrozumieć, że to nie jest dobre, że są aktywni do trzeciej nad ranem, a potem, w ciągu dnia, padają ze zmęczenia. Albo że żyją jakimś komentarzem na Facebooku czy Snapchacie. Gdy zaczynają żyć wyłącznie tym lustrem społecznym, to nie mają własnego zdania, własnej samooceny, jedynie czekają na to, co ktoś im powie w sieci. Sami nie podejmą żadnej decyzji, żadnego działania.

Mierzą świat lajkami i serduszkami?

Tak. I gdy ich zabraknie, będzie źle, bo to oznacza dla nich tylko jedno: „nikt nie zwraca na mnie uwagi”.

Człowiek od zawsze potrzebował towarzystwa i interakcji z innymi ludźmi. Co się wydarzyło, że młodzi są tak mocno wyczuleni na reakcje otoczenia?

Kiedyś wszystko działo się wolniej, a dziś kontakty w sieci, ta wirtualna afiliacja, oznaczają natychmiastową gradację i wzmocnienie reakcji. W dodatku jej charakter – te lajki, komentarze – widzą wszyscy inni. Młodzi bardzo często mówią, że nie chcą iść do szkoły, bo ktoś im tam będzie wypominał jakieś zdjęcie, jakiś komentarz pod postem. „Negatywy” stanowią około 70 procent reakcji. Te szpile są wbijane naprawdę bardzo często i bardzo szybko.

Eksperymentują ze zdjęciami i filmikami, które często naruszają czyjąś prywatność i dobre imię. Nie biorą pod uwagę faktu, że to, co raz pojawia się w sieci, jest tak naprawdę nie do usunięcia. Można zablokować jakąś treść, ale zanim się to wydarzy, ona zdąży się już rozprzestrzenić.

Uruchamia się tu biochemia organizmu czy wszystko rozgrywa się na poziomie psychiki?

Na dłuższą metę interakcja społeczna powinna dostarczać nam przyjemności, czyli powodować wydzielanie endogennych opiatów – endorfin i enkefalin – i dopaminy. Temu służyły kiedyś spotkania towarzyskie, wspólne zajęcia, wyjazdy i inne formy aktywności. Dzisiaj zastąpiły je kontakty wirtualne i funkcjonujące w sieci formy reakcji – te lajki i komentarze właśnie. Pojawiający się kciuk albo serduszko momentalnie sprawiają, że emocje zaczynają buzować i jest dobrze.

Wspomniała pani o detoksie – coraz więcej ośrodków stacjonarnych powstaje po to, żeby młodzi nauczyli się, że z telefonem można spędzić maksymalnie dwie godziny dziennie, a nie godzin dziewięć czy dziesięć. Teraz jest to nawet więcej, bo po kilku godzinach zdalnej nauki oni dalej siedzą przy komputerze. Nie wyobrażają sobie, że mogliby biegać przez trzy godziny bez przerwy, ale trzy godziny w grze mijają im nie wiadomo kiedy. Endorfiny zmieniają postrzeganie upływu czasu.

Największe niebezpieczeństwo nie wynika w takim razie z uzależnienia od substancji, których dostarcza nam nasz organizm, ale od tej ogromnej potrzeby społecznej akceptacji?

Dla nastolatka nie ma nic ważniejszego od grupy rówieśników. To ona kształtuje jego tożsamość, pozwala mu się sprawdzać, eksperymentować z rolami. W Internecie jest mnóstwo subkultur, do których można się przyłączyć, łatwo przejść z jednej do drugiej. Wiele z nich opartych jest na fascynacji japońską mangą i anime. Polecam rodzicom obejrzenie paru odcinków takich filmów – jest w nich dużo autoagresji, samookaleczania, seksualności przedstawianej czasami w bardzo niebezpieczny sposób. Młode osoby często wzorują się na tym i dlatego dziś mamy tak dużo samookaleczeń.

Fot. Daria Sannikova/Pexels

Japończycy nawet fizycznie upodabniają się do swoich idoli. Nasze nastolatki chyba jeszcze nie idą tak daleko?

Powoli to zjawisko pojawia się też i u nas. Organizowane są już spotkania, które jednoczą te osoby. Niebezpieczeństwo nie polega na tym, że ktoś się przebierze w jakiś strój. Jeśli młody człowiek nie ma swoich poglądów, opinii, własnego, krytycznego sposobu patrzenia na świat, wtedy utożsami się z tym bohaterem i będzie robił to samo, co on.

Ciężko jest dziś funkcjonować bez smartfonu, komputera i Internetu. Tak nam się poukładał świat, że coraz częściej są one głównymi narzędziami do pracy i teraz też nauki. Są rodzice, którzy zdają sobie sprawę ze związanych z nimi ryzykami i bardzo długo trzymają dzieci z dala od elektronicznych urządzeń. Czy to dobra strategia w 2021 roku?

Często na warsztatach pokazuję rodzicom telefon komórkowy, który kosztuje około 60 złotych, ma przyciski z zieloną i czerwoną słuchawką i umożliwia dziecku kontakt z rodzicami. Problemem nie jest telefon komórkowy jako urządzenie. Problemem jest nieograniczony dostęp do rzeczywistości wirtualnej.

Rolą rodzica jest pilnowanie, jak dziecko używa narzędzi. Puszczenie go samopas do Internetu nie jest najlepszym pomysłem. Wystarczy sobie zadać pytanie: czy dałbym dziesięciolatkowi wiertarkę udarową, żeby sam jej używał przez kilka godzin bez przerwy, bez żadnej instrukcji i nadzoru? Smartfon sam w sobie może nie spowodować fizycznego skrzywdzenia dziecka, jak ta wiertarka, ale jest równie niebezpieczny. Nawyki, których nabędzie dziecko, pozostaną z nim w dorosłym życiu.

Fot. Andrea Piacquadio/Pexels

Jak wytłumaczyć dziecku, że opinia rówieśników nie jest wyznacznikiem tego, kim ono jest i jaką wartość stanowi? Jak mu pomóc nie brać tego do siebie?

Jak sprawić, żeby to wirtualne lustro społeczne nie było wyznacznikiem jego życia? Potrzebna jest do tego zdrowa, fajna relacja z rodzicami i rodzeństwem. Taka, w której dziecko nie obawia się i nie wstydzi przyjść do mamy lub taty i powiedzieć, co mu doskwiera. Dziecko ma wtedy do swoich najbliższych zaufanie i wie, że ma w każdym z nich przyjaciela.

Trzeba też odpowiedzieć sobie uczciwie na pytanie, jaki przykład daję dziecku swoim zachowaniem. Czy mogę je czymś zainspirować, czy jedyne, co ono widzi, to ja siedzący na kanapie, z pilotem w dłoni?

Bywa jednak, że rodzice są zaangażowani, obecni, szukają tych aktywności, a dziecko i tak wchodzi na kręte ścieżki…

Wtedy trzeba skorzystać z tego, że w Lubinie jest takie miejsce, jak nasze. Myślę, że każde dziecko i nastolatek znajdzie tu kogoś, z kim zdecyduje się porozmawiać.

Co takiego robicie, czego nie potrafią rodzice?

Nie jesteśmy rodzicami. Jesteśmy z zewnątrz. Nas obowiązuje tajemnica zawodowa, dzieci o tym wiedzą i dlatego z tego powodu łatwiej jest się im otworzyć przed nami. Zapraszamy.

Rozmawiała: Joanna Dziubek


POWIĄZANE ARTYKUŁY