To miał być artykuł o tym, jak ludzie śmiecą w lesie, wyrzucając co popadnie. Okazało się jednak, że w tym przypadku sprawa nie jest taka prosta, a śmieciarze wcale nie są śmieciarzami. To mieszkańcy gminy, którzy na co dzień korzystają z leśnej drogi, aby dotrzeć do swoich domów, wzięli sprawy w swoje ręce i sami zaczęli łatać dziury pokruszonym gruzem.
W Bolanowie stoją zaledwie cztery domy. Mieszka tutaj dziewięć osób. Jedyna droga do tej miejscowości prowadzi przez las i należy do Nadleśnictwa Legnica. – To takie kuriozum prawne. Jest to wewnętrzna droga zakładowa nadleśnictwa. Żyjemy tutaj jak państwo w państwie. Jesteśmy mieszkańcami gminy Lubin, tam płacimy podatki, a droga należy do nadleśnictwa – mówi Monika Erkens, jedna z mieszkanek Bolanowa.
Dwa lata temu dwukilometrowa droga została co prawda wyremontowana, ale szybko pojawiły się w niej znowu dziury. Jeżdżą nią bowiem ciężarówki kilkudziesięciotonowe z drewnem. I problem powrócił. – Dzięki naszym staraniom i temu, że łatamy dziury, ta droga jest przejezdna. Nie robimy tego dla lasów czy gminy, ale dla siebie. Nie chodzimy, nie płaczemy, że nie da się przejechać, ale bierzemy sprawy w swoje ręce – dodaje Monika Erkens.
Mieszkańcy Bolanowa jakiś czas temu dogadali się z nadleśnictwem, że sami będą łatać dziury w drodze materiałem, który dostaną od leśników. Jednak, jak mówią, niczego nie otrzymali. Dlatego kruszą gruz i nim uzupełniają ubytki. Pewnego dnia ktoś zauważył ich specyficzne łatanie drogi i zaniepokojony zawiadomił straż leśną. Wysłał także maila do naszej redakcji z informacją, że ktoś wysypuje gruz w lesie i zdjęcie.
– Wyrzucanie śmieci w lesie to kolosalny problem. Reagujemy na każde zgłoszenie i jesteśmy wdzięczni za każdy taki sygnał, dzięki któremu udaje się złapać śmiecących. W tym przypadku jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej – mówi Andrzej Majewski, komendant posterunku straży leśnej. – Pouczyliśmy mieszkańców, że nie mogą używać do łatania drogi tego materiału. Wkrótce dostaną od nas odpowiedni materiał – dodaje.
To jednak nie rozwiąże problemu. Mieszkańcy Bolanowa utknęli właściwie w martwym punkcie. Starali się, aby tę drogę przejęła od nadleśnictwa gmina Lubin. Jednak od wielu lat strony nie mogą dojść do porozumienia. Sprawą zajmował się nawet rzecznik praw obywatelskich. Doradził mieszkańcom, aby uregulowali status tej drogi sądownie. Ale oni nie chcą spierać się w sądach.
– Była korespondencja z gminą Lubin dotycząca udziału gminy w kosztach remontu tej drogi. Nie doszło jednak do porozumienia. W 2011 roku wykonaliśmy remont na własny koszt. W 2012 i 2013 były przeglądy – wyjaśnia zastępca nadleśniczego Hubert Kawalec. – Temat tej drogi pojawia się od dawna. Nadleśnictwo Lubin nie dysponuje takimi środkami, aby wyremontować tę czy inną drogę. Lasy Państwowe płacą ponad 1 miliard 600 milionów złotych do budżetu państwa. Największy udział w tej kwocie ma Nadleśnictwo Legnica. Te pieniądze miały być przeznaczone na remonty dróg należących do nas – dodaje zastępca nadleśniczego.
Również gmina Lubin ma bardzo grubą teczkę dotyczącą drogi dojazdowej do Bolanowa. Podobno chciała ją wydzierżawić, ale warunki, jakie postawiło nadleśnictwo były nie do przyjęcia.
– Chcieliśmy przejąć tę drogę, jednak nadleśnictwo nie chciało się jej zrzec, twierdząc, że jest mu potrzebna – mówi Marzena Kosydor, skarbnik gminy wiejskiej Lubin. – W 2010 bez tytułu prawnego załataliśmy dziury w tej drodze, bo autobus, którym wozimy dzieci do szkoły nie mógł przejechać, i sprawa trafiła do prokuratury. Wystąpiliśmy do nadleśnictwa o jej wydzierżawienie, jednak ich warunki były nie do spełnienia. Chcieli, żebyśmy pełnili obowiązki dzierżawcy i dzierżawiącego, między innymi płacili za dzierżawę, utrzymywali drogę, remontowali, a oni mogli korzystać bez ograniczeń i nie ponosili odpowiedzialności za szkody. Nie mogliśmy się na to zgodzić. W tej chwili mamy związane ręce – dodaje skarbnik gminy.
Gdy pytamy, czy nadleśniczy i wójt Irena Rogowska mogliby się spotkać i jeszcze raz porozmawiać o tej drodze, zarówno leśnicy, jak i przedstawicielka gminy, nie zaprzeczają. Ale czy uda się tym razem osiągnąć porozumienie? Bez wątpienia każda ze stron musiałaby trochę odpuścić i pójść na kompromis. Mieszkańcy Bolanowa już chyba nie wierzą, że mogłoby do tego dojść.
– Śmiejemy się, że jesteśmy tacy Don Kichoci. Zainwestowaliśmy w Bolanowie, prowadzimy tu agroturystykę, płacimy spore podatki, ale nikogo nie interesuje nasz problem z drogą. Mówią: „Przecież wiedzieliście, co robicie, gdy się tu wprowadzaliście”. Wiedzieliśmy. Będziemy więc dalej sami łatać dziury, a w zimie odśnieżać drogę do naszej miejscowości – odpowiada z uśmiechem pani Monika, przyznając jednocześnie, że tutaj żyje się zupełnie inaczej, spokojniej i że nie żałuje, że zamieszkała w Bolanowie, mimo że listonosz nie chce tu przyjeżdżać i z początku nikt nie chciał z nią podpisać umowy na wywóz śmieci. A wszystko przez dwa kilometry dziurawej drogi… http://youtu.be/kRVYePWx6Mo