– To prawdziwy rekord – cieszył się Ryszard Dąbrowski z wydziału infrastruktury urzędu miejskiego, patrząc na tłum lubinian na rowerach, którzy przyłączyli się do rajdu z okazji Dnia bez Samochodu. Pół tysiąca osób przejechało dziś jednośladami przez miasto.
Każdy miał dostać pamiątkową żółtą koszulkę, souvenirów jednak zabrakło. Nigdy jeszcze, choć rajd organizowany jest już po raz ósmy, nie było tak dużego zainteresowania. W ubiegłym roku na przykład do świętowania z okazji Dnia bez Samochodu przyłączyło się 67 osób. – Nasz dotychczasowy rekord to trochę ponad sto osób – dodaje Ryszard Dąbrowski. – Dlatego przygotowaliśmy tylko trzysta koszulek.
Wszyscy przybyli, i ci z koszulkami i ci bez, wzięli za to udział w losowaniu nagród. A przyjechali starsi i młodsi. Niektórzy z całymi rodzinami. Rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnukami…
– Przyjechałam z synem i jego kolegami – mówi Iwona Specylak. – Pierwszy raz bierzemy udział w tym rajdzie, bo dopiero wróciliśmy do Lubina z zagranicy. Ale uważamy, że to bardzo dobry pomysł – dodaje. – Kusiło mnie dziś bardzo, żeby wziąć samochód. Do pracy poszłam jednak piechotą – stwierdza z uśmiechem.
Pani Iwona uzbierała grupę dziesięciu nastolatków, przyjaciół swojego syna Bartka, i zabrała ich na popołudniowy rajd ulicami Lubina.
W tłumie rowerzystów można było zobaczyć również między innymi piłkarzy ręcznych Zagłębia Lubin, na przykład Tomasza Kozłowskiego, pracowników urzędu miejskiego – Tadeusza Kielana, kierownika wydziału infrastruktury, oraz rzecznika prezydenta Lubina Krzysztofa Maja.
– Do pracy przyjechałem rowerem – zapewnia Krzysztof Maj, który w garniturze na bicyklu objechał całe miasto wraz z pięcioma setkami mieszkańców Lubina. Podobnie jak rzecznik włodarza miasta, z samochodu zrezygnowało dziś wielu lubinian.